Rozdział 29

67 7 4
                                    

Niall pov

Doszło do naprawdę dużych zmian w moim życiu. Między innymi przeprowadziłem się już całkowicie na swoje, musiałem wziąć niestety kredyt na mieszkanie. Zmieniłem również  przedszkole, w którym zajmowałem się skrzatami. Nie chciałem spotkać mojego byłego chłopaka jak i wątpię , że Zaza uratowałby mi po raz kolejny tyłek będąc podłączonym do respiratora.

Zatrudniłem się w przedszkolu "Biedroneczki", znajdowała się ono w drugiej części miasta. Praca okazała się być dla mnie jak balsam dla duszy. Codzienne radości dzieci, ich niewinność i szczerość sprawiały, że choć na chwilę zapominałem o własnych troskach.

-Panie Ni! Narysowałem sekcje zwłiok  żaby.- spojrzałem na małego Gienia, który był naprawdę niesfornym dzieckiem.

-Gieniu, żabki lubią skakać po polanie, nie być rozpruwane.- Muszę przyznać,  że miał naprawdę talent do rysowania flaków. Co tak małe dziecko musi mieć w głowie... Żeby rysować takie rzeczy.

-No dobrze, to nalysuję jak zjadą ją bocian.- Wyszczerzył swoje mleczaki, nie miałem już do niego sił. Postanowiłem pogadać z jego matką jak przyjdzie go odebrać. 

-Panie Ni, dla Pana!- Lili wręczyła mi talerzyk z plastikowym ciastem. Starałem się podchodzić do niej profesjonalnie, to nie jest jej wina, że kobieta, która zrobiła ze mnie męską dziwkę miała tak samo na imię. Posłałem małej uśmiech i wziąłem torcik, przyłożyłem go do ust udając, że go jem.

-Mmm ale dobre! Masz naprawdę talent, nigdy nie czułem tyle czekolady w cieście. - Mała uniosła tylko brew do góry,  już wiedziałem,  że powiedziałem coś nie tak.

-Pan jest  dziwny... Toć to plastik... -Zaśmiała się po czym pobiegła w podskokach do swoich koleżanek.

Westchnąłem wypominając swoje słowa "balsam dla duszy"  no nie jestem już tego taki pewien. Resztę dnia spędziłem z urwisami na piosenkach jak i w grze w kamień papier nożyce, nie zabrakło również nauki w trakcie zabawy.

-No dobrze, weźcie plecaczki za chwilę przyjdą po was rodzice. - W końcu...  Kilka minut później przedostatnie dziecko wyszło,  a ja mogłem zamienić parę zdań z matką Gienia. Pokazałem jej  rysunki  chłopca na co ona tylko zachichotała.

-Ahhh! Mój mały hirurg. Będziesz lekarzem Kochanie?- Zaczęła do niego gruchać, dzieciak jednak pokręcił głową na nie.

-W pszyszłości będę moldelcą jak w filmie "Piła", tatuś mi go pokazał.- Patrzyłem na dziecko jak osłupiały.

-Pogadam z twoim tatusiem, przepraszam za niego.- Chwyciła chłopca za rękę po czym wyszli.

Gienio musi chyba dostać szlaban na oglądanie telewizji z ojcem... Spakowałem już wszystkie moje rzeczy I wyszedłem z tej budy. Pojechałem moim samochodem od razu domu. Po przekroczeniu progu domu, od razu  zrobiłem sobie kawę.

-Nie ma to jak w domu.

Brutal LawOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz