Rozdział 11 - Zabawa w berka

365 33 109
                                    

- Żołnierze, zbiórka!

Rozległ się tupot stóp i sześć osób ustawiło się w równej linii. Wszyscy jak jeden mąż uderzyli się pięściami w torsy.

Za wyjątkiem Leviego, który jak zawsze zasalutował z lekkim opóźnieniem.

Co prawda należał do Korpusu Zwiadowczego już od jakiegoś czasu i z każdym dniem czuł się tutaj swobodniej, jednak wciąż nie ogarniał cholernego protokołu. Zresztą, towarzysze z oddziału wcale tego po nim nie oczekiwali. Doskonale wiedzieli, że nie przeszedł formalnego szkolenia wojskowego i od pewnego czasu nie zwracali uwagi na jego potknięcia.

Jednak dzisiaj coś się zmieniło.

Oprócz Mike'a, Gelgara i Nanaby, z którymi Levi miał już w miarę dobre relacje, na placu treningowych stawiły się dwie nowe osoby.

Widząc spóźniony salut dawnego zbira Henning uśmiechnął się z politowaniem i szepnął coś do ucha stojącej obok Lynne. Levi oddałby cały swój miesięczny żołd, by móc podejść do gówniarza i zapodać mu wychowawczego kopniaka w dupsko.

Tyle oddziałów... - myślał, zaciskając zęby. – W cholernym Korpusie jest TYLE oddziałów, a ten zadufany w sobie smarkacz musiał trafić AKURAT do nas! Od zawsze wiedziałem, że Bóg mnie, kurwa, nienawidzi!

Henning i Lynne szybko zapomnieli o spóźnionym salucie. Cała ich uwaga była teraz skupiona na jasnowłosym mężczyźnie, który zatrzymał się przed grupą i splótł dłonie za plecami.

- Nazywam się Erwin Smith – przedstawił się donośnym głosem. – Dowodzę Drugim Oddziałem Zwiadowców nazywanym też potocznie Oddziałem Erwina.

Zarozumiały gówniarz i jego koleżanka próbowali sprawiać wrażenie poważnych i zdyscyplinowanych, jednak zdradzały ich zaróżowione policzki. Erwin musiał mieć całkiem niezłą reputację w Korpusie Kadetów, bo ci dwoje wpatrywali się w niego jak w Boga, który zstąpił z niebios.

- Dzisiaj weźmiecie udział w pierwszym wspólnym treningu, który... jak mam nadzieję... stanie się początkiem długiej i owocnej współpracy. Wkrótce przekonacie się, że Korpus Zwiadowczy różni się od pozostałych frakcji wojskowych. Ze względu na dużą liczbę zgonów, jesteśmy wobec siebie mniej formalni i w dniach wolnych od służby nawiązujemy ze sobą bliższe relacje. W tym również z przełożonymi. Co jednak nie znaczy, że łańcuch dowodzenia przestaje istnieć. Choć jestem otwarty na nawiązanie przyjaźni z każdym człowiekiem, który u mojego boku stawia czoła tytanom, miejcie na uwadze, że jestem również waszym dowódcą i oczekuję waszego bezwarunkowego posłuszeństwa. Spocznij!

Żołnierze zrezygnowali z salutu na rzecz bardziej komfortowych pozycji. Levi ponownie zareagował z pewnym opóźnieniem. I, podobnie jak poprzednim razem, ujrzał na twarzy Henninga złośliwy uśmieszek.

Mam nadzieję, że dzisiaj znowu będziemy ćwiczyli akcję ratunkową – pomyślał mściwie. – Widziałem w okolicy bardzo obiecujący ul. I mrowisko z dołkiem, które idealnie by się nadawało na czyjś zakuty łeb...

- Domyślam się, że kiedy byliście jeszcze w Korpusie Szkoleniowym, zdążyliście usłyszeć na temat mojego oddziału różne plotki – ciągnął Erwin. – Niektórzy nazywają nas „Zabójczym Oddziałem", ponieważ mamy na koncie największą liczbę zabitych tytanów.

Henning dumnie wypiął pierś, całą swoją posturą dając do zrozumienia, jak bardzo jest zdeterminowany, by mieć swój udział w imponujących statystykach.

- Nie lubię tej nazwy – po chwili westchnął Smith.

Nowi żołnierze popatrzyli na niego ze zdumieniem.

Puste pokoje (Eruri)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz