Rozdział 45

287 8 0
                                    

POV. Melania

Biegłam przez las nie zwracając uwagi która jest godzina czy to gdzie tak właściwie biegnę. Jedyne co w tym momencie się dla mnie liczyło to, to żeby uwolnić emocje które w sobie skrywałam od jakiegoś czasu. Ale najwyższy czas się ich pozbyć. W pewnym momencie postanowiłam się na chwilę zatrzymać i złapać oddech. Oparłam dłonie o kolana i starałam się uspokoić mój szybki oddech. Jednak nagle usłyszałam jakiś szelest niedaleko mnie i natychmiast się wyprostowałam rozglądając się wokół. Ale nic nie widziałam. Nie widziałam nikogo jednak czułam że ktoś tu jest i mnie obserwuję. Serce biło mi jak szalone a ja nie wiedziałam co mam robić. Stałam w miejscu zastanawiając się czy mam wywabić tego kogoś czy lepiej zacząć uciekać. Jednak po chwili mój dylemat sam się rozwiązał ponieważ mimo panującej ciemności kilka metrów ode mnie za drzewa wyszła już dobrze znana mi postać. Kiedy zobaczyłam tego samego człowieka który tydzień temu mnie zaatakował od razu zaczęłam biec ile sił w nogach. Bałam się że mnie dopadnie i znowu stanie się to co wtedy. Że znowu nie dam rady i to ja będę po raz kolejny ofiarą.

Nikomu tego nie powiedziałam ale od tamtego wydarzenia na myśl o tym że znowu spotkam tego człowieka mam atak paniki. Po prostu się go boję. Nigdy tak nie miałam a miałam już do czynienia z gorszymy mordercami od niego. Nie wiem co się ze mną stało ale nie podoba mi się to. Wciąż biegłam przed siebie ale słyszałam że mnie goni i jest blisko. Wiedziałam że muszę go zgubić żeby odpuścił bo inaczej w końcu mnie dopadnie. 

Po kilku minutach zauważyłam bunkier i wpadłam na pomysł żeby się tam schować. Już chciałam skręcać i wbiec tam ale w tym momencie poczułam mocne szarpnięcie i już wiedziałam że mnie dorwał.  W środku cała drżałam ze strachu jednak nie pokazywałam tego po sobie. Odwrócił mnie tak że doskonale go widziałam. Myślałam że zacznie mi grozić i że coś powie ale on tak jak poprzednio nie odezwał się ani słowem za to spojrzał mi prosto w oczy jakby tym chciał przeniknąć do mojego umysłu. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać i chciałam coś powiedzieć ale nagle poczułam mocne uderzenie w twarz po czym upadłam na ziemię. Porywacz przywalił mi jeszcze w głowę po czym nic już nie widziałam bo straciłam przytomność.

Otworzyłam oczy i usiadłam na Ziemi próbując sobie przypomnieć co się stało i dlaczego leżę na Ziemi. Po chwili przypomniałam sobie że gonił mnie Człowiek bez twarzy i że mnie dorwał. Później mnie uderzył i straciłam przytomność. Nie wiem ile byłam nie przytomna ale muszę ochłonąć zanim wrócę do domu. Wstałam z Ziemi po czym przyłożyłam dłoń do czoła czując że coś na nim mam. Kiedy go dotknęłam poczułam jakąś ciecz. Spojrzałam na swoją dłoń i okazało się że to krew. Świetnie to znaczy że rozciął mi głowę. Ciekawe jak ja tą ranę wytłumaczę Lunie kiedy wrócę do domu. 

Na razie wolnym krokiem udałam się nad rzekę gdzie usiadłam na moim ulubionym kamieniu i wpatrywałam się w jezioro które zawsze sprawia że czuję się chociaż trochę lepiej. Mimo ciemności która mnie otaczała i późnej porze czułam się dobrze będąc w tym miejscu. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości w moim telefonie i w pierwszej chwili się wystraszyłam ale szybko wyjęłam telefon z kieszeni i sprawdziłam wiadomości. Kiedy zobaczyłam 10 nieodebranych połączeń od Luny spojrzałam na godzinę. Okazało się że jest już 22:30. Jednak nie chciałam na razie odpisywać siostrze. Zobaczyłam wiadomości z przed chwili i okazało się że Richy napisał na grupie legend.

Richy: Hej ho. Czy wszyscy przeczytali tę historię??

Melania: Tak, ja już.

Pomyślałam że to pozwoli mi na chwilę oderwać myśli od tego co wydarzyło się kilka godzin temu.

Jessy: Jaka okropnie smutna.

Melania: Tak.

Richy: Co o tym myślicie?

DuskwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz