Mike p.o.v
- w końcu wyszedłeś z tego pokoju- odezwał się zachrypniętym głosem ojciec- I co teraz nie będziesz nic mówić?
Wyciągnąłem jedzenie z lodówki ignorując jego słowa. Zacząłem szykować sobie śniadanie, byle by być jak najdalej od niego.
-Spójrz na mnie gdy do Ciebie mówię!- podnsiołem na niego szklisty wzrok, dając mu chłodne spojrzenie- nadal chcesz do niego iść?- podniósł jedną brew, opierając się blatu, opuściłem wzrok na podłogę wracając do szykowania jedzenia
-Umiesz mówić?- prychnął- to teraz udajesz że się nie znamy?
- Daj mu spokój- wszedła Nancy- nie wystarczy ci to co zrobiłeś? Daj mu żyć własnymi zasadami- otuliła mnie ramieniem dając się przytulić
- Ja wiem swoje- Spójrzał na mnie z wyższością- ta rodzina jest porządna , nie ma w niej pedalstwa
- Daj mu żyć- westchnęła- to nie jest wcale aż tak dużo- przewrócił oczami biorąc teczkę z stołu
-idę do pracy- wyszedł trzaskając drzwiami
-Dziękuję...- wyszeptałem odwracając głowę w jej stronę
-Proszę uważaj na siebie- pogłaskała mnie po plecach dodając trochę otuchy- Ja też muszę już iść niestety, przejdziesz się?
- Tak pewnie- uśmiechnąłem się sztucznie biorąc śniadanie i chowając do plecaka- zobaczymy się puźniej?- odwróciłem się w jej stronę
- oczywiście, do zobaczenia- wybiegła z domu
Westchnąłem głośno zakładając za dużą dżinsową kurtkę A na nią plecak.
***
Zatrzymałem się przed budynkiem, prubując wydobyć z siebie choć trochę uśmiechu.
Westchnąłem głośno poprawiając rękawy kurtki, tak by nic nie było widać.- Mike- uslyszalem cichy głos szatyna, podniosłem na niego przestraszony wzrok chwytając się za rękę.
Jego dłonie obutliły mnie w talli A jego twarz wtuliła się w moją klatkę piersiową.
Poczułem łze na skórze którą natychmiast przetarłem.
Wtuliłem się w jego drobne ciało cicho szlochając- nie płacz, już jestem, już jest dobrzeNie wierzyłem w jego słowa, ale mimo tego potrzebowałem tych słów, jakie to głupie .
-Will..- wyszeptałem prawie nieslyszelnie- nie chce tam wracać
- Wiem o tym, naprawdę wiem
-On krzyczy, cały czas
-Będziesz dziś spać u mnie- położył dłonie na moje puliki kierując moją twarz w swoją strone- nie będziesz tam, rozumiesz?
-Twoja mama..
- Ona rozumie- przyłożył swoje wargi do moich delikatnie muskając- jesteś cały spięty
-Przepraszam- podnsiołem jeden kącik ust do góry smutno- nie spałem dobrze- westchnąłem siadając na ławce za szkołą
-Nie chce Ci zawadzać, lepiej jak wrócę do domu
- jeśli nie przyjdziesz to ja przyjdę po Ciebie
- Ale..- otworzyłem szerzej oczy spoglądając na niego lekko zaniepokojony- to nie jest dobry pomysł
- Jest uwierz mi- położył głowę na moje ramię

CZYTASZ
Angel Without Wings
FanfictionDo nowej szkoły dochodzi Will Byers 15 letni szatyn, który wpada w oko brunetowi z równoległej klasy. - - - - - - - ~!Książka zawiera treści seksualne!~