POV. Melania
Siedziałam na tarasie i patrzyłam na niebo, na którym powoli zachodziło słońce. Zdążyłam się już trochę uspokoić, jednak wciąż nie mogłam uwierzyć w to co się stało. I dlaczego akurat jemu musiało się to przydarzyć. Dlaczego nie mogłam to być ja. Mam wrażenie, że te wszystkie nieszczęścia, które się wydarzyły dzieją się przeze mnie. Przeze mnie i przez to, że zaangażowałam się w tę sprawę. Wiem, że porywacz zrobił to, żeby mi uświadomić do czego jest zdolny, aby tylko mnie przestraszyć i zmusić do zaprzestania zagłębiania się w tą sprawę. Gdybym odpuściła prawdopodobnie Richy był by teraz z nami. To wszystko w ogóle by się nie wydarzyło.
Na szczęście jestem sama w domu, ponieważ Luna razem z Alexem pojechali wczoraj do Warszawy i nie wiem kiedy wrócą. Nawet nie wiem po co tam pojechali, ale teraz to i tak nie jest dla mnie istotne. Kiedy gapiłam się w niebo, usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości w moim telefonie. Westchnęłam i weszłam do domu po telefon, który zostawiłam w salonie. Wróciłam po chwili z telefonem w ręku. Usiadłam na krześle i otworzyłam wiadomość, która jak się okazało jest od Jessy.
Jessy: Cześć Melania.
Melania: Cześć Jessy.
Melania: Jak się masz?
Jessy: Nie za dobrze. A TY?
Melania: Udało mi się trochę uspokoić.
Jessy: To dobrze. Ja niestety nie.
Jessy: Wiesz, że jestem w warsztacie.
Melania: Szczerze mówiąc, przyszło mi to do głowy.
Jessy: Znasz mnie dobrze. Policja już tu była.
Jessy: Myślę, że trzech mundurowych poszło do lasu. Właściwie chciałam też porozmawiać z ojcem Richy'ego, ale nigdzie go nie znalazłam.
Melania: Z pewnością poszedł do lasu z policją.
Jessy: Też tak mi się wydaje. Pomyślałam, że praca tutaj może mnie trochę rozproszyć. Ale to był bardzo głupi pomysł.
Jessy: Wszystko tutaj oczywiście przypomina mi Richy'ego.
Melania: Zrozumiałe.
Jessy: Richy umieścił mnie pierwszego dnia w pracy w biurze z rybami. Twierdził, że zna imię każdej ryby.
Jessy: I wydawało mi się to imponujące, ponieważ w akwarium było co najmniej 14 ryb, z których wszystkie wyglądały prawie tak samo. Potem przychodził każdego ranka, aby powitać mnie i ryby i zawsze zwracał się do dwóch lub trzech ryb po imieniu. Pół roku zajęło mi uświadomienie sobie, że niezmiennie każdego ranka wymienia nowe imiona.
Melania: Haha.
Jessy: Utrzymaliśmy to jako rytuał. Skoro to było takie zabawne. Kiedy przyszłam do biura i zobaczyłam ryby, zaczęłam płakać. Jak zawsze chciałam je powitać wymyślonymi imionami. Ale nie dałam rady.
Jessy: Wybacz. Nie wiem, czemu to opowiadam.
Melania: Bo Ci to pomaga.
Jessy: Dziękuję Melania. Dziękuję za wysłuchanie.
Jessy: Kiedy usłyszałam, że on. Tak niesamowicie się o niego martwię.
Melania: Ja też, Jessy.
Jessy: Czy wiesz, co było ostatnią rzeczą, jaką mu powiedziałam? Że odchodzę z pracy.
Melania: Co??
Jessy: Pokłóciliśmy się. Właściwie to tylko ja się kłóciłam. On się bronił. Wierzyłam, że to on. Oczernił Phila przed policją.
CZYTASZ
Duskwood
ФанфикTa książka będzie inspirowana grą . Będzie dużo faktów z gry ale będą też akcje które w grze nigdy się nie wydarzyły. Mam nadzieję że to opowiadanie wam się spodoba. A tak w ogóle to polecam zagrać w tę grę jest naprawdę zajebista i bardzo realistyc...