Rozdział 54

161 11 0
                                    

*POV LEVI*

Jechaliśmy wtuleni w siebie z Norą na wozie. Zwiadowca, który kierował końmi, totalnie nas ignorował, mając już dosyć nocnej zmiany. Lekko już nawet przysypiał, bo głowa mu momentami opadała. Jedynym światłem była oliwna lampa, umieszczona z przodu wozu. Dookoła były jedynie szczere pola i lasy i panowała kompletna cisza. Czułem ciepłe ciało dziewczyny, która opierała głowę na moim ramieniu. Cicho rozmawialiśmy o jakiś głupotach, ale też i o rzeczach ważnych. W każdym razie nie mogliśmy się wspólnie nacieszyć z tego wszystkiego co się stało.

-Myślisz, żeby powiedzieć o nas oficjalnie twojemu oddziałowi? - zapytała Nora, gdy zatopiłem palce w jej włosach.

-Czy ja wiem... szczyle mają jeszcze po szesnaście lat, będą to przeżywać bardziej niż walkę z tytanami. - mruknąłem niepewnie. Jakoś nie leżało mi zbytnio, żeby więcej osób wtykało nos w nasze prywatne sprawy i związek. Za chwilę powstałoby mnóstwo plotek i rozniosło by się w szybkim tempie nawet poza Korpus Zwiadowczy.

-Ta, to chyba nie za dobry pomysł. - westchnęła.
-Ale nie mam ochoty w obecnej sytuacji się aż tak z nami kryć. - odparłem. Nora delikatnie się uśmiechnęła.

-To prawda, wcześniej nawet nie mogliśmy zbyt długo ze sobą rozmawiać na osobności, bo od razu się wszyscy ciekawsko na nas patrzyli.
-Teraz można mieć to w dupie, w końcu za niedługo i tak zmienisz nazwisko na moje.

Norę na chwilę przytkało, przez co szybko się zreflektowałem.

-W sensie jak będzie ci się chciało, nic koniecznego. - dodałem szybko.
-Nie... właściwie o tym po prostu nie myślałam... Nora Ackerman, co? Brzmi ciekawie. - zaśmiała się delikatnie. Lekko podniosłem kącik ust do góry. Brzmi całkiem nieźle. Nawet bym powiedział, że naprawdę ładnie.

-Chyba, że wolałbyś moje nazwisko. Twoje z tego co wiadomo przynosi pecha. - zażartowała, patrząc w moje oczy. Jej zielone, kocie oczy uważnie przejechały po mojej twarzy.

-Levi Usher? Chyba mi niezbyt pasuje. - odparłem, chociaż nie miałem w żadnym stopniu negatywnego tonu.

-Zresztą to trochę dziwne jak mąż zmienia na nazwisko żony. - odparłem. Szczerze mówiąc to nie miałbym nic przeciwko, chociaż to dosyć dziwna myśl. Ale fakt, myśląc o dzieciach, to nie chciałbym żeby stare rodowe problemy w jakiś sposób je dopadły. Chociaż z drugiej strony to nie takie ciężkie żeby wychwycić kto jest Ackermanem, w końcu nasze "przebudzenie" i umiejętności są bardzo charakterystyczne.

-Później się będziemy nad tym zastanawiać. - odparłem zbywająco. Na razie nie ma co nad tym myśleć, to w końcu tylko jakieś luźne spekulacje.

Nora mi przytaknęła. Na chwilę zapadła cisza, podczas której znowu się we mnie wtuliła. Akurat wjechaliśmy już na dziedziniec, a zwiadowca powoli się zatrzymał. Obrócił się do nas powoli, będąc tak zmęczonym, że nawet nie załapał, że przytulam dziewczynę. Miał ogromne worki pod oczami.

-Kim jeste... jesteście? - zapytał wysuszonym głosem, przysypiając w połowie zdania. Nora leciutko się zaśmiała na ten widok. Nawet nie kojarzy naszych twarzy przez zmęczenie.

-Kiedy ostatnio spałeś, kadecie? - zapytała, swoim porucznikowym, oficjalnym tonem. Chyba było to jednak nieco zbyt trudne pytanie, dla kogoś komu pewnie miesza się ranek i wieczór, bo chłopak zawiesił się i przez kilkanaście sekund nie odpowiadał, patrząc na nas tępo. W końcu jednak zamrugał dwa razy i zrobił coś na pozór uśmiechu.

-A my dzisiaj mamy, w sensie jest...?
-Sobota. - odpowiedziałem poważnie, chociaż patrzyłem kątem oka na rozbawioną Norę obok mnie.

-Aha... to dobrze, że jest dziś, a nie jutro jak wczoraj. - odparł, kiwając głową.

Monotonia || Levi Ackerman x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz