Rozdział 44 - Prawda o tamtej nocy

320 37 83
                                    

Kilka tygodni wcześniej. Noc, gdy próbowano ukraść sprzęt...

Chociaż Erwin Smith przebywał w nieznanym sobie miejscu i był otoczony przez trudną do określenia ilość wrogów, nie czuł paniki.

Jedną z jego największych zalet jako żołnierza było to, że potrafił myśleć pod presją.

Nawet kiedy leżał na podłodze i udawał nieprzytomnego. Oraz związanego.

Jasne, jego nadgarstki były owinięte sznurem, ale tylko symbolicznie. Gdyby Erwin chciał uwolnić ręce, zrobiłby to jednym płynnym ruchem. Porywacze nie wiedzieli, że przez cały czas był przytomny, więc miał nad nimi przewagę. Gdy chwycili jego ręce za plecami i zaczęli je krępować, stworzył między nadgarstkami niewielką przestrzeń, która dała mu później pole do manewru.

Przez pierwsze pięć minut podróży konsekwentnie poluzowywał więzy, aż upewnił się, że może w każdej chwili je zerwać. Pozostały czas spędził na knuciu i kombinowaniu.

Czemu mnie porwali? Dlaczego ukradli sprzęt? Kim są? Dla kogo pracują? Jak mogę pokrzyżować im plany?

Po raz setny analizował różne scenariusze, gdy usłyszał uprzejmy głos jednego z porywaczy:

- Możesz otworzyć oczy. I tak wiem, że jesteś przytomny. No i pozbądź się wreszcie tych żałosnych więzów! Leżenie w takiej pozycji na pewno jest dla ciebie niewygodne.

Erwin zamarł, jak sparaliżowany. Nie mógł się zdecydować, co najbardziej go zszokowało: to, że został przyłapany na udawaniu... czy może podejście porywacza, który wydawał się zupełnie nie przejmować faktem, że jego więzień nie jest ani nieprzytomny ani prawidłowo skrępowany.

Słowa nieznanego mężczyzny w jednej chwili obaliły wszystkie teorie, które Smith zdążył przeanalizować w głowie.

Cóż... ale przynajmniej nie musiał już leżeć jak kłoda i robić za bezbronną ofiarę.

Jednym ruchem pozbył się sznura i podciągnął się do pozycji siedzącej. Rozmasował nadgarstki, mierząc otoczenie uważnym wzrokiem.

Powóz nie miał żadnych okien, przez co ustalenie lokalizacji graniczyło z niemożliwym. Za to siedzącego na skrzyni mężczyznę widać było całkiem wyraźnie.

Ów człowiek nie zrobił zupełnie nic, by ukryć przed Erwinem swoją tożsamość - Żadnej chusty na głowie, maski czy też kominiarki. Już samo to wydawało się dziwne.

Smith nie był jakimś wielkim specjalistą od przestępców, ale z opowieści Nile'a zapamiętał, że ci z gatunku złodziei i porywaczy raczej nie lubili afiszować się swoimi twarzami.

Za wyjątkiem Leviego i jego przyjaciół, którzy zwyczajnie nie wierzyli, że kiedykolwiek zostaną złapani.

A skoro już o tym mowa, siedzący na skrzyni jegomość wydawał się pochodzić z tych samych stron, co „oswojony bandyta" Erwina. Nienaturalnie jasna karnacja sugerowała wychowanie w Podziemiu. Oprócz tego, sprawiał wrażenie znacznie starszego od jegomości, którzy wcześniej „zapakowali" Smitha do wozu. Miał spojrzenie kogoś świetnie kontrolującego sytuację i roztaczał wokół siebie aurę przywódcy. Lecz na tym, niestety, kończyły się poszlaki.

Smith patrzył na ogolone do połowy blond włosy nieznajomego i z żalem uświadomił sobie, że ta fryzura z niczym mu się nie kojarzy. Podobnie jak kolczyki w uszach, brwiach oraz nosie.

Kimkolwiek to jest, nigdy w życiu go nie widziałem.

Może jeśli porozmawiają, uda się sprowokować dziwnego faceta do zdradzenia swojej tożsamości?

Puste pokoje (Eruri)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz