Kenny mawiał czasem, że zamykanie grupy ludzi w ciasnej przestrzeni gwarantowało chaos. Baraki Korpusu Zwiadowczego były tego najlepszym przykładem.
Wraz z pojawieniem się pierwszych promieni słońca, każdy z otaczających zamek drewnianych budynków zamieniał się w oborę. A zwłaszcza te zajmowane przez mężczyzn. Ci sami faceci, którzy stawali przed Shadisem w równej linii, prosto i nieruchomo, niczym drewniane żołnierzyki, z dala od czujnego oka dowódcy zachowywali się niewiele lepiej od zwierząt.
Tu ktoś gwizdnął, tam ktoś wybuchł śmiechem, ubrania latały nad podłogą, w jednej części pomieszczenia gołe łydki, w drugiej nieogolone pachy, a na podłodze gacie, skarpetki i pianka do golenia. Ot, zwykły poranek w wojsku!
Zdaniem wielu żołnierzy był to jedyny słuszny sposób zaczynania dnia - goło, wesoło, brudno i po męsku.
Do czasu.
- Ej, czyja jest ta bajeczka z zieloną okładką? – zapytał brodaty facet, podnosząc książkę ze starannie zaścielonego łóżka.
- Która łajza czyta pozycje dla dziesięciolatków? Ale wstyd!
- Pewnie należy do jakiegoś maminsynka, który...
- Który co? – z okolic drzwi dobiegł złowieszczy głos.
Nie był zbyt donośny, jednak dotarł do uszu absolutnie wszystkich i sprawił, że w pomieszczeniu zapanowała grobowa cisza. Na widok stojącego w wejściu Leviego pozostali żołnierze zastygli jak sparaliżowani – niektórzy w bardzo głupich pozycjach, na przykład z jedną nogą na drabince piętrowego łóżka.
Nastąpiło zbiorowe kwiknięcie, rozległ się głośny tupot stóp i w przeciągu najbliższych dziesięciu sekund wszystkie ubrania, brzytwy i inne przedmioty w czarodziejski sposób zniknęły z podłogi. Bladzi ze strachu mężczyźni przylgnęli do swoich łóżek, tworząc na środku wielką pustą przestrzeń. Byli tak roztrzęsieni, jakby do budynku wszedł tytan.
Po chwili brodaty żołnierz przypomniał sobie, że zadano mu pytanie.
- Który lubi poważną literaturę! – sprostował piskliwym głosem. – Ja... My... Tego... Chcieliśmy powiedzieć, że książka z pewnością należy do mądrej mamy synka, który jest tak mądry jak mama i dlatego czyta mądre rzeczy. P-prawda, chłopaki?
- Taaak – stojący obok faceci energicznie pokiwali głowami. – A wcześniej wcale nie nazwaliśmy cię łajzą! T-tylko żartowaliśmy, jasne?
- A w ogóle to... ehehe... N-nie spodziewaliśmy się ciebie, Levi! M-myśleliśmy, że już poszedłeś na śniadanie.
- Zamierzałem wziąć prysznic – lekceważąco odparł Levi, zarzucając sobie ręcznik na ramię. – Zapomniałem ubrań na zmianę.
- N-naprawdę? Ahaha... c-co za zaskoczenie! N-nie przejmuj się, zdarza się każdemu.
- Jak chcecie poczytać moją książkę, proszę bardzo – powiedział dawny zbir. – Ale jak znajdę na niej choć jedną plamę, uduszę was we śnie.
Wszyscy wydali przerażony jęk.
Ubrany w spodnie i podkoszulek Levi wpakował dłonie do kieszeni i ruszył w stronę swojego łóżka. Echo jego kroków zlało się z nerwowymi szeptami pozostałych mężczyzn.
Na widok samotnego skupiska piany, które znajdowało się nieopodal wiszącego na ścianie lustra, dawny mieszkaniec Podziemia zatrzymał się w pół kroku.
- Co to ma być? – zapytał lodowatym tonem.
- Ja tego tutaj NIE zostawiłem! – odpowiedział chór przynajmniej pięciu głosów.
CZYTASZ
Puste pokoje (Eruri)
FanfictionLevi wcale nie chciał polubić Hanji. Ani Erwina. Ani żadnego innego popaprańca należącego do Korpusu Zwiadowczego. Po śmierci Farlana i Isabel obiecał sobie, że pozostanie samotnikiem i do nikogo się nie przywiąże. W końcu lubić kogoś to martwić się...