Erwin zmierzył leżące przed sobą przedmioty ponurym wzrokiem. A więc wreszcie nadszedł ten moment – musiał podjąć jakąś decyzję.
Zrobić to, czego od niego żądano... czy może zaufać swojej intuicji i pójść ścieżką, która prowadziła w nieznane?
Po chwili, która zdawała się trwać wieczność, dłoń pułkownika sięgnęła po pióro. Kąciki warg Lobova uniosły się w triumfalnym uśmiechu.
Rozległ się charakterystyczny odgłos pisania. Szlachcic stał obok skutego mężczyzny i spoglądał mu przez ramię. Z początku wyglądał na usatysfakcjonowanego... ale w miarę jak pojawiały się kolejne słowa, jego wyraz twarzy ulegał zmianie. Najpierw dezorientacja, potem szok i wreszcie czysta furia.
- Kpisz sobie?! – warknął.
Kartka została zabrana sprzed nosa Erwina. Ale nie przez Lobova, choć ten wyciągnął po nią rękę.
To Kenny, który najwyraźniej opanował technikę bezszelestnego podkradania się do ludzi, przejął kawałek papieru. Odszedł kilka kroków i głośno przeczytał:
- „Dzieje Nicholasa Lobova: człowieka o ograniczonym przyrodzeniu i jeszcze bardziej ograniczonym umyśle, wydymanego przez własną żonę, ale niestety nie w taki sposób, jakiego by sobie życzył".
Niedbale odrzucił kartkę na bok i zaczął rechotać jak maniak.
Niezłe jaja! – podsumował, łapiąc się za brzuch. - Chłop ma talent, nie powiem...
Wytarł z kącika oka pojedynczą łzę i podreptał z powrotem do stolika z kiełbasą.
- Myślisz, że możesz sobie pozwolić na to, by ze mną pogrywać? – Lobov zmierzył Erwina nienawistnym wzrokiem. - Nie rozumiesz, że to jedyny sposób na uratowanie twojego kochasia?
Erwin patrzył szlachcicowi w oczy, nie okazując cienia strachu.
- Gdy przeżyliśmy naszą „przygodę" za Murami, Levi kazał mi przysiąc, że następnym razem będę mądrzejszy – oświadczył chłodno. - Że wymyślę plan, który pozwoli nam obu przetrwać. Zamiast bez wahania poświęcać życie.
- I tak zginiesz!
- Myślę, że jednak nie.
Pod wpływem tego śmiałego stwierdzenia Lobov zamarł w bezruchu. Erwin kpiąco się uśmiechnął.
- Nie zamierzasz spędzić życia na wygnaniu – powiedział lekkim tonem. - Nie chcesz wyłącznie mojej śmierci, ale i odzyskania tego, co straciłeś. A te wszystkie dowody...
Wykonał krótki ruch ręką, pokazując testament, zdjęcie Elsy, dziennik i książkę o spóźnialskim księciu.
- Bez przyznania się do winy spisanego moją ręką, guzik ci dadzą – podsumował, wymownie patrząc na rozmówcę. - Co więcej: mogą ci nawet zaszkodzić.
Lobov nerwowo drgnął.
- Wyszedłeś ze skóry, by twój nieślubny syn mógł odziedziczyć wielkie bogactwa – ciągnął Smith. - Ale jeśli zostanę znaleziony z tym testamentem, a ciebie nie będzie nigdzie widać... czy podejrzenia nie spadną przypadkiem na niego?
Twarz skorumpowanego szlachcica stała się blada jak kartka papieru.
- Skoro ty rzekomo „nie żyjesz", to on miał najwięcej powodów, by się mnie pozbyć. Chyba nie chcesz go pogrążyć, co?
Lobov wyglądał, jakby był bliski omdlenia. Co za dureń... czy on naprawdę nie pomyślał o podobnym scenariuszu?
A może wręcz przeciwnie – pomyślał, ale nawet w najgorszych koszmarach nie przyszło mu do głowy, że Erwin też na to wpadnie. W każdym razie, wniosek nasuwał się jeden...
CZYTASZ
Puste pokoje (Eruri)
FanfictionLevi wcale nie chciał polubić Hanji. Ani Erwina. Ani żadnego innego popaprańca należącego do Korpusu Zwiadowczego. Po śmierci Farlana i Isabel obiecał sobie, że pozostanie samotnikiem i do nikogo się nie przywiąże. W końcu lubić kogoś to martwić się...