Rozdział 8

428 33 16
                                    

-NOOOORAAAA, WSTAWAJ POŁUDNIE JUŻ DAWNO MINĘŁO!
-Sklej się Calcium, nie spałam trzy noce.
-Tak, ale śpisz już ponad dwadzieścia cztery godziny i podobno Hycel ma ci zrobić jakiś zastrzyk na serce.
-Niech zrobi mi przez sen.
-Mówił, że masz coś zjeść.
-Jak chce żebym wstała, to niech się sam pofatyguje. Bez ofiar się nie obędzie.
-Podobno gada z Erwinem.

Otworzyłam oczy i spojrzałam na Calciuma, który spoglądał na mnie, opierając się o barierkę łóżka. Spałam na górnej pryczy.

-Jak to jest Erwin i nikt mnie nie powiadomił? - mruknęłam, obracając się na bok.
-No mówię ci, zero z tobą kontaktu od doby. Equm chciał ci już wsypywać amfę do nosa, bo stwierdził, że w śpiączkę zapadłaś. - powiedział chłopak, wchodząc na materac. Mieścił się na styk pomiędzy łóżkiem a sufitem. Był bez koszulki, dzięki czemu zaczęłam rozumieć dlaczego tak cholernie ciągnie do niego inne laski.

Wydałam z siebie jakiś niekontrolowany dźwięk i znów zamknęłam oczy. Zamiast ładnego chłopaka wolę spać. Calcium nie zamierzał jak zwykle odpuścić.

-Wstawaj kurwaa.
-Spierdalaaaaj.
-Ni chuja, Hycel kazał mi cię zaprowadzić na obiad.
-Kurwaaaa, nieeeee...
-Wstawaj grubasie. - mruknął Calcium, biorąc mnie na ręce. Chwyciłam się rozpaczliwie barierki, by zatrzymać dla siebie chociaż jeszcze trochę snu.

-NO NIE SZARP SIĘ!
-OKAŻ LITOŚĆ, CHŁOPIE!!!

W tym momencie drzwi od łazienki się otworzyły, ukazując przyćpaną twarz Equma.

-Dziwna pozycja do anala. - powiedział, a Calcium od razu mnie puścił, przez co pierdolnęłam o podłogę. Poczułam swoją ranę na szyi aż zasyczałam. Już raczej nie zasnę, za bardzo się wybudziłam.

-Mówi ten, co zwierzęta ruchał. - odwarknęłam, zbierając się powoli z parkietu.

-Raz się mi kurwa pomyliło.
-Z CZYM CI SIĘ KURWA POMYLIŁ LABRADOR?!
-Z dziewczynką z kucykami.
-Nie no kurwa, Calcium, twój brat chce się dostać na wyższą uczelnie duchowną.
-Nora, to nie jest mój brat, to zoofil.
-Wiesz co kurwa, sam tego zjebanego krasnala robisz w dupe. - mruknął urażony Equm.
-Pierdol się. - warknęłam do brązowowłosego.
-Ale ty to robisz. - odpowiedział.
-Calcium mogę mu przyjebać?
-Zostaw chociaż kawałek twarzy dla mnie.

Zanim zdążyliśmy się rzucić na Equma, do pokoju wszedł mój brat. Spojrzał się na nas wszystkich jak na ostatnich pojebów.

-Mam zacząć od dobrej czy od złej wieści? - spytał.
-I tak cud, że w końcu przyszła jakaś dobra. Dawaj ją. - odparł Calcium.
-No to zostajemy do koronacji Historii w Korpusie Zwiadowców.
-A ta zła? - spytałam.
-Szef zaraz po uroczystości tutaj przyjeżdża.

Zapadła cisza. Pewnie chce rozmawiać z Erwinem. Co z nami będzie? Pewnie wszystko będzie się kręcić wokół reszty zbuntowanych oddziałów. Co mam o tym myśleć? Władza się zmieniła, teraz nie będziemy musieli pilnować arystokratów, którzy mogli wygadać za dużo.

-Chwila, a za ile ta koronacja? - spytał Equm.
-Jutro popołudniu.

Wszyscy staliśmy w ciszy. Naprawdę nie wiadomo co z nami będzie. Jesteśmy ostatnimi z naszego Korpusu. Nawet jeśli zdołamy wybić wszystkich zdrajców, to jakim cudem będziemy wykonywać w piątkę wszystkie zlecenia? Poza tym co to będą za misje? Będziemy dalej mordować? Co robić? Nasz Korpus był przydatny poprzedniej władzy, nie tej.

-Nie zastanawiajmy się za dużo. Nora, chodź coś zjeść. Połowy Zwiadowców i tak nie ma w bazie, ci na siłach przeszukują obrzeża tej jaskini, z której wyszedł Rod Reiss. - powiedział Hycel, kładąc mi rękę na ramieniu. Cholera, kiedy ja odpoczywałam on wszystko ogarniał. Przecież ja tu jestem dowódcą.

Monotonia || Levi Ackerman x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz