Erwin Smith miał problem.
Cóż, tak zupełnie szczerze, to ostatnimi czasy miał całą masę problemów. I to wcale niezwiązanych z tytanami. Choć oczywiście nie zamierzał się do nich przyznawać. W przeciwieństwie do histeryków pokroju Moblita Bernera, nie snuł się po placu treningowym z miną zbitego psa, głośno uskarżając się na wybryki „pewnych osób".
Erwin Smith był profesjonalistą, dlatego swoje problemy rozwiązywał dyskretnie. Po cichu.
Tak jak wtedy, gdy wszedł do swoich kwater i zastał w nich gołego od stóp do głów Leviego. Czy pociągnął się wtedy za włosy i zawył, że taki widok z samego rana powinien być zabroniony? Czy pogratulował swojemu burkliwemu podwładnemu posiadania najpiękniejszego ciała, jakie wyprodukowała matka natura? Czy podszedł do najatrakcyjniejszego mężczyzny na ziemi i przejechał dłonią po jego cudownej bladej skórze, przywodzącej na myśl porcelanę?
Nie. Zachował się jak profesjonalista.
Zebrał całą swoją silną wolę i powiedział generałowi w spodniach: „spocznij, żołnierzu, jeszcze nie teraz". A potem padł plackiem na łóżko, układając się w strategicznej pozycji brzuchem w dół, żeby jego biedny penis mógł sobie spokojnie stanąć na baczność.
Erwin nie miał skłonności narcystycznych, ale był z siebie tak cholernie dumny. Biorąc pod uwagę, jak bardzo padał z wycieńczenia, to prawdziwy cud, że zdołał powstrzymać się przed erekcją do momentu znalezienia się na materacu. Który nadal pachniał Levim. Cholera!
Zresztą, to wcale nie był koniec tortur, bo Pan Nagi i Bezwstydny nie ubrał się i nie opuścił kwater Erwina, dając dowódcy możliwość, by ten w spokoju zajął się nabrzmiałą męskością. Zamiast tego jak gdyby nigdy nic poszedł pod prysznic, fundując Smithowi dwadzieścia minut tortur, polegających na wsłuchiwaniu się w dobiegające z łazienki odgłosy i wyobrażaniu sobie kropel wody spływających po umięśnionych plecach, maleńkich sutkach, smukłym członku i tamtych ślicznych małych pośladkach, przypominających bułeczki.
Erwin próbował odwrócić swoją uwagę, tworząc listę rzeczy do zrobienia:
„Przejrzeć raporty, odpowiedzieć na listy ze stolicy, zrobić pranie..."
Przy ostatnim podpunkcie przekręcił głowę i zatrzymał wzrok na koszu, z którego wystawała jego własna tunika. Levi powiedział wcześniej, że w niej spał. Jasna cholera!
W tym momencie Erwin zrozumiał, że już nigdy nie spojrzy na swoje ubrania w taki sam sposób. Podobnie jak na łóżko. Na ręczniki i łazienkę, zresztą też.
Ech... dzięki Mike'owi nawet szampon zaczął mu się kojarzyć z Levim!
Kiedy Zacharias wszedł do pokoju, Smith miał ochotę go zamordować. Podobnie jak Leviego. Nie tylko ze względu na te wszystkie dwuznaczne uwagi, które rzucali w jego obecności, ale przede wszystkim za to, że obaj tkwili w pokoju przez wieczność, odmawiając dowódcy zasłużonego odpoczynku i zmuszając go do męczenia się ze zbyt ciasnymi bokserkami.
W pewnym momencie poczuł taką frustrację, że naciągnął sobie poduszkę na głowę, jak jakiś, za przeproszeniem, mały dzieciak! A potem jeszcze zrezygnował z apelu.
Pierwszy raz w życiu nie stawił się na wezwanie przełożonego, zasłaniając się kiepskim samopoczuciem. Nie-wia-ry-go-dne!
W swojej naiwności liczył na to, że masturbacja i kilka godzin porządnego snu pomogą mu pozbyć się nadmiaru stresu. Że obudzi się jako spokojny i wypoczęty człowiek, patrzący na wszystko z nowej perspektywy. Tak bardzo się pomylił...
CZYTASZ
Puste pokoje (Eruri)
FanfictionLevi wcale nie chciał polubić Hanji. Ani Erwina. Ani żadnego innego popaprańca należącego do Korpusu Zwiadowczego. Po śmierci Farlana i Isabel obiecał sobie, że pozostanie samotnikiem i do nikogo się nie przywiąże. W końcu lubić kogoś to martwić się...