Rozdział 12

468 34 6
                                    

Cięcie
Parowanie
Obrót
Cios

Czarnowłosy poleciał jak worek ziemniaków i walnął głucho o ziemię, choć warstwa śniegu zamortyzowała nieco upadek. Jęknął przeciągle.

Stałam na ugiętych nogach, trzymając gardę i balansując w rytmiczny sposób. Postanowiłam dwa miesiące temu, że będę doskonalić Leviego na nowego Kaprala, by choć w minimalnym stopniu mógł mnie zastąpić gdyby coś się stało. Z tego powodu brałam go często do pracy nad planowaniem postępów Oddziału Specjalnego, ale też szkoliłam w zakresie fizycznym. Co prawda na manewrze trójwymiarowym szło mu prawie tak dobrze jak mi, ale w pozostałych dziedzinach mocno odstawał. Strzelanie, walka wręcz i ostrzami - w porównaniu do mnie był początkującym, choć przez te dwa miesiące poczynił pokaźne postępy. Szybko się uczy.

-Znowu lewa noga. Pilnuj jej. To twój słaby punkt. - powiedziałam. Zimno wręcz wrzynało się w moją skórę. Przyszła mroźna zima. Prawda jest taka, że warunki podczas walki nie wyglądają o wiele lepiej. Levi nigdy nawet nie pisnął, że takie lekcje mu nie odpowiadają. Wydawał się nawet zadowolony, o ile jakkolwiek dobrze go odczytałam. Ciężko go było rozszyfrować pomimo, że znałam go już rok. Bardzo dużo zresztą od tego czasu się między nami zmieniło, uświadomiłam sobie przede wszystkim, że mój oddział w pewnym sensie stał się jako taką rodziną. Może nie było między nami idealnie, były kłótnie, nieporozumienia - ale jakoś lepiej nam się razem spędzało czas. Nauczyłam się zaufania, radości z obecności drugiej osoby obok mnie. Właściwie to nauczyłam się tylu rzeczy, że nawet niektórych nie potrafiłam nazwać.

Zacisnęłam szczękę. Nie będę mieć może wyboru czy będę chciała odejść. Bo owszem, chcę tu być, ale doskonale czuję ten powiew przeszłości za mną. Często w nocy czuję jak zimne palce oplatają się wokół mojego gardła i szepczą, że nigdy nie będę prawdziwym Zwiadowcą, że na zawsze zostanę już zimnym mordercą. I myślę, że to po części prawda. Dopóki chowam się za imieniem Kasumi, czego już nie mogę odkręcić, to nikt mnie nigdy nie pozna. 

Czarnowłosy zbierał się powoli do pionu, na trzęsących nogach. Jego twarz wykrzywiał grymas bólu. Walnęłam go idealnie w żebra.

Westchnęłam, a z moich ust wydostała się para. Przyznając się do swoich uczuć to naprawdę szczerze go polubiłam. Nigdy nie miałam przy sobie kogoś, kto po prostu w pełni by mnie akceptował i rozumiał. Nie musiał się ze mną we wszystkim zgadzać - ale mimo to, wciąż przy mnie był. Nie chciał ode mnie niczego innego prócz po prostu mojej osobowości i wspólnego czasu. I nie rozumiałam jakim cudem lubiłam ten fakt, dlaczego i mi również zależało na jego obecności. Przecież jako zabójca od zawsze byłam skazana na samotność, która była jedynym bezpiecznym miejscem, gdzie mogłam odpocząć. Ale mój los się odwrócił wraz z przybyciem do tego Korpusu i poznaniem ludzi, którzy stworzyli ze mną mały i przytulny kąt. 

-Gotowy? - zapytałam nieco ciepłym tonem, spoglądając na chłopaka. Ten skinął głową.

Nastąpiła krótka wymiana ciosów. Powaliłam Leviego znów na śnieg, ale tym razem prawie pociągnął mnie za sobą. Utrzymałam się jednak w pionie.

-Kurwa. Normalnie to zawsze wygrywałem bójki. - warknął, wstając powoli. Było widać, że po dwóch godzinach treningu już nie daje rady. Mocno go dziś obiłam. Czułam z jakiegoś powodu, że mam niewiele czasu i robiłam coraz bardziej intensywne ćwiczenia. Zależało mi, tak cholernie mi zależało, żeby mój oddział gdy zniknę dał sobie radę. Żeby pomimo mojego odejścia, które mogło nastąpić, Levi poradził sobie w tym świecie jako Kapral i dbał o ludzi, na których zaczynało mi zależeć, choć starałam się powstrzymać w sobie te uczucia, a zwłaszcza je okazywać. 

Monotonia || Levi Ackerman x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz