Rozdział 15

207 15 0
                                    

Niall’s Pov

Oglądałem właśnie najobrzydliwszą laurkę świata, kiedy do drzwi sali zapukał ojciec jednego z moich podopiecznych. Uśmiechnąłem się zauważając, ze jest nim nikt inny jak szef mojego chłopaka.

Spojrzałem na kartkę, na której była narysowana biedronka. To znaczy może przed wypadkiem była biedronka, teraz wyglądała, jakby była po trzech rozwodach z kredytem na dom i alimentami. Przeniosłem wzrok na ucieszoną kilkulatkę, jej zielone oczy były pełne oczekiwania.

- Mary, to najśliczniejsza biedronka, jaką widziałem. Dziękuję bardzo, powieszę na naszą tablicę przy wejściu - powiedziałem, a dziewczynka ucieszona czmychnęła do koleżanek, by wrócić do zabawy lalkami. Przypiąłem kartkę z tym paskudztwem na korkowej tablicy i podszedłem do mężczyzny czekającego w drzwiach.

- Dzień dobry panie komendancie. Czy coś się stało? - zapytałem trzymając w ręku kubek z zimną kawusią. Kocham dzieci, ale przez nie moja kawusia jest zawsze zimniusia. To łamie mi serce i oziębia żołądek. Dobra Horan, skup się.

- Nie, chciałem po prostu z panem porozmawiać. Szczerze powiedziawszy jest mi naprawdę głupio przychodzić tu do pana z tą sprawą, ale nie chciałbym nachodzić pana w domu…

- Zatem nachodzi mnie pan w pracy - stwierdziłem. - Nie no żartuje, wal pan śmiało. Ja też mam do Pana sprawę tak właściwie.

Spojrzał na mnie najpierw unosząc brwi, a następnie uśmiechając się lekko.

- Chodzi o Harry’ego… Coraz częściej wychodzi wcześniej, nie składa raportów. Ogolnie rzecz biorąc jego jakość pracy drastycznie spada, jeśli tak dalej pójdzie będę musiał zdegradować go do zwykłego krawężnika - powiedział, a ja z każdym słowem czułem, jak ogarnia mnie coraz większy szok. Przerwałem mu machając ręką i kręcąc głową.

- Woo… Chwilunia. Harry cały czas robi nadgodziny, niekiedy wraca nawet nad ranem, bo tak dużo macie pracy - powiedziałem patrząc na niego w osłupieniu. Popatrzył na mnie jak na debila.

- Chyba powinien pan porozmawiać z Harrym w takim wypadku, bo tak jak mówiłem nie przykłada się do pracy.

- Oh, spokojnie, już ja sobie z nim pogadam. Urwę mu jaja i wsadzę mu je w bebechy tak, że sikać będzie na kredyt - warknąłem do siebie ściskając mocno kubek.

- Cio to jeśt kjedyt?- usłyszałem za sobą cichy głosik. Odwróciłem się w stronę Toma, który patrzył na mnie dużymi oczkami z zaciekawieniem. Skrzywiłem się, bo jego palec był nienaturalnie głęboko w jego nosie.

- Nie dłub w nosie, bo zamiast dziurek w nosie będziesz miał spodki od filiżanek. A co to kredyt wytłumaczą Ci pewnie rodzice. Tylko nie pytaj o franki, mogą płakać - powiedziałem łapiąc go za rękę i prowadząc w stronę grupki dzieci. Styles ma przesrane, przysiegam.

----
Wiem zachowałam się jak szumowina za pięć groszy. slipyzayna jak zwykle uratowała sytuację.  Jeszcze raz Was przepraszam

Brutal LawOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz