Rozdział 1 - Zawracanie głowy

588 36 175
                                    

Od ekspedycji, w której zginęli Farlan i Isabel, minął tydzień.

Z ciemno-szarego nieba spływał lekki deszcz. Nie był na tyle silny, by zaburzać pole widzenia, jednak sprawiał, że ubrania w nieprzyjemny sposób kleiły się do skóry, czyniąc ją mokrą i zimną.

Levi szczerze nie znosił deszczu.

Nie cierpiał sposobu, w jaki zabłocone ubrania przypominały mu o tamtym dniu. O głowie Isabeli. O przeżutym do połowy torsie Farlana.

I o spokojnej twarzy Erwina Smitha...

CIACH!

Levi poharatał sztucznemu tytanowi kark, rozmyślając o tym jakże chętnie uciąłby Erwinowi łeb! Chociaż, jeśli miał być szczery, chyba jednak wolałby uciąć co innego – swoją własną głowę.

Głowę idioty, który zostawił przyjaciół samym sobie z najgłupszego możliwego powodu. By udowodnić przeklętemu Erwinowi, że się nie zawaha. By pokazać, że wciąż był dzikim zwierzęciem z Podziemia, a nie kimś częściowo oswojonym – kimś, komu to całe życie zwiadowcy z przyjaciółmi u boku zaczęło się nawet podobać. Do tego stopnia, że gdy razem z Farlanem i Isabel załatwili swoich pierwszych tytanów, przez krótki moment rozważał rzucenie całego planu w diabli. Aż do słów Erwina.

„Zaczynasz mieć wątpliwości?"

Nie chciał wyglądać na kogoś, kogo złamano. Że niby został ujarzmiony przez jasnowłosego elegancika, który ukląkł przed nim w błocie wtedy, w Podziemiu.

Cóż za dziecinny powód...

CIACH! CIACH!

Kolejne dwa tytany zostały „unieszkodliwione". Zrobiono je z drewna, lecz Levi nie postrzegał ich w taki sposób. Od powrotu z ekspedycji wszystkie treningowe tytany wyglądały dla niego jak żywe.

Chciał czuć, że zabija te wywłoki. Nawet jeśli robił to tylko w swojej wyobraźni...

CIACH! CIACH! CIACH!

Załatwił ostatnią makietę i mlasnął z niezadowoleniem. Jeśli o niego chodziło, Korpus Zwiadowczy miał treningowych tytanów o wiele za mało! Na pewno nie dość dużo, by człowiek mógł porządnie się wyżyć.

Bo przecież właśnie o to mu chodziło – o rozładowanie emocji! O zwyczajny wysiłek fizyczny, odwracający uwagę od bolesnych wspomnień. Właśnie o to chodziło!

Nie o to, że Levi pragnął podnieść poziom swoich umiejętności. I na pewno nie o to, co powiedział mu przeklęty Erwin Smith.

Wykonujesz wiele niepotrzebnych ruchów – w głowie Leviego zabrzmiał spokojny głos.

Poirytowany żołnierz strzepnął z czoła przemoczone kosmyki włosów.

Kij z Erwinem i jego pieprzonymi oczekiwaniami! To wcale nie tak, że Levi trenował, bo wziął sobie do serca słowa tego parszywca. Nie ma mowy!

Tak sobie powtarzał, a mimo to odpiął butlę, by sprawdzić poziom gazu.

Znacznie więcej niż ostatnim razem – pomyślał, cicho wzdychając. – Dobrze.

Rozważał nałożenie na drewnianych tytanów świeżych karków, by spróbować poprawić wynik. Kiedy jednak zbliżył się do pierwszej makiety i dotknął ją sztywnymi z zimna palcami, doszedł do wniosku, że na dziś mu wystarczy. Posprząta plac treningowy, wypoleruje sprzęt, po czym pójdzie wziąć zasłużony prysznic.

Puste pokoje (Eruri)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz