W jednym sprzedawca miał rację – Gospoda pod Sosnami rzeczywiście znajdowała się na oddalonym od cywilizacji zadupiu. Na szczęście przy głównej drodze ustawiono kierunkowskaz dla słabo zorientowanych podróżnych, takich jak Levi.
Kiedy czarnowłosy żołnierz nareszcie dotarł na miejsce, było już po zachodzie słońca, ale wciąż na tyle jasno, by przemieszczać się po okolicy bez pomocy pochodni.
Ukryty między gęstymi drzewami drewniany budynek sprawiał wrażenie całkiem przytulnego. Z pewnością dawał więcej prywatności niż Kwatera Główna Zwiadowców, gdzie niemal na każdym kroku można było natrafić na wałęsających się po korytarzach żołnierzy.
Levi zwolnił do stepa i zdjął kaptur. Zmęczona długim biegiem Obsydianka zwiesiła łeb i wydała kilka cichy prychnięć. Levi kojąco poklepał ją po szyi i skierował się do stajni, która mieściła się tuż obok gospody.
Gdy płacił za siano, dowiedział się, że jego wierzchowiec nie był jedynym, który został niedawno umieszczony w boksie.
- Tamte konie przywiozły dorożkę – powiedział dyżurujący w stajni ciemnowłosy chłopak. – Jakąś godzinę temu.
Ciekawe, czy tą, którą podróżował Erwin?
- Wykąp ją i wyczesz. – Levi dał młodziakowi jeszcze kilka monet. – Jest źrebna. Zasługuje na dobrą opiekę.
- Naturalnie, proszę pana!
Czarnowłosy żołnierz skinął głową i z zarzuconą na ramię torbą pomaszerował do gospody.
W recepcji pracowała dziewczyna, która była bardzo podobna do chłopaka ze stajni. Jej warkocze były tego samego koloru co jego włosy. Hmm... czyżby rodzinny biznes?
- Dzień dobry! – recepcjonistka powitała gościa, szeroko się uśmiechając. – Czym mogę służyć?
- Czy Erwin Smith już przyjechał? – Bez ogródek spytał Levi.
- Erwin...
- Pułkownik Erwin Smith.
Może jeśli dziewczyna dowie się, że rozmawiali o wojskowym, szybciej skojarzy, o kogo chodzi?
Niestety jej twarz wciąż wyrażała dezorientację.
- Nie widziałam dzisiaj nikogo w mundurze – poinformowała Leviego z przepraszającym uśmiechem.
- Może był w cywilu?
Bo chciał wyglądać elegancko, tak jak ja? – z rumieńcem na policzkach pomyślał Levi.
- Proszę dać mi chwilę! Sprawdzę...
Dziewczyna otworzyła księgę meldunkową. Położyła ją na blacie, więc Levi mógł wszystko zobaczyć. Sprawdzanie nie trwało długo, gdyż w dniu dzisiejszym do gospody przybyły tylko dwie osoby. I niestety nie było wśród nich Erwina.
- Z tego co widzę, nie przyjęliśmy dzisiaj nikogo o nazwisku Smith – oznajmiła młoda recepcjonistka.
Kiedy wchodziłem, widziałem korytarz prowadzący do Sali Bankietowej – przypomniał sobie Levi. – Może najpierw poszedł coś zjeść?
Tak czy siak, potrzebowali miejsca do spania.
- Chciałbym wynająć pokój. – Levi wyciągnął portfel. – Dla dwóch osób. Z podwójnym łóżkiem.
Dziewczyna zbliżyła dłoń do ust i zachichotała.
Do kurwy nędzy... aż tak widać, PO CO tu jestem? – Niski mężczyzna poczuł, że pieką go policzki.
CZYTASZ
Puste pokoje (Eruri)
FanfictionLevi wcale nie chciał polubić Hanji. Ani Erwina. Ani żadnego innego popaprańca należącego do Korpusu Zwiadowczego. Po śmierci Farlana i Isabel obiecał sobie, że pozostanie samotnikiem i do nikogo się nie przywiąże. W końcu lubić kogoś to martwić się...