2. Koszmar

60 3 0
                                    

Nie wiem, kiedy zasnęłam. Nie słyszałam już jednak, jak Loki opuścił łazienkę.

Przed moimi oczami pojawił się tak dobrze znany koszmar.

***

Stałam przed dużym sklepem i czekałam na wydarzenie, które znałam na pamięć z różnych perspektyw, nie biorąc w nim osobiście udziału.

Na parkingu stało kilka samochodów, ludzie przemieszczali się, niosąc swoje zakupy. Rozmawiali ze sobą, a na ich twarzach widniały uśmiechy.

Dostrzegłam również moją rodzinę.

Po południu zaparkowali szary samochód na parkingu przed sklepem.
Byli nie świadomi tego, co wydarzy się za chwilę. Nikt się tego nie spodziewał.

Cztery osoby wysiadły z samochodu i ruszyły do sklepu, po drodze biorąc wózek na zakupy.

Ja jako duch, w powtarzającym się co noc koszmarze, szłam obok nich.

Normalna, szczęśliwa rodzina. Normalny dzień i godzina.
Sklep, jakich wiele. Życie, jak co dzień, nic nadzwyczajnego.

Ale nic nie trwa wiecznie.

W sklepie o tej porze, co dziwne w roku szkolnym, było niewiele ludzi. Wiedziałam, że klientów było ponad dwadzieścia i dziesięciu pracowników.

Po przejściu całego sklepu i wybraniu potrzebnych produktów, ruszyliśmy do kasy. Rodzice zapłacili, a moja siostra i brat, pakowali zakupy do reklamówek.

Przez cały ten czas milczałam, poruszając się za rodziną. Słuchałam ich rozmów, mimo że nie mogłam w nich uczestniczyć.

Byłam niczym duch.
Niewidoczna dla oczu i głucha dla uszu.

Wyszliśmy ze sklepu.

Mama, tata, siostra i brat dalej byli niczego nie świadomi. Szli w stronę samochodu, rozmawiając wesoło, a ja już wiedziałam.

Już zobaczyłam osiem postaci ubranych na czarno z pasem przewieszonym przez ramię.
Szli w stronę budynku pewnym siebie krokiem, choć wiedzieli, jak zakończy się ich misja.
Oprócz nich na parkingu było jeszcze jedno małżeństwo, które właśnie wysiadło z samochodu i moja rodzina.

Stałam w miejscu. Nie potrafiłam się z niego ruszyć, gdy kobieta i siedmiu mężczyzn złapało pas, którym okazała się być broń na plecach i wycelowało go w stronę mojej rodziny i starszego małżeństwa.

Nie mogłam zatrzymać czasu. Nie mogłam go cofnąć, ani przyspieszyć.
Nie mogłam nic zmienić, choć próbowałam już tyle razy.

Koszmar zawsze kończył się tak samo, nie ważne na czyim miejscu byłam.

Czarne postacie zareagowały błyskawicznie, gdy starsza kobieta otworzyła oczy ze zdziwienia, a moja rodzina nie zwracając na nich większej uwagi, otworzyła bagażnik samochodu.

Zaczęłam biec w stronę rodziny, pragnąc ich ochronić, gdy parking wypełnił odgłos wystrzałów.

- Nie! - wykrzyczałam, gdy kule utkwiły w ciałach bliskich. - Nie! - upadłam na betonowe podłoże, a po mojej twarzy płynęły łzy.

***

Otworzyłam nagle oczy, budząc się z tego koszmaru.

Usiadłam na kanapie, przytulając nogi do siebie. Twarz we łzach ukryłam w kolanach, trzęsąc się z wydarzeń, które musiałam przeżywać ponownie.

Nie chciałam o tym myśleć, ale jednocześnie nie chciałam zapomnieć.
Lecz czy da się zapomnieć o śmierci rodziny?

Płacząc, starałam się myśleć o wszystkim innym tylko nie o śnie.

Tetralogia Zakochana w KłamcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz