Rozdział 41

187 19 14
                                    

Obudziłam się następnego dnia wieczorem. Mój organizm zdecydowanie regenerował się podczas snu, więc nikt nie zamierzał przerywać mojego odpoczynku. Jednak mimo wszystko przynajmniej raz dziennie musiałam jeść i mieć robiony zastrzyk na serce, więc koło osiemnastej obudził mnie mój brat.

Podał mi tackę z jedzeniem, które wydawało mi się trochę lepszej jakości niż normalnie na stołówce. A przynajmniej było tutaj nieco więcej mięsa. Chociaż to może być sprawka Sashy, która podobno jako pierwsza zgłosiła się by stać w kolejce po moją porcję i przy okazji zjadać te których nie biorę.

Zaczęłam powoli pochłaniać posiłek i dopiero się wybudzałam, a Aiko szykował strzykawkę i lek.

-Wiesz, że będziecie się razem z Levim przez następne dwa tygodnie rehabilitować? - mruknął. Zmarszczyłam brwi. Co?

-Podobno strasznie długo nie spał i wczoraj zrobił takie salto na schodach, że wybił sobie bark. Co prawda nie poważnie, ale jeden kadet podobno usłyszał huk jak Levi przygwoździł o podłogę. Zarzekał się, że przez pierwsze parę sekund myślał, że to piorun gdzieś strzelił. - powiedział spokojnie mój brat. Co jest kurwa? Levi walnął fikołka na stopniach? Musiał być naprawdę mocno zmęczony.

Przypomniałam sobie widok jego poszarzałej twarzy i okropnie wielkich worów pod oczami, które zdawały się być wręcz napuchnięte. Nigdy nie widziałam go w tak złym stanie, a przecież znamy się nie od dziś.

-Wszystko z nim w porządku? - zapytałam zmartwiona. Aiko lekko się uśmiechnął i podał mi zgiętą na pół kartkę z notatnika.

-Sam widziałem to na własne oczy, to nie żaden wymysł Moblita. - odparł. Otworzyłam niepewnie kartkę i spojrzałam na szybki szkic ołówkiem. Przez chwilę marszczyłam brwi, żeby dokładnie zrozumieć co przedstawia obrazek.

Na prostym rysunku był Levi leżący brzuchem na kanapie. Chociaż ciężko nazwać tą pozycję czymś takim jak "leżenie". Głowa zwisała mu poza kanapą, a końcówki włosów dyndały w powietrzu. Nogi miał dziwnie zarzucone w jakimś szpagacie na oparcie, żeby buty nie dosięgały przypadkiem materiału. Nie mówiąc już o rękach, które były powykrzywiane na cztery strony świata, aż dziw, że kości mogą się tak naturalnie ułożyć.

-Tylko nic mu nie mów, Hange chce ten rysunek do swojej kolekcji. - mruknął mój brat.
-Kolekcji? - spytałam. Aiko odchrząknął, ale nic nie odpowiedział. Nie wydobędę z niego tej informacji, za dobrze znam ten dźwięk. Wygadał za dużo i będzie teraz milczeć.

-Liczę, że nie zostawiliście go chociaż w takim stanie. A przynajmniej zdjęliście mu buty, ma pierdolca na tym punkcie. Jeszcze ścianę podeszwami ubrudzi. - odparłam.
-Zatachaliśmy go z Erwinem do sypialni. Nawet się po drodze nie obudził, podobno od dwóch tygodni nie spał. Wyglądał jak zabity, zero reakcji na cokolwiek. Wyobrażasz sobie, że Hange udawała, że rozlewa coś na podłogę i nawet mu brew przez sen nie drgnęła?
-Kurwa mać, to rzeczywiście poważnie.
-No mówię, chyba jeszcze śpi, bo go na stołówce od rana nie było. Ale musi w końcu nadrobić dwa bezsenne tygodnie.

Przez chwilę jeszcze przyglądałam się rysunkowi Leviego. Nie sądziłam, że kiedykolwiek zobaczę go w takiej kuriozalnej pozycji. Uśmiechnęłam się pod nosem. Naprawdę cieszę się, że żyje. Że wróciłam i tutaj jestem. Chociaż martwię się trochę o Leviego, równowagę od zawsze miał w małym palcu, a żeby zlecieć z takim łomotem ze schodów to musiał się postarać. Jemu też się przyda odpoczynek po tych wszystkich wydarzeniach. Nie rozmawialiśmy jeszcze na osobności, ale jestem pewna, że bardzo dużo przeżył. I to dużo nie miłego, patrząc po jego wczorajszym wyglądzie. Naprawdę wyglądał jak trup, chociaż gdy mnie zobaczył to naprawdę się mocno ożywił. Pewnie dlatego nie zwróciłam aż tak na to uwagi.

Monotonia || Levi Ackerman x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz