- Na Marię i Shinę, już myślałam, że nigdy cię nie dogonię! – wysapała Hanji. – Gdyby nie ciągnący się za tobą zapach środków do czyszczenia, w życiu bym nie... mph, mph?!
Levi zatkał okularnicy usta i przylgnął plecami do komina, by ukryć się przed wzrokiem Żandarmów. Odczekał chwilę, po czym ostrożnie zerknął przez ramię. Przez pewien czas żołnierze rozglądali się po okolicy, ale w końcu wzruszyli ramionami i wrócili do pilnowania tunelu. Levi wydał westchnienie ulgi.
Czyjaś ręka zaczęła energicznie klepać go po nadgarstku. Zerknął w dół i uświadomił sobie, że twarz Hanji stała się sinofioletowa. Błyskawicznie zabrał dłoń.
- Huaaa! – Okularnica zaciągnęła się powietrzem jak topielec po wyciągnięciu z wody. – Czemu nagle uparłeś się, żeby zachowywać się cicho? – Obrażalsko wydęła usta i posłała Leviemu pełne pretensji spojrzenie. – Wcześniej nie przejmowałeś się dyskrecją.
Miała rację. Odkąd opuścili Kwaterę Główną, Levi pędził przed siebie jak maniak, kompletnie ignorując otoczenie. Gdy dotarli do Stolicy, od razu odpalił sprzęt do trójwymiarowego manewru, nie przejmując się wrzaskami Hanji, że „latając po dachach zwróci na siebie zbyt dużo uwagi". Potrafił myśleć tylko o tym, by jak najszybciej dotrzeć do Erwina – nic innego go nie obchodziło!
Mało brakowało, a wpakowałby się przez to w niezłe bagno.
Właściwie to tylko za sprawą szczęścia nie wpadł do Podziemia niczym torpeda. Zaledwie przecznicę przed wejściem do tunelu zabrakło mu gazu, więc zatrzymał się, by wyjąć z plecaka świeżą butlę i zastąpić ją tą pustą. Wówczas zauważył kręcących się w okolicy Żandarmów i rozłożone przez nich środki wybuchowe.
Wtedy jeszcze łudził się, że obstawili tylko jedno wejście. Jednak teraz miał za sobą rundkę wokół miasta i pozbył się złudzeń.
- Chcą je wysadzić – poinformował Hanji gorzkim tonem. – Wszystkie co do jednego!
- „Wszystkie" to znaczy co? – Okularnica zmarszczyła brwi.
Levi zacisnął zęby i uderzył pięścią o komin. Mógłby przysiąc, że niechcący przesunął kilka cegieł. Cholera! Dla własnego dobra, powinien lepiej nad sobą panować.
- Tunele prowadzące pod ziemię – dokończył, przełykając ślinę.
- Że co?! Nie, to niemożliwe...
Hanji położyła się na brzuchu, moszcząc się na tej części dachu, która pozostawała niewidoczna dla Żandarmów. Powoli wysunęła nos zza kryjówki, by przyjrzeć się żołnierzom pilnującym wejścia.
- O rany, rzeczywiście mają materiały wybuchowe! – sapnęła, poprawiając okulary. – Na pierwszy rzut oka tego nie widać, bo pochowali je w ścianach, ale poznaję mechanizm wyzwalający. Czasem używamy takiego do walki z tytanami.
- Taa, wiem. – Levi przycisnął sobie dłoń do czoła.
Hanji przesunęła się, tak by siedzieć obok niego. Podobnie jak on, przylegała plecami do komina.
- Może uznali, że schody prowadzące pod ziemię są przestarzałe i trzeba je wyremontować? – powiedziała, nerwowo się śmiejąc. – Może wcale nie chcą nikogo uwięzić, tylko potrzebują wysadzić kawałek ściany, żeby...
- Daruj sobie patologiczny optymizm! – warknął Levi. – Nie stać ich, by wyrównać chodnik, po którym łażą ludzie na Powierzchni, a zrobiliby coś dla mieszkańców Podziemia? Już to, kurwa, widzę! Zresztą, nie planują wysadzić tylko tego jednego tunelu. Rozłożyli materiały wybuchowe przy wszystkich.
CZYTASZ
Puste pokoje (Eruri)
FanfictionLevi wcale nie chciał polubić Hanji. Ani Erwina. Ani żadnego innego popaprańca należącego do Korpusu Zwiadowczego. Po śmierci Farlana i Isabel obiecał sobie, że pozostanie samotnikiem i do nikogo się nie przywiąże. W końcu lubić kogoś to martwić się...