Rozdział 39 - Kłamca

386 31 45
                                    

Dwaj żołnierze Żandamerii zostali brutalnie schwyceni za mundury i dociśnięci do ściany.

- Powtórz to – lodowatym szeptem rozkazał Levi, groźnie zwężając oczy.

- A-ale niby co mam powtórzyć? – wyjąkał Carlson. – P-przecież tym razem nie obraziłem twojej matki! A-ani Rozpruwacza...

- W ogóle to, czemu rzucasz się też do mnie? – Gerard chwycił palce, które trzymały go za mundur i spróbował na siłę je rozprostować. Bez skutku. – Nic ci nie zrobiłem! – dodał, cicho stękając.

- Gdy się wyrzuca z siebie głupoty, trzeba wziąć za to odpowiedzialność – wycedził Levi. – Erwin miałby wziąć łapówkę? I to od Lobova? Dobre sobie!

Wypuścił Żandarmów z uścisku. Czy raczej: nieznacznie odsunął ich od ściany, po czym brutalnie cisnął nimi o podłogę, mając przy tym minę, jakby odrzucał od siebie cuchnące śmieci. Stękając, obolali mężczyźni przekręcili się do pozycji siedzącej.

- Jeśli chcecie, bym wam uwierzył, musicie postarać się bardziej – warknął dawny mieszkaniec Podziemi. – Dajcie mi więcej szczegółów!

Choć wyglądał na solidnie sponiewieranego, Gerard zdobył się na słaby uśmiech.

- Niczego ci nie powiemy – oświadczył, masując plecy i zerkając na Leviego kątem oka. – Na pewno nie za darmo! Powiem więcej: za te kręgi, które mi przez ciebie wyskoczyły, cena za nasze usługi trzykrotnie wzrosła!

- Dokładnie tak! – Carlson zawtórował koledze, wymachując pięścią. – Wyczerpałeś limit gratisowych informacji, więc wyskakuj z kasy!

Nienaturalnie napięte dłonie Leviego zaczęły się trząść.

- Nie zamierzam dawać forsy perfidnym kłamcom. – Dawny zbir wbił wzrok w ziemię i zacisnął zęby. – O wiele lepiej na tym wyjdę, jeśli poszukam sobie nowych informatorów. „Koleżeństwo" z wami kompletnie mi zbrzydło!

Odwrócił się i ruszył w stronę drzwi.

- Sądzisz, że taki z niego świętoszek? – zza jego pleców dobiegł głos Gerarda.

Chociaż rozsądniej byłoby iść przed siebie i się nie zatrzymywać, Levi przystanął, by jeszcze jeden raz zerknąć na dwójkę Żandarmów.

Carlson oparł dłonie o podłogę i na czworakach zbliżył się do kolegi.

- Przecież umówiliśmy się, że już nic mu nie powiemy! – wyrzucił z siebie konspiracyjnym tonem.

Gerard zbył go machnięciem ręki. Chociaż z nosa zaczęła mu lecieć stróżka krwi, miał na twarzy złośliwy uśmieszek.

- Możesz wyzywać nas od kłamców, ale do kogo byś nie poszedł, usłyszysz dokładnie to samo – powiedział, triumfalnie patrząc na Leviego. – Naprawdę myślałeś, że twój pan jest idealnym żołnierzem, którego nie da się przekupić? Erwin Smith to najbardziej popieprzony koleś z wojsku! Nawet jego najdroższy kumpel, Nile Dok nazywa go „psycholem, który nie zawahałby się sprzedać serca, jeśli dzięki temu osiągnąłby swoje cele." Jeszcze tego nie zauważyłeś, bo za krótko jesteś jego psem.

Zanim Levi zorientował się, co się dzieje, szedł z powrotem w stronę dwójki Żandarmów i brał zamach pięścią. Ocaliło go tylko jedno.

- No dalej, zrób to! – Gerard zachęcał z szerokim uśmiechem. – Przywal mi, a wtedy nawet tamten głupi świstek od Shadisa cię nie uratuje.

Pięść zatrzymała się kilka centymetrów od celu. Już nie tylko dłoń Leviego się trzęsła – czarnowłosy żołnierz dygotał od stóp do głów, ledwo będąc w stanie zapanować nad szalejącym w sercu gniewem.

Puste pokoje (Eruri)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz