Rozdział 9 - Zaczarowana herbatka

464 33 181
                                    


- To najbardziej powalona historia, jaką w życiu czytałem!

Burknięcie Leviego zlało się z dźwiękiem gwałtownie otwieranych drzwi. Przybysz z Podziemia oczywiście nie kłopotał się pukaniem, tylko bezceremonialnie wbił do gabinetu dowódcy.

Chociaż wschód słońca miał miejsce ledwie godzinę wcześniej, Erwin wyglądał na rozbudzonego. Siedział przy biurku z tymi swoim idealnie uczesanymi włosami i wypisywał jakieś papiery, niczym pracowita pszczółka. Na widok podwładnego odłożył pióro i splótł dłonie na blacie.

- Wnioskuję, że dokończyłeś lekturę – skwitował z lekkim uśmiechem. – Szybko ci poszło.

- Co za kretyn wpada na pomysł, by skończyć bajkę dla dzieci w taki sposób? – oburzał się Levi, energicznie gestykulując. – Najpierw Książulek wraca do tamtej wieży i wyjeżdża, potem dziewczyna wraca i tak mijają się bez końca, zostawiając sobie listy. Przez cholerne LATA! Nie wierzę, że spotkali się ponownie, gdy byli już staruszkami! To popieprzone! A wystarczyłoby, żeby jedno z nich chociaż RAZ posiedziało w tej wieży odrobinę dłużej. Ale nie, zawsze trzeba było wyjechać, bo coś tam! By załatwić to i tamto.

- Więc twierdzisz, że miłość powinna być najważniejsza? – zaciekawił się Erwin.

- Twierdzę, że to wszystko wina tego cholernego Książulka! To od niego zaczęła się cała ta powalona szopka. Gdyby wtedy nie spękał i nie zostawił swojej dziewuchy, wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. Powinni już na samym początku uciec we dwójkę! Wtedy może i uznałbym tę bajkę za interesującą.

Levi wyciągnął książkę zza pazuchy i z cichym plaśnięciem położył ją na biurku.

- Zabieraj ode mnie to wnerwiające cholerstwo – podsumował, z rezygnacją kręcąc głową. – Jakby mało rzeczy mnie w życiu irytowało, musiałem jeszcze popsuć sobie humor, czytając to przeklęte... Z czego się, u licha, cieszysz?

- Wybacz. – Erwin uniósł dłoń w przepraszającym geście – Po prostu... nie sądziłem, że będziesz tak przeżywał tę historię. Uważam, że to urocze i...

Nieoczekiwanie urwał. Jego oczy rozszerzyły się w szoku. Miał tak zdumiony wyraz twarzy, że Levi zapomniał go opierdzielić za nazwanie jego zachowania „uroczym".

- Naprawiłeś ją – z niedowierzaniem wyszeptał Erwin. – Przyszyłeś wyrwane kartki.

Przeglądał książkę z tak oniemiałą miną, jakby widział ją po raz pierwszy. Czubki jego palców z fascynacją przesuwały się po krawędziach ostatnich stron.

- Tak, przyszyłem to i owo. – Czerwieniąc się, Levi skrzyżował ramiona. – Nie powinienem?

- Nie – wymamrotał Erwin, nie odrywając wzroku od książki. – To znaczy... nie w znaczeniu „nie powinieneś", ale „nie mam nic przeciwko". – poprawił się szybko. – A właściwie to... „nie mam nic przeciwko" chyba nie wystarczy. Jestem ci bardzo wdzięczny. Dziękuję, Levi.

Nie wiedząc, co odpowiedzieć, Przybysz z Podziemia odwrócił wzrok i rozmasował kark.

- Nie sądziłem, że da się to naprawić – usłyszał głos dowódcy.

Levi wziął głęboki oddech, by się uspokoić.

Czym ty się denerwujesz? ­­– zganił samego siebie. – Jedynie oddałeś mu drobną przysługę.

- Gdy posiadasz niewiele rzeczy, uczysz się tego i owego – wyjaśnił, przypatrując się Erwinowi, którego lekko zmrużone oczy pozostawały wbite w naprawiony przedmiot. – Nie tobie jednemu ktoś zmasakrował książkę. A swoją drogą, czyja to robota?

Puste pokoje (Eruri)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz