Rozdział 64 - Ostatnia przynęta

314 32 237
                                    

- Levi, rozluźnij się!

- Do kurwy nędzy, Erwin... jak mam się rozluźnić, gdy jestem w takiej pozycji? Czemu muszę leżeć na plecach? Nie mogę być na brzuchu?

- Będzie ci łatwiej, jeśli uniesiesz biodra...

- Sam sobie unoś biodra!

- Levi... - W głosie Erwina zabrzmiała nuta rezygnacji. – Jeśli co chwilę będziesz się ze mną kłócił, nigdy nie nauczysz się pływać!

Chociaż zima zbliżała się wielkimi krokami, wciąż zdarzały się ciepłe dni. Takie jak ten. Słońce świeciło na pozbawionym chmur niebie, zachęcając do spędzania czasu na świeżym powietrzu.

Dwa konie pasły się na brzegu jeziora, nieopodal poskładanych w równą kosteczkę mundurów. Zanurzeni w wodzie Zwiadowcy paradowali w samej bieliźnie, o czym Levi nie potrafił nawet na chwilę zapomnieć. Nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności miał dzisiaj na sobie swoją najstarszą parę gaci – co prawda dbał o nią jak mógł, jednak czarny materiał pamiętał jeszcze czasy Podziemia, przez co był nieźle... cóż... wysłużony. I odrobinę prześwitujący.

Levi nie miał ochoty pokazywać go Erwinowi, dlatego uparcie odmawiał uniesienia bioder.

Jego zadek już któryś z kolei raz zanurkował w wodzie, ciągnąc za sobą resztę ciała.

- Kurwa mać! – wymamrotał sfrustrowany Levi, gdy jego stopy wylądowały na piaszczystym dnie.

- Nie zniechęcaj się – pocieszał go Erwin. – W przeciwieństwie do ludzi z Powierzchni, nie miałeś zbyt wielu okazji, by oswoić się z wodą. To normalne, że idzie ci opornie.

- Może mógłbym tym razem spróbować sam? – ostrożnie zasugerował czarnowłosy żołnierz. – A w międzyczasie ty pójdziesz sprawdzić, co z końmi?

Erwin skrzyżował ramiona.

Levi starał się nie patrzeć na kropelki wody spływające po splątanych blond włoskach na szerokim torsie dowódcy. Nigdy głośno by tego nie przyznał, ale zaczynał mieć coraz większą słabość do tych kłaków.

- Piorun i Obsydianka świetnie sobie radzą – stwierdził Smith, unosząc brew. – Czemu nie chcesz, bym na ciebie patrzył? Martwisz się, że zawiedziesz moje oczekiwania? – Uśmiechnął się w taki sposób, jakby chciał powiedzieć „to urocze".

Levi przewrócił oczami. Może jednak lepiej powiedzieć wprost, zamiast pozwolić Erwinowi dochodzić do jakichś dziwnych wniosków?

- Powiem ci, tylko się nie śmiej! Jestem „nieodpowiednio ubrany", jasne? – podkreślił, rozkładając ręce i wymownie patrząc w dół.

Smith przycisnął sobie dłoń do ust i przekręcił głowę.

- Miałeś się nie śmiać! – Levi gniewnie uderzył ręką o taflę wody, celowo ochlapując drugiego mężczyznę.

- Wybacz, to był odruch. – Erwin przepraszająco uniósł dłonie. – Po prostu nie sądziłem, że masz jakiekolwiek kompleksy w związku z ubiorem. Tamtą brązową kamizelkę i resztę stroju z Podziemia zawsze nosiłeś z dumą. Nie rozumiem, dlaczego postanowiłeś w tak okrutny sposób dyskryminować te biedne bokserki – dokończył z wesołymi ognikami w oczach.

Jego dobry humor był zaraźliwy. Napięte ramiona Leviego stopniowo zaczęły się rozluźniać.

- No dobra... - Czarnowłosy żołnierz rozmasował kark. – Spróbuję unieść te cholerne biodra. Tylko nie gap się na mojego fiuta! To mnie rozprasza, jasne?

Puste pokoje (Eruri)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz