Rozdział 36

203 13 16
                                    

Został jeden dzień do walki z KRZYKIEM. Wszędzie panował chaos i nerwowa atmosfera. Postanowiliśmy moim oddziałem poświęcić ostatnie godziny na trening. Głównie własny, chociaż przy okazji doszkalaliśmy żandarmów. Byli pod wrażeniem naszych umiejętności.

Ze zwiadowców na bitwę miał pojechać oddział Leviego bez Erena i reszta oddziału Hange, plus kilku ludzi których sobie dobrała. Mieli zajmować się głównie zdejmowaniem krzątających się tytanów, a dopiero w ostateczności wchodzić w walkę z wrogiem. Ale i tak każdy doskonale wiedział jak to prawdopodobnie będzie wyglądać - jeden wielki rozlew krwi.

Gdy nastało południe żandarmi się zawinęli, dziękując nam pokornie za trening. Naprawdę coraz bardziej się zastanawiam czy Aiko mówił prawdę, że "tylko kulturalnie sobie z nimi porozmawiałem z Erwinem na spotkaniu tydzień temu".

Zostałam tylko ja ze swoim oddziałem i oddziałem Leviego. Wyjątkowo był też z nami Erwin, który przyglądał się jak walczę z Calciumem. Nie ćwiczyliśmy jak zwykle na placu treningowym przy Korpusie, tylko wybraliśmy się w miejsce gdzie Eren bez problemu może ćwiczyć utwardzenie. Dookoła rozlegał się gęsty las, a głębokie zapadnięcie w ziemi pozwalało mi w razie czego wyhamować i zmienić poziom prędkości na sprzęcie trójwymiarowym. Nauczyłam się używać trzykrotnej i czterokrotnej prędkości, choć z tą ostatnią miałam jeszcze trochę problemów. Nie miałam w niej zbyt dobrej skrętności, a uprzęże wpijały mi się boleśnie w ciało, nawet przez grube ubrania. Tak czy siak przez ten cały czas bardzo mocno podskoczyłam w umiejętnościach na sprzęcie, korzystam z niego płynnie i zabójczo.

Miał dziś jeszcze przyjechać Szef, żeby wszystkiego doglądnąć. Stresowało nas to dodatkowo, więc intensywnie ćwiczyliśmy moim oddziałem. Panowało dookoła duszne lato, więc praktycznie ze wszystkich lał się pot. Ja zostawiłam na sobie tylko swoje wojskowe spodnie, czarną podkoszulkę bez ramiączek i tego samego koloru kamizelkę kuloodporną, która jednak była nieco krótsza od typowych - bo zakrywała mi jedynie klatkę piersiową, a nie brzuch. Było to ze względu na to, że potrzebuje elastyczności w swoich ruchach i nic nie może mi przeszkadzać.

Przez kilka długich godzin ćwiczyłam ze swoimi żołnierzami, a młodziki uważnie się nam przyglądały. Levi też był widocznie spięty przyjściem Szefa, bo kręcił się wyjątkowo niespokojnie po okolicy, rozmawiając z Erwinem, który próbował go delikatnie uspokajać. Nie za wiele to dawało, ale przynajmniej próbował.

W końcu kiedy po raz kolejny wygrałam pojedynek z Calciumem, młodziaki postanowiły pierwszy raz od kilku godzin do nas podejść.

-Nora, nie za długo już ćwiczycie? Powinniście trochę odpocząć przed walką. - powiedział Eren, który wyjątkowo się z nami zabrał.

-Właśnie, pocę się od samego patrzenia jak walczycie. - dodał Connie. Westchnęłam i podałam rękę Calciumowi, żeby pomóc mu wstać.

-Od tego treningu może zależeć jak sobie jutro poradzimy. - odpowiedziałam, patrząc kątem oka jak Levi do nas podchodzi. Kilka metrów dalej Aiko dyskutował z Erwinem. Equm natomiast dzielił nożem kreski z prochu strzelniczego.

-Szczeniaki mają rację, powinniście zrobić sobie przerwę. - odparł Levi, stając obok mnie. Spojrzeliśmy sobie w oczy - oboje byliśmy zmartwieni tym wszystkim co się dzieje. Słońce grzało na nas niemiłosiernie, a liście na drzewach stały w bezruchu. Brakowało dziś jakiegoś rześkiego wiatru. Trawa pod naszymi stopami była już lekko wysuszona. Dopiero co zaczął się lipiec, a słońce już nie ma litości.

-Levi, nie... - zaczęłam, ale po moich plecach przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Dreszcz tak mroźny i lodowaty, aż napięło się całe moje ciało. Doskonale wiedziałam co to oznacza. Reszta mojego oddziału też już wyczuła, bo wszyscy przenieśliśmy wzrok w stronę leśnej drogi.

Monotonia || Levi Ackerman x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz