- Przepraszam za moją fatalną aparycję. – Głos Erwina rozniósł się echem po sali. – Wiem, że nie wypada stawać przed sądem będąc brudnym i nieogolonym, jednak nie miałem innego wyjścia. Ostatnie dwa tygodnie spędziłem na terytorium tytanów, zaciekle walcząc o życie.
Na terytorium tytanów?! Dwa tygodnie?!
Keith jeszcze nawet nie zdążył oswoić się z myślą, że rzekoma ofiara morderstwa wstała z martwych i osobiście zjawiła się na procesie. Wyobrażanie sobie Erwina na terytorium tytanów przez dwa tygodnie... to było zwyczajnie nieprawdopodobne!
Jak on, u licha, przeżył? Jakim cudem wrócił za Mury?!
- E-Erwin! – wykrztusił poruszony Nile, wyciągając w stronę Smitha drżącą dłoń. – M-myślałem, że ty...
Erwin uśmiechnął się do Doka, po czym spoważniał i skupił uwagę na Głównodowodzącym.
- Przyznaję, że wielokrotnie otarłem się o śmierć – oznajmił, dotykając swojego brzucha. – Jednak pragnienie wymierzenia sprawiedliwości pomogło mi znaleźć w sobie determinację, by wrócić za Mury. Przybyłem tu najszybciej jak mogłem, by zeznawać przeciwko człowiekowi, który omal nie pozbawił mnie życia! Rzecz jasna nie mam tu na myśli niesłusznie oskarżonego Keitha Shadisa, który przez lata był dla mnie przyjacielem i mentorem – mówiąc to, krótko skinął Keithowi głową. – Chodzi mi o obrzydliwego zdrajcę, który udawał przyjaciela ludzkości, a w rzeczywistości uknuł spisek, by zniszczyć Korpus Zwiadowczy! Przywiozłem ze sobą świadków, którzy poświadczą o jego winie.
- Ruszaj się, ty kupa gówna! – zza drzwi dobiegło poirytowane burknięcie.
Erwin w porę się odsunął, by zrobić miejsce Leviemu, który wkroczył do sali wlokąc ze sobą... Na Marię i Shinę, czy to był Strażnik Murów?!
Keith dopiero po chwili rozpoznał Jacquesa Dubois – byłego Zwiadowcę, który po swojej niefortunnej pierwszej wyprawie postanowił zmienić Korpus. Nieszczęśnik zjawił się na Sali Sądowej w tak żałosnym stanie, że wyglądał tylko nieznacznie lepiej od dwóch trupów ze zmasakrowanymi twarzami. Wybito mu prawie wszystkie zęby, a na czole i policzkach pozostawiono tak wiele siniaków, że nie dawało się ich zliczyć. Oprócz tego wydawał się mieć połamane żebra. A także inne obrażenia – zasłonięte przez mundur, przez co ciężko było ocenić ich skalę.
Szedł, słaniając się na nogach, tuż za Levim, który „pomagał mu", ciągnąc go za włosy. Zgromadzeni obserwowali to z szeroko otwartymi ustami.
Podobnie jak Erwin, Levi miał brudny mundur, nieogoloną gębę i mściwą determinację w oczach. Gdy dotarł na miejsce świadka, pociągnął „Jacquesa" jeszcze mocniej niż wcześniej, zmuszając go, by padł na kolana przed katedrą Zackleya.
- A teraz powiedz Jego Zasranej Sprawiedliwości, kto cię tak urządził! – rozkazał lodowatym tonem.
- Levi, nie wypada zwracać się do sędziego w taki sposób – wtrącił Erwin, stając obok czarnowłosego podwładnego.
- To ma być sąd? – prychnął Levi. – Tam leży trup bez gaci! – podkreślił, pokazując palcem jasnowłosego nieboszczyka. – Dla mnie to wygląda jak Spęd Zboczeńców!
Z tyłu dobiegł podekscytowany szept dziennikarza:
- Fantastyczny nagłówek!
Klęczący na podłodze Jacques przez pewien czas wodził po otoczeniu nieprzytomnym wzrokiem. Aż wreszcie uniósł głowę, by spojrzeć na Zackleya. Miał do dyspozycji zaledwie parę zębów, więc trzeba było uważnie się wsłuchać, by zrozumieć jego bełkotliwą wypowiedź.
CZYTASZ
Puste pokoje (Eruri)
FanficLevi wcale nie chciał polubić Hanji. Ani Erwina. Ani żadnego innego popaprańca należącego do Korpusu Zwiadowczego. Po śmierci Farlana i Isabel obiecał sobie, że pozostanie samotnikiem i do nikogo się nie przywiąże. W końcu lubić kogoś to martwić się...