Prolog

762 35 59
                                    

Wbrew temu, co sporo osób o nim myślało, Levi naprawdę troszczył się o innych. A przynajmniej o tych „innych", których dopuścił do swojego otoczenia. O szaleńców, którzy mieli wystarczająco odwagi, by próbować go oswoić.

W przeciągu ostatnich paru lat udało się to aż dwójce ludzi.

Farlan i Isabel zaryzykowali zbliżenie się do Leviego i odkryli zdumiewający sekret. Ten niski i małomówny mężczyzna, uznawany przez wielu za najniebezpieczniejszego człowieka w Podziemiu, wcale nie aspirował do bycia liderem. Tak naprawdę chciał być sługą.

Mógł sprawiać wrażenie aspołecznego typa, nieprzyjmującego rozkazów od nikogo, ale w rzeczywistości żył po to, by robić rzeczy dla innych.

Najpierw dla swojej matki, potem dla zbira, który go przygarnął i wreszcie dla dwójki współlokatorów. Kenny ostrzegł kiedyś, że ta cecha go zgubi:

- Jesteś jak pies, czekający na idealnego właściciela, dla którego mógłby merdać ogonem – rzucił, uśmiechając się krzywo spod tego swojego durnego kapelusza. – Poradziłbym ci, byś został bezpańskim kundlem, ale wiem, że w naszym przypadku to niemożliwe.

„Naszym". Zupełnie jakby on też nie miał innego wyjścia, niż komuś służyć. Tylko komu? Levi nie potrafił sobie wyobrazić, by facet zwany „Rozpruwaczem" był posłuszny komukolwiek.

- Tacy już jesteśmy – po chwili dodał Kenny. - Żeby czuć się spełnionymi, musimy być na czyjejś smyczy. Pozostaje nam tylko jedno... – popatrzył chłopcu prosto w oczy i z powagą dokończył: - Starannie wybrać tego, który założy nam obrożę.

Jeszcze tego samego dnia odszedł. Zupełnie jakby chciał podkreślić, że to nie on powinien być dla protegowanego tym kimś.

Levi tak bardzo go za to nienawidził.

Chociaż zdarzały się też chwile, gdy był mu za to wdzięczny. Czasem jadł kolację z Farlanem i Isabel, wsłuchując się w ich śmiech i miał wrażenie, że rozumie, dlaczego Kenny go zostawił.

To była ostatnia szansa. Gdyby mieszkali ze sobą jeszcze chwilę dłużej, przywiązanie Leviego osiągnęłoby taki poziom, że byłby skłonny oddać zabójczemu opiekunowi rękę, nogę, serce i w ogóle wszystko, co miał. Kenny musiał to wyczuć i dlatego podjął taką, a nie inną decyzję. Uczynił coś, na co żaden inny zbir z Podziemia by się nie zdobył: zrezygnował z doskonale zapowiadającej się prawej ręki. Nie wychował Leviego po to, by pewnego dnia uczynić go swoim narzędziem.

Wychował go, by w odpowiednim momencie odejść.

Doskonale wiedział, że w sercu Leviego zostanie dziura zarezerwowana dla osoby, której okazywało się bezgraniczną lojalność. I że Levi - wystarczająco biegły w posługiwaniu się nożem - nie wypełni tej pustki pierwszym lepszym kryminalistą, kolekcjonującym utalentowanych podwładnych. Wybierze, kogo tylko zechce. Nie tego, kogo będzie musiał.

To właśnie był dar Kenny'ego – pozwolił Leviemu wybrać.

A Levi wybrał Farlana i Isabel.

Troszczył się o tę dwójkę z taką samą starannością, z jaką dbał o czystość w ich wspólnym domu. Kiedy wydawał polecenia, to nie po to, by zdobyć coś dla siebie, ale żeby zapewnić towarzyszom bezpieczeństwo. Nie wyciągał noża na tych, którzy nazywali go „kurduplem", lecz na tych, którzy ośmielili się zaszkodzić jego przyjaciołom. Pieniądze, które gromadził dzięki skradzionemu sprzętowi do trójwymiarowego manewru, zbierał przede wszystkim dla Farlana i Isabel, a dla siebie tylko przy okazji.

Ten drań Kenny niestety miał co do niego rację: był liderem, ale tak naprawdę sługą.

Kiedyś Levi nie znosił tej części swojej osobowości, ale z czasem nauczył się ją akceptować.

Wolność wybrania tego, za kim się idzie, to też rodzaj wolności. Był sługą, ale nie niewolnikiem. I przede wszystkim wiedział, że pokoje w jego sercu były zajmowane przez właściwe osoby.

Farlan i Isabel. Dwójka głupoli, z których jedno zapominało o opuszczeniu klapy w sedesie, a drugie notorycznie myło podłogę brudną wodą. Niby tacy dziecinni, ale jednak nieprawdopodobnie waleczni. Mieli silne, pełne aspiracji spojrzenia - zawsze skierowane w górę, ku wielkim marzeniom... a zarazem wciąż pełne niewinności, tak rzadko spotykanej u osób, które całe życie spędziły w bezlitosnym Podziemiu.

Ludzie, których warto było pokochać, wobec których chciało się być lojalnym.

Levi zrobiłby dla nich wszystko!

Czasem, gdy mknął między budynkami w Podziemiu na sprzęcie do trójwymiarowego manewru z przyjaciółmi u boku, czuł, że może wszystko.

Aż przyszedł dzień, gdy nie miał już nikogo, dla kogo warto było móc cokolwiek...

Notka autorki

Tak, wiem - na Wattpadzie i Ao3 istnieje już całe mnóstwo fików o podobnej tematyce. Niektóre z nich są naprawdę świetne! 

Moja wersja jest "kolejną z wielu", ale mam nadzieję, że mimo wszystko odnajdziecie w niej coś nowego. Czasem będzie poważnie, czasem wesoło... a czasem nawet gorąco ;)

(Rozdziały z seksem będą miały znacznik "R18)

Ten fik może być traktowany jako prequel "Najdłuższych wakacji", ale oba opowiadania mogą być też czytane niezależnie. Jeśli zdecydujecie się przeczytać tylko jeden, na pewno się nie zgubicie. 

Trzymajcie się cieplutko i do następnego!

Trzymajcie się cieplutko i do następnego!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Puste pokoje (Eruri)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz