- Tytany są najgłośniejsze ze wszystkich znanych stworzeń. Ich jęki można usłyszeć z odległości paru kilometrów! Fascynujące, prawda?
Levi stał w kolejce po obiad. Hanji była tuż za nim. Gęba nie zamykała jej się nawet na chwilę.
- W sumie... jęki to u tytanów rzadkość – stwierdziła. – Ogólnie prawie się ze sobą nie komunikują. Choć parę razy widziałam, jak sapały. Robiły to jakoś w taki sposób: Huhu... huhu... huhu!
Levi czuł na sobie zażenowane spojrzenia stojących w pobliżu osób. Kilkoro żołnierzy obróciło się przez ramię, by po chwili wydać zrezygnowane westchnienie i szepnąć do kolegów: „a, to tylko pułkownik Hanji".
Levi zaczął myśleć, że nie wydarzy się już nic głupszego, ale wtedy upierdliwa baba pochyliła się nad jego uchem.
- Najbardziej pobudzone wydają się, gdy stoisz na wysokim drzewie i nie mogą cię dosięgnąć. Niektóre wywalają wtedy języki i gapią się na ciebie jak krowy na wóz pełen siana. O tak!
Przybysz z Podziemia popatrzył na głupkowatą minę Hanji. To był błąd. Ta baba była tak zdeterminowana, by odegrać głodnego tytana, że przypadkowo zeżarła kozę z nosa.
Poważnie? – pomyślał przerażony Levi.
XXX
- Gdy głębiej się nad tym zastanowić, to one świetnie nadają się na źródła energii.
Na kolację podano pieczone ziemniaki. Hanji nabiła jednego z nich na widelec i energicznie nim gestykulowała. Levi śledził ten ruch, przysięgając w duchu, że jak choćby okruszek spadnie na blat, ktoś zapłaci za to głową!
A konkretniej taki jeden ktoś, kto znowu bez pozwolenia dosiadł się do jego stolika.
- No bo popatrz... – Hanji ugryzła kawałek ziemniaka, po czym wznowiła monolog. – Tytany w ogóle się nie męczą. Jak taki cię zobaczy, to może biec bez końca. Więc pomyślałam sobie, że jakby zaprząc go do koła w kuźni, to byłby o wiele wydajniejszy od osła.
- A jak zamierzasz zmusić go, by się ruszył? – wyrwało się Leviemu.
Gdy tylko ostatnie słowo opuściło jego usta, przeklął samego siebie. Niech to szlag! Poprzysiągł sobie, że co by się nie działo, nie pozwoli wciągnąć się w tę durną rozmowę.
Hanji wbiła zamyślony wzrok w sufit i po chwili oznajmiła:
- Moglibyśmy zawiesić jakiegoś człowieka na wędce i podsunąć mu pod nos, by ganiał za nim jak głupi.
Na wędce? Człowieka?!
Z wrażenia Levi zastygł w bezruchu. Ziemniak, którego właśnie miał połknąć, zsunął się z widelca i upadł na talerz.
Poważnie?!
XXX
- Z jakiegoś powodu nie zjadają zwierząt. Gdyby miały trochę oleju w głowie, atakowałyby nasze konie, by uniemożliwić nam ucieczkę. Ale tego nie robią, więc zaczęłam się zastanawiać, czemu akurat uwzięli się na ludzi. Może chodzi im o zapach? Gdybym wysmarowała się końskim łajnem...
Musiała mówić o tym AKURAT przy jedzeniu?!
Levi zdecydował, że to już przegięcie. Przez cały zeszły tydzień pozwolił Hanji dosiadać się do siebie podczas każdego posiłku i bredzić o tytanach, ale dzisiaj osiągnął granicę. Po prostu, kurwa, nie wytrzyma, i trzepnie tę okularnicę w łeb!
CZYTASZ
Puste pokoje (Eruri)
FanfictionLevi wcale nie chciał polubić Hanji. Ani Erwina. Ani żadnego innego popaprańca należącego do Korpusu Zwiadowczego. Po śmierci Farlana i Isabel obiecał sobie, że pozostanie samotnikiem i do nikogo się nie przywiąże. W końcu lubić kogoś to martwić się...