40

402 17 21
                                        

Mike p.o.v

- w końcu wyszedłeś z tego pokoju- odezwał się zachrypniętym głosem ojciec- I co teraz nie będziesz nic mówić?

Wyciągnąłem jedzenie z lodówki ignorując jego słowa. Zacząłem szykować sobie śniadanie, byle by być jak najdalej od niego.

-Spójrz na mnie gdy do Ciebie mówię!- podnsiołem na niego szklisty wzrok, dając mu chłodne spojrzenie- nadal chcesz do niego iść?- podniósł jedną brew, opierając się blatu, opuściłem wzrok na podłogę wracając do szykowania jedzenia

-Umiesz mówić?- prychnął- to teraz udajesz że się nie znamy?

- Daj mu spokój- wszedła Nancy- nie wystarczy ci to co zrobiłeś? Daj mu żyć własnymi zasadami- otuliła mnie ramieniem dając się przytulić

- Ja wiem swoje- Spójrzał na mnie z wyższością- ta rodzina jest porządna , nie ma w niej pedalstwa

- Daj mu żyć- westchnęła- to nie jest wcale aż tak dużo- przewrócił oczami biorąc teczkę z stołu

-idę do pracy- wyszedł trzaskając drzwiami

-Dziękuję...- wyszeptałem odwracając głowę w jej stronę

-Proszę uważaj na siebie- pogłaskała mnie po plecach dodając trochę otuchy- Ja też muszę już iść niestety, przejdziesz się?

- Tak pewnie- uśmiechnąłem się sztucznie biorąc śniadanie i chowając do plecaka- zobaczymy się puźniej?- odwróciłem się w jej stronę

- oczywiście, do zobaczenia- wybiegła z domu

Westchnąłem głośno zakładając za dużą dżinsową kurtkę A na nią plecak.

***

Zatrzymałem się przed budynkiem, prubując wydobyć z siebie choć trochę uśmiechu.
Westchnąłem głośno poprawiając rękawy kurtki, tak by nic nie było widać.

- Mike- uslyszalem cichy głos szatyna, podniosłem na niego przestraszony wzrok chwytając się za rękę.
Jego dłonie obutliły mnie  w talli A jego twarz wtuliła się w moją klatkę piersiową.
Poczułem łze na skórze którą natychmiast przetarłem.
Wtuliłem się w jego drobne ciało cicho szlochając- nie płacz, już jestem, już jest dobrze

Nie wierzyłem w jego słowa, ale mimo tego potrzebowałem tych słów, jakie to głupie .

-Will..- wyszeptałem prawie nieslyszelnie- nie chce tam wracać

- Wiem o tym, naprawdę wiem

-On krzyczy, cały czas

-Będziesz dziś spać u mnie- położył dłonie na moje puliki kierując moją twarz w swoją strone- nie będziesz tam, rozumiesz?

-Twoja mama..

- Ona rozumie- przyłożył swoje wargi do moich delikatnie muskając- jesteś cały spięty

-Przepraszam- podnsiołem jeden kącik ust do góry smutno- nie spałem dobrze- westchnąłem siadając na ławce za szkołą

-Nie chce Ci zawadzać, lepiej jak wrócę do domu

- jeśli nie przyjdziesz to ja przyjdę po Ciebie

- Ale..- otworzyłem szerzej oczy spoglądając na niego lekko zaniepokojony- to nie jest dobry pomysł

- Jest uwierz mi- położył głowę na moje ramię

Angel Without WingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz