61

250 12 24
                                    

Mike p.o.v

-Zjesz coś?- usiadł na przeciwko mnie, pokiwałem sprzecznię głową- musisz jeść, proszę

-Nie jestem głodny- wstałem sięgając paczkę papierosów

-Nie pal- wstał, widać że było mu z tym ciężko

I wiecie co jest najgorszy w tym wszystkim.
Że mimo że wiem jak jest źle nie potrafię nic z tym zrobić.

- Will- westchnąłem- proszę zostaw mnie- spojrzałem na niego blagalnie

-I co zrobisz?- chwycił mnie za ramię

- To..- przerwałem widząc jego załzawione oczy- nic

Nie lubię Paczeć na jego cierpienie, im dłużej ze mną jest tym bardziej jest źle.

-Kochanie- przytuliłem go do siebie- kocham Cię

-Nie kochasz- wyszeptał- gdybyś kochał to byś chciał ze mną być

Zacisnąłem usta w wąską linię, miał rację w połowie.
Ale tylko w połowie bo ja go kocham Ale nie mogę tutaj być.

-Ciii- pogłaskałem go po twarzy- jesteś kochany

-Aiden przyjdzie dzisiaj tutaj- usiadł mi na kolanach, wtulajac się w moją klatkę piersiową.

-W porządku- pocałowałem go w głowę- miło  go  zobaczyć

-Zjedz coś dla mnie- spojrzał na mnie tym błagalnym wzrokiem, położyłem mu rękę na ustach lekko się uśmiechając

-Nic nie mów- oparłem się o jego czoło- daj się nacieszyć mi twoja obecnością

-yhmmm

****

-Mike- do pokoju wszedł mój ojciec, podnsiołem na niego wzrok- Za 30 minut masz wizytę- podnsiołem brwi odkładając książkę na bok

-Słucham?

-Przecież słyszałeś, mama Cię zawiezie- wyszedł, zostawiając otwarte drzwi

- Nie idę!- wstałem, wychodząc z pokoju- ja tam nie pójdę- zszedłem z schodów

-Tata ma rację- podeszła do mnie moja mama- to jest dobry pomysł.

-Wcale nie, wychodzę- podszedłem do drzwi wejściowych, zakładając w tym samym czasie buty.

-O nie, nigdzie teraz nie wychodzisz- szarpnał mnie za ramię, siłą zabierając na schody

-Puszczaj! ZOSTAW MNIE! MAMA POMOCY MAMA- wrzucił mnie do pokoju zamykając drzwi na klucz, podszedłem do nich uderzając z całej siły dłońmi, do momentu w którym zobaczyłem na nich swoja krew.

Spojrzałem na swoje ręce, z których powoli skapywała ciemno czerwona krew.

Podszedłem do łóżka, pociągając nosem.
Usiadłem na białym materacu, skupiając swój wzrok na ścianie przedemną.
Podkuliłem nogi, uśmiechając się przrz łzy, byłem inny od wszystkich I zdawałem sobie z tego sprawę.
Ale ludzie nie lubią inności, nie lubią gdy coś jest inne I się wyróżnia.

- Wychodzimy- dobiegł mnie głos ojca z dołu- mam nadzieję że jesteś gotowy

Sięgnąłem bluzę, zskładającą ją na siebie.
Nie chciałem się kłócić

Zszedłem z schodów, pisząc wiadomość do Willa.
Poczułem na sobie wzrok siostry, to był jedyny miły wzrok w tym domu.
Odwróciłem głowę w jej stronę posyłając jej lekki uśmiech.

-Mama już czeka w aucie- podszedła do mnie obejmując ramieniem.

-To jest głupie, wszystko jest do dupy- mówiłem do niej, mając wzrok skierowany w stronę drzwi wejściowych.

-Masz rację- westchneła- wszystko jest do dupy.

Podnsiołem jedną brew w jej strony, chyba pierwszy raz powiedziała coś w tym stylu.

-Co?- uśmiechnęła się

-Nie nie nic

-Pogadamy, jak wrócisz- przytuliła się do mnie- do później

-Ta pa- otworzyłem drzwi, podszedłem na przednie siedzenie, zapinając pas.

-Jesteś gotowy?- spojrzała na mnie obserwując jak wyciągam telefon

-Yhm

^^^^^

Siedziałem u psychologa, bujając się na krześle

--Miło Że jednak przyszedłeś- uśmiechnął się do mnie pocieszająco, przewrocilem oczami- Dziś jesteś bez swojego chłopaka?- spojrzał przez szybę w pokoju

-Uważa Pan że bycie homo jest dobre?- podnsiołem na niego wzrok- to jest okay?

-Czemu miałoby nie być?- podszedłem do mnie, siadając obok- nie Tolerujesz tego kim jesteś?- przygryzłem w zamyśle wargę

-Sam nie wiem, kocham go

-Kochasz?

-Wiem, to jest duże słowo. I nie zawsze znaczy to co powinno

-A ty co myślisz, co to znaczy "kocham Cię"

-Wie pan- podnsiołem głowę do góry, podciągając nogi do klatki piersiowej- niektórzy to mówią z przyzwyczajenia I nie robi to dla nich wielkiego znaczenia, inni mogą to robić z szczerym uczuciami.
Ale miłość, jakakolwiek Nie wygląda tak idealnie jak w amerykańskich serialach.
Słowo kocham Cię znaczy dla mnie dużo, ale z kwestią czasu kiedy zacznie nabierać znaczenia w danej relacji.

-Sądzisz że nabiera znaczenia?- spojrzała na mnie, lekko zaskoczony

-Sądze że- wziałem głęboki wdech- że powoli zaczyna

Uśmiechnął się do mnie

-Na początku, kiedy zacząłem się zakochiwać wierzyłem że będzie pięknie, I zawsze razem jak to według mnie powinno wyglądać w związku.
Lecz gdy ta reakcja się zaczęła, nie było wcale tak jak w mojej głowie.
Były problemy, była potrzebna rozmowa Ale czasem nie wiedzieliśmy  jak się za nią zabrać.
Nie wiedziałem że bycie w związku to odpowiedzialność, że to nie tylko Miłe  słówka I trzymanie za rękę bo jesteśmy razem. Na początku nie wiedzieliśmy jak gadać, mimo że osoba trzecia widziała by  nas jako osoby z wieloma tematami.
Tak nie było, potrafiliśmy siedzieć u siebie I gapić się w telefon, nie mając tematów.
Ale mimo to cieszyłem się, bo czułem się przy nim dobrze.
Do teraz potrafimy siedzieć przy sobie I gapić się w telefony, ale to nie znaczy że już się nie kochamy.
Cały czas nam na sobie zależy, mimo że nie zawsze to widać.

-Zgadzam się- położył mi rękę na ramieniu, kącik moich ust poszedł do góry

Nie sprawdzałam twgo, nie wiem czy błędy.
Ale to co mówił Mikedługą wypowiedź to jest  prawda, I tak jest, możemy kochać Ale możemy nie mieć czasem tematów co nie znaczy że do Siebie nie pasujemy

Angel Without WingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz