Levi nie był zwolennikiem popisywania się. Jako rodzimy mieszkaniec Podziemia wychodził z założenia, że nie należało pokazywać wszystkich swoich sztuczek, jeśli nie było to absolutnie konieczne. Kenny mawiał czasem:
„Pozerzy giną od tej samej techniki, którą zademonstrowali zachwyconej publiczności. Nie wychylasz się, nie masz kłopotów."
Największym Kozakiem Podziemia wcale nie zostawał koleś, który umiał pozamiatać chodnik wszystkimi okolicznymi zbirami. Ten zaszczytny tytuł należał do osoby, która zbudowała sobie określoną reputację, ale wciąż była na swój sposób tajemnicza. Nikt tak naprawdę jej nie znał, dlatego nie dawało się przewidzieć jej zachowania – ani przyskrzynić jej, by mogła odpowiedzieć za swoje czyny.
Prawdopodobnie właśnie z tego powodu Kenny Rozpruwacz nigdy nie wylądował za kratkami. Levi miał to na uwadze i dlatego starannie wybierał momenty, w których demonstrował swoją prawdziwą siłę. A gdy tylko pojawiała się możliwość wtopienia się w tłum i udawania zwykłego żołnierza, chętnie z niej korzystał.
Dlatego kompletnie nie rozumiał absurdalnego wniosku Henninga.
- Zarozumiały kurdupel... - nowy członek Oddziału Erwina mamrotał do swojej koleżanki, Lynne. – Nic tylko się popisuje! Co z tego, że jest trochę szybszy niż reszta? Jak nic zna wszystkie trasy na pamięć! To dlatego tak dobrze sobie radzi.
- Nie jestem pewna – cicho odparła ciemnowłosa dziewczyna. – Pan Mike też świetnie zna okolicę. A mimo to zjawił się na mecie jako drugi.
- Jak nic dał kurduplowi fory! A teraz musimy ćwiczyć tę bezużyteczną walkę wręcz...
Zgodnie z obietnicą Erwina, zwycięzca „Berka" mógł wybrać temat następnego grupowego treningu. Levi był oczywiście najszybszy, dlatego zapowiedział ćwiczenia z walki wręcz.
Jego pomysł nie spodobał się nikomu – za wyjątkiem Smitha, który po prostu stał ze swoją zwykłą nieprzeniknioną miną, niewyrażającą ani krytyki ani aprobaty. Ciężko stwierdzić, co tak naprawdę myślał o wyborze Leviego.
Natomiast pozostali wyrazili swoją opinię w dość jednoznaczny sposób. Z tą różnicą, że doświadczeni żołnierze mieli przynajmniej na tyle taktu, by wstrzymać się z marudzeniem do czasu znalezienia się w odosobnionym miejscu.
- Nie mam pojęcia, po co wymyślił taki trening – mruknął Mike, gdy razem z Gelgarem i Nanabą robił rutynowy przegląd sprzętu. – Pewnie świerzbią go ręce i szuka okazji, by komuś przełożyć.
Rekruci nie mogli znać szczegółów tej rozmowy, bo dostali od Erwina dodatkowe zadanie i przebywali w zupełnie innym miejscu. Jednak Levi akurat kręcił się z miotłą w pobliżu kanciapy, więc słyszał wszystko doskonale.
- Ja na pewno nie będę na tyle głupi, by ćwiczyć z nim parze! – zadeklarował lekko podenerwowany Gelgar. – No ale... - dodał po namyśle. – Jeśli chodzi o was i świeżaków, nie wyobrażam sobie ani jednej techniki, z którą mógłbym sobie nie poradzić.
- Ja też nie – westchnęła Nanaba. – Gdyby ktoś mnie spytał, ten trening nie jest nam do niczego potrzebny.
Levi nie zamierzał kłócić się z tym stwierdzeniem.
Właściwie to się zgadzał – z jego punktu widzenia weterani z Oddziału Erwina mieli już wszystkie potrzebne umiejętności i nie potrzebowali treningu walki wręcz.
Czego niestety NIE mógł powiedzieć o Henningu i Lynne. Właśnie ze względu na nich postawił na tego typu ćwiczenia.
Przez cały wyścig z Mikiem zastanawiał się, co może zrobić, by choć trochę zwiększyć szanse nowych rekrutów na przeżycie i w końcu postawił na sprawdzony sposób Kenny'ego.
CZYTASZ
Puste pokoje (Eruri)
Hayran KurguLevi wcale nie chciał polubić Hanji. Ani Erwina. Ani żadnego innego popaprańca należącego do Korpusu Zwiadowczego. Po śmierci Farlana i Isabel obiecał sobie, że pozostanie samotnikiem i do nikogo się nie przywiąże. W końcu lubić kogoś to martwić się...