Rozdział 65 - Mniejsze zło

302 27 287
                                    

Przez miasta w obrębie Murów od kilku dni przetaczała się potężna burza. Krople bezlitośnie bombardowały chodniki, a pioruny uderzały bez ostrzeżenia, przyprawiając co poniektórych o szybsze bicie serca.

Ale to wcale nie oznaczało, że życie stanęło w miejscu.

Mimo fatalnej pogody, mieszkańcy Mitras nie chowali się w domach. Może i nie wychodzili na ulice tak tłumnie jak zwykle, jednak co chwilę widać było schowaną pod parasolem osobę, która maszerowała do pracy lub na zakupy.

Również gazeciarz nie zamierzał przepuścić okazji do zarobku.

Był młodym, ale niezwykle przedsiębiorczym chłopakiem. Już o piątej rano rozłożył przed wyjściem do pałacu stoisko z namiotem i zaczął zwracać uwagę przechodniów.

- Najnowsze wiadomości! – krzyczał, wymachując gazetą. – „Tygodnik Obywatelski" tylko dzisiaj za pół ceny!

Promocja połączona z możliwością schowania się przed deszczem przyciągała ludzi jak magnes. Mężczyźni w garniturach chętnie wbiegali pod daszek i kupowali gazety.

- Wydanie specjalne! – zachęcał młody gazeciarz. – Kupcie „Tygodnik Obywatelski" i przeczytajcie o wyprawie, którą Rząd właśnie zatwierdził Zwiadowcom! Tylko u nas „Sekrety Formacji Dalekiego Zasięgu" oraz wywiad z byłą pokojówką Nicholasa Lobova, która zginęła w tajemniczych okolicznościach. Czytajcie i bądźcie na bieżąco!

Coraz więcej ludzi gromadziło się przed namiotem. W pewnym momencie nawet powstała kolejka, ciągnąca się przez całą długość Pałacu Królewskiego.

Obserwujący to wszystko Rod Reiss wydał ciężkie westchnienie. Jeszcze przez chwilę przypatrywał się ludziom na ulicy, aż wreszcie odsunął się od okna i energicznym ruchem zasunął firankę.

Niedawno wybiło południe, więc w Sali Obrad powinno być całkiem jasno, jednak chmury burzowe blokowały słońce, przez co wokół panował nienaturalny mrok. Gdy Rod zasłonił jedno z okien, zrobiło się jeszcze ciemniej. Mimo to nikt tego nie zakwestionował.

Nastroje zgromadzonych były tak ponure, że nikomu nawet nie przyszło do głowy, by podnieść morale, wprowadzając do pomieszczenia więcej światła.

Wszystko z powodu jednego człowieka...

- Narobiłeś wokół siebie sporo zamieszania, Nicholas – oświadczył Rod, splatając dłonie za plecami.

Obrócił się, by spojrzeć na mężczyznę, który stał nieopodal drzwi.

Nicholas Lobov zawsze miał lekką nadwagę, jednak teraz widać było, że zdecydowanie schudł. Niemożliwe, by kucharze Roda źle go karmili, więc musiał być to wynik stresu.

Palce Lobova, na których roiło się od rodowych pierścieni, zacisnęły się na trzymanym z przodu kapeluszu.

- Skoro tak, to dlaczego kazałeś mi czekać na audiencję taki szmat czasu?

Pytanie zostało zadane spokojnym tonem, jednak oczy ukrywającego się arystokraty były pełne gniewu i pretensji. Na Reissie nie zrobiło to wrażenia.

Od czasu niefortunnego procesu widzieli się tylko jeden raz i zamienili ze sobą ledwie parę słów. Rod powitał Nicholasa w swojej rezydencji, zaprowadził go do komnaty, a potem odszedł, rzucając na odchodnym, że na poważną rozmowę przyjdzie czas „później".

Przy czym to „później" odwlekło się w czasie o jeden pełny miesiąc.

Tak więc, owszem, można powiedzieć, że Rod kazał czekać poddanemu na audiencję niezły „szmat czasu". Wcale się tego nie wypierał. Mimo to miał nadzieję, że nie będzie musiał tłumaczyć Nicholasowi tego, co oczywiste.

Puste pokoje (Eruri)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz