Ogień w misie zaczął już trochę przygasać, więc Levi przechylił się, by sięgnąć do sterty drewna. Gałązka została ciśnięta w płomienie, sprawiając, że w powietrze wystrzeliło kilka iskier.
- Więc... twój pierwszy raz był z uroczym młodym chłopakiem, którego chciałeś ocalić przed „napalonymi mięśniakami"? – padło pytanie.
Levi tak głęboko się zamyślił, że dopiero po chwili przypomniał sobie, o czym rozmawiali.
Erwin oparł policzek na dłoni i zapatrzył się na rozmówcę rozmarzonym wzrokiem.
- Nie wiem, dlaczego, ale wyobrażałem sobie coś bardziej dramatycznego – przyznał się z lekkim uśmiechem.
- Czyli co? – zaśmiał się Levi. Pociągnął łyk wina, po czym zapytał: - Że wyrwałem kogoś na ulicy, zaciągnąłem go do domu, a potem przekonałem go, by zerżnął mnie na tym samym stole, przy którym Kenny upijał się w sztok?
- Cóż za ekscytująca perspektywa. W mojej wizji jeszcze przykładałeś komuś nóż do gardła i warczałeś: „spróbuj dość przede mną, a nie żyjesz!"
- Naprawdę myślisz, że powiedziałbym coś takiego?
Levi nie wiedział, czy powinien być zbulwersowany czy rozbawiony. Erwin jedynie wzruszył ramionami.
- Na pewno istnieją ludzie, którym coś takiego by się spodobało – powiedział zdawkowym tonem.
Naprawdę? – Levi miał ochotę zapytać. – A czy są w tym pomieszczeniu?
Na szczęście w ostatniej chwili ugryzł się w język. Flirtowanie po pijaku znajdowało się niebezpiecznie blisko seksu po pijaku - a przecież postanowił tego uniknąć.
- Tak zupełnie poważnie, to... - westchnął po chwili. – Moje podejście do "tych spraw" nie jest tak do końca... normalne. Tamten chłopak pomógł mi to w sobie odkryć. Wiedział, czego potrzebuję, więc zgodził się na wszystkie moje dziwne prośby.
- Miałeś „dziwne" prośby?
Erwin zadał pytanie z taką miną, jakby wyobrażał sobie coś sprośnego. Levi zgromił go wzrokiem.
- Nie chodziło o żadne durnowate fetysze – wycedził, przewracając oczami. - Jak już zapewne zauważyłeś, nie ufam ludziom. Nie mógłbym tak po prostu tarzać się z kimś w pościeli, wiedząc, że w każdej chwili może mnie dotknąć.
- To ma sens. – Smith spuścił wzrok.
- Dlatego zawsze uprawiam seks w taki sam sposób. Związuję komuś ręce, a potem go ujeżdżam.
Erwin przez chwilę wpatrywał się w płomienie zamyślonym wzrokiem, aż wreszcie powiedział:
- Bo... w ten sposób masz pełną kontrolę nad sytuacją?
- Taa, geniuszu, dokładnie tak – wzdychając, potwierdził Levi.
Za wyjątkiem jednej sytuacji, gdy miziałem się na taborecie z takim jednym gościem.
Miał cichą nadzieję, że Erwin jednak coś z tego pamięta. Dobrze by było, gdyby zarozumialec z wielkimi brwiami połączył fakty i zrozumiał, dlaczego ich zbliżenie było dla Leviego tak wyjątkowe. Że on sam był postrzegany przez Leviego zupełnie inaczej niż reszta.
- Tamten chłopak, z którym miałeś swój pierwszy raz... - Erwin zagaił w taki sposób, jakby nie był pewien, czy powinien o to pytać. - Spotkałeś go jeszcze kiedyś?
- Nie. – Dłonie Leviego zacisnęły się w pięści. - Następnego dnia Burdel Mama oddała go jakiemuś tłuściochowi, który sponiewierał go na śmierć.
CZYTASZ
Puste pokoje (Eruri)
Hayran KurguLevi wcale nie chciał polubić Hanji. Ani Erwina. Ani żadnego innego popaprańca należącego do Korpusu Zwiadowczego. Po śmierci Farlana i Isabel obiecał sobie, że pozostanie samotnikiem i do nikogo się nie przywiąże. W końcu lubić kogoś to martwić się...