Rozdział 54

202 3 1
                                    

POV. Melania

Siedziałam na tarasie i patrzyłam na niebo, na którym powoli zachodziło słońce. Zdążyłam się już trochę uspokoić, jednak wciąż nie mogłam uwierzyć w to co się stało. I dlaczego akurat jemu musiało się to przydarzyć. Dlaczego nie mogłam to być ja. Mam wrażenie, że te wszystkie nieszczęścia, które się wydarzyły dzieją się przeze mnie. Przeze mnie i przez to, że zaangażowałam się w tę sprawę. Wiem, że porywacz zrobił to, żeby mi uświadomić do czego jest zdolny, aby tylko mnie przestraszyć i zmusić do zaprzestania zagłębiania się w tą sprawę. Gdybym odpuściła prawdopodobnie Richy był by teraz z nami. To wszystko w ogóle by się nie wydarzyło. 

Na szczęście jestem sama w domu, ponieważ Luna razem z Alexem pojechali wczoraj do Warszawy i nie wiem kiedy wrócą. Nawet nie wiem po co tam pojechali, ale teraz to i tak nie jest dla mnie istotne. Kiedy gapiłam się w niebo, usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości w moim telefonie. Westchnęłam i weszłam do domu po telefon, który zostawiłam w salonie. Wróciłam po chwili z telefonem w ręku. Usiadłam na krześle i otworzyłam wiadomość, która jak się okazało jest od Jessy.

Jessy: Cześć Melania.

Melania: Cześć Jessy. 

Melania: Jak się masz?

Jessy: Nie za dobrze. A TY?

Melania: Udało mi się trochę uspokoić.

Jessy: To dobrze. Ja niestety nie.

Jessy: Wiesz, że jestem w warsztacie.

Melania: Szczerze mówiąc, przyszło mi to do głowy.

Jessy: Znasz mnie dobrze. Policja już tu była.

Jessy: Myślę, że trzech mundurowych poszło do lasu. Właściwie chciałam też porozmawiać z ojcem Richy'ego, ale nigdzie go nie znalazłam.

Melania: Z pewnością poszedł do lasu z policją.

Jessy: Też tak mi się wydaje. Pomyślałam, że praca tutaj może mnie trochę rozproszyć. Ale to był bardzo głupi pomysł.

Jessy: Wszystko tutaj oczywiście przypomina mi Richy'ego.

Melania: Zrozumiałe.

Jessy: Richy umieścił mnie pierwszego dnia w pracy w biurze z rybami. Twierdził, że zna imię każdej ryby.

Jessy: I wydawało mi się to imponujące, ponieważ w akwarium było co najmniej 14 ryb, z których wszystkie wyglądały prawie tak samo. Potem przychodził każdego ranka, aby powitać mnie i ryby i zawsze zwracał się do dwóch lub trzech ryb po imieniu. Pół roku zajęło mi uświadomienie sobie, że niezmiennie każdego ranka wymienia nowe imiona.

Melania: Haha.

Jessy: Utrzymaliśmy to jako rytuał. Skoro to było takie zabawne. Kiedy przyszłam do biura i zobaczyłam ryby, zaczęłam płakać. Jak zawsze chciałam je powitać wymyślonymi imionami. Ale nie dałam rady. 

Jessy: Wybacz. Nie wiem, czemu to opowiadam.

Melania: Bo Ci to pomaga.

Jessy: Dziękuję Melania. Dziękuję za wysłuchanie. 

Jessy: Kiedy usłyszałam, że on. Tak niesamowicie się o niego martwię.

Melania: Ja też, Jessy.

Jessy: Czy wiesz, co było ostatnią rzeczą, jaką mu powiedziałam? Że odchodzę z pracy.

Melania: Co??

Jessy: Pokłóciliśmy się. Właściwie to tylko ja się kłóciłam. On się bronił. Wierzyłam, że to on. Oczernił Phila przed policją.

DuskwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz