Rozdział 2 - Wymuszona integracja

503 34 236
                                    

- Tytany są najgłośniejsze ze wszystkich znanych stworzeń. Ich jęki można usłyszeć z odległości paru kilometrów! Fascynujące, prawda?

Levi stał w kolejce po obiad. Hanji była tuż za nim. Gęba nie zamykała jej się nawet na chwilę.

- W sumie... jęki to u tytanów rzadkość – stwierdziła. – Ogólnie prawie się ze sobą nie komunikują. Choć parę razy widziałam, jak sapały. Robiły to jakoś w taki sposób: Huhu... huhu... huhu!

Levi czuł na sobie zażenowane spojrzenia stojących w pobliżu osób. Kilkoro żołnierzy obróciło się przez ramię, by po chwili wydać zrezygnowane westchnienie i szepnąć do kolegów: „a, to tylko pułkownik Hanji".

Levi zaczął myśleć, że nie wydarzy się już nic głupszego, ale wtedy upierdliwa baba pochyliła się nad jego uchem.

- Najbardziej pobudzone wydają się, gdy stoisz na wysokim drzewie i nie mogą cię dosięgnąć. Niektóre wywalają wtedy języki i gapią się na ciebie jak krowy na wóz pełen siana. O tak!

Przybysz z Podziemia popatrzył na głupkowatą minę Hanji. To był błąd. Ta baba była tak zdeterminowana, by odegrać głodnego tytana, że przypadkowo zeżarła kozę z nosa.

Poważnie? – pomyślał przerażony Levi.

XXX

- Gdy głębiej się nad tym zastanowić, to one świetnie nadają się na źródła energii.

Na kolację podano pieczone ziemniaki. Hanji nabiła jednego z nich na widelec i energicznie nim gestykulowała. Levi śledził ten ruch, przysięgając w duchu, że jak choćby okruszek spadnie na blat, ktoś zapłaci za to głową!

A konkretniej taki jeden ktoś, kto znowu bez pozwolenia dosiadł się do jego stolika.

- No bo popatrz... – Hanji ugryzła kawałek ziemniaka, po czym wznowiła monolog. – Tytany w ogóle się nie męczą. Jak taki cię zobaczy, to może biec bez końca. Więc pomyślałam sobie, że jakby zaprząc go do koła w kuźni, to byłby o wiele wydajniejszy od osła.

- A jak zamierzasz zmusić go, by się ruszył? – wyrwało się Leviemu.

Gdy tylko ostatnie słowo opuściło jego usta, przeklął samego siebie. Niech to szlag! Poprzysiągł sobie, że co by się nie działo, nie pozwoli wciągnąć się w tę durną rozmowę.

Hanji wbiła zamyślony wzrok w sufit i po chwili oznajmiła:

- Moglibyśmy zawiesić jakiegoś człowieka na wędce i podsunąć mu pod nos, by ganiał za nim jak głupi.

Na wędce? Człowieka?!

Z wrażenia Levi zastygł w bezruchu. Ziemniak, którego właśnie miał połknąć, zsunął się z widelca i upadł na talerz.

Poważnie?!

XXX

- Z jakiegoś powodu nie zjadają zwierząt. Gdyby miały trochę oleju w głowie, atakowałyby nasze konie, by uniemożliwić nam ucieczkę. Ale tego nie robią, więc zaczęłam się zastanawiać, czemu akurat uwzięli się na ludzi. Może chodzi im o zapach? Gdybym wysmarowała się końskim łajnem...

Musiała mówić o tym AKURAT przy jedzeniu?!

Levi zdecydował, że to już przegięcie. Przez cały zeszły tydzień pozwolił Hanji dosiadać się do siebie podczas każdego posiłku i bredzić o tytanach, ale dzisiaj osiągnął granicę. Po prostu, kurwa, nie wytrzyma, i trzepnie tę okularnicę w łeb!

Puste pokoje (Eruri)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz