Rozdział 53 - Noc zwierzeń (część 2)

228 27 349
                                    

Ogień w misie zaczął już trochę przygasać, więc Levi przechylił się, by sięgnąć do sterty drewna. Gałązka została ciśnięta w płomienie, sprawiając, że w powietrze wystrzeliło kilka iskier.

- Więc... twój pierwszy raz był z uroczym młodym chłopakiem, którego chciałeś ocalić przed „napalonymi mięśniakami"? – padło pytanie.

Levi tak głęboko się zamyślił, że dopiero po chwili przypomniał sobie, o czym rozmawiali.

Erwin oparł policzek na dłoni i zapatrzył się na rozmówcę rozmarzonym wzrokiem.

- Nie wiem, dlaczego, ale wyobrażałem sobie coś bardziej dramatycznego – przyznał się z lekkim uśmiechem.

- Czyli co? – zaśmiał się Levi. Pociągnął łyk wina, po czym zapytał: - Że wyrwałem kogoś na ulicy, zaciągnąłem go do domu, a potem przekonałem go, by zerżnął mnie na tym samym stole, przy którym Kenny upijał się w sztok?

- Cóż za ekscytująca perspektywa. W mojej wizji jeszcze przykładałeś komuś nóż do gardła i warczałeś: „spróbuj dość przede mną, a nie żyjesz!"

- Naprawdę myślisz, że powiedziałbym coś takiego?

Levi nie wiedział, czy powinien być zbulwersowany czy rozbawiony. Erwin jedynie wzruszył ramionami.

- Na pewno istnieją ludzie, którym coś takiego by się spodobało – powiedział zdawkowym tonem.

Naprawdę? – Levi miał ochotę zapytać. – A czy są w tym pomieszczeniu?

Na szczęście w ostatniej chwili ugryzł się w język. Flirtowanie po pijaku znajdowało się niebezpiecznie blisko seksu po pijaku - a przecież postanowił tego uniknąć.

- Tak zupełnie poważnie, to... - westchnął po chwili. – Moje podejście do "tych spraw" nie jest tak do końca... normalne. Tamten chłopak pomógł mi to w sobie odkryć. Wiedział, czego potrzebuję, więc zgodził się na wszystkie moje dziwne prośby.

- Miałeś „dziwne" prośby?

Erwin zadał pytanie z taką miną, jakby wyobrażał sobie coś sprośnego. Levi zgromił go wzrokiem.

- Nie chodziło o żadne durnowate fetysze – wycedził, przewracając oczami. - Jak już zapewne zauważyłeś, nie ufam ludziom. Nie mógłbym tak po prostu tarzać się z kimś w pościeli, wiedząc, że w każdej chwili może mnie dotknąć.

- To ma sens. – Smith spuścił wzrok.

- Dlatego zawsze uprawiam seks w taki sam sposób. Związuję komuś ręce, a potem go ujeżdżam.

Erwin przez chwilę wpatrywał się w płomienie zamyślonym wzrokiem, aż wreszcie powiedział:

- Bo... w ten sposób masz pełną kontrolę nad sytuacją?

- Taa, geniuszu, dokładnie tak – wzdychając, potwierdził Levi.

Za wyjątkiem jednej sytuacji, gdy miziałem się na taborecie z takim jednym gościem.

Miał cichą nadzieję, że Erwin jednak coś z tego pamięta. Dobrze by było, gdyby zarozumialec z wielkimi brwiami połączył fakty i zrozumiał, dlaczego ich zbliżenie było dla Leviego tak wyjątkowe. Że on sam był postrzegany przez Leviego zupełnie inaczej niż reszta.

- Tamten chłopak, z którym miałeś swój pierwszy raz... - Erwin zagaił w taki sposób, jakby nie był pewien, czy powinien o to pytać. - Spotkałeś go jeszcze kiedyś?

- Nie. – Dłonie Leviego zacisnęły się w pięści. - Następnego dnia Burdel Mama oddała go jakiemuś tłuściochowi, który sponiewierał go na śmierć.

Puste pokoje (Eruri)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz