4. Nie denerwować Boga

47 3 0
                                    

Nie wiem, ile czasu spędziłam pod prysznicem.

Tak bardzo cieszyłam się z chwili wolności od natrętnych myśli.

Moją bańkę chwilowego szczęścia przerwał huk, na który wręcz podskoczyłam odruchowo.

Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że ktoś puka... Nie, wali do drzwi łazienki.

- Wyjdź z łazienki, bo ja tam wejdę. - usłyszałam oburzony głos Lokiego.

- Dobrze. Już idę - odkrzyknęłam.

Wyszłam spod prysznica, owinęłam ciało ręcznikiem i osuszyłam włosy suszarką, którą znalazłam w szafce pod zlewem.

Następnie splotłam włosy w luźnego warkocza, umyłam zęby i ubrałam się w ubrania, które bóg ponownie przygotował mi i zostawił na szafce.

Otworzyłam drzwi z klucza i wyszłam z łazienki, wpadając w twardy tors bóżka, który stał tuż za drzwiami.

- Coś się stało? - spytałam zła, robiąc krok w tył i tym samym zwiększając dzielącą nas odległość.

- Mogę zadać ci to samo pytanie. - odparł. - Siedzisz w tej łazience od godziny.

- Co? Naprawdę? - zdziwiłam się i spojrzałam na zegar nad drzwiami. Nie kłamał. - Zgubiłam poczucie czasu. - broniłam się i spuściłam wzrok na podłogę, rumieniąc się ze wstydu.

- To następnym razem weź ze sobą zegarek, bo czas jest dla mnie najcenniejszy. - warknął zirytowany bożek.

- Dobrze. Będę ze sobą wszędzie nosić zegar, bo świat się może skończyć w każdej sekundzie. - przewróciłam oczami.

Loki spojrzał na mnie z wściekłością i wyższością w oczach, prostując się jeszcze bardziej.

Nagle wydał mi się dużo wyższy. Czułam się przy nim taka mała i zwykła.

- Nie kpij ze mnie, bo pożałujesz. - wysyczał, patrząc mi groźnie w oczy.

- I co mi zrobisz? - spytałam wyzywająco, nim zdążyłam się ugryźć w język. - Zabijesz? Nie, bo mam ci w czymś pomóc. Dasz mi szlaban na telefon? Oj, ale się boję. - prowokowałam go dalej. - Cóż jeszcze mógłbyś mi zrobić? Pomyślmy... - uśmiechnęłam się wyzywająco.

Co ja kurde wyprawiam?
Cóż, właśnie przekonałam się, ile cierpliwości posiada bóg.

Loki w ułamku sekundy znalazł się przede mną, a jego zimna dłoń zacisnęła się na mojej szyi, unosząc mnie lekko nad podłogę.

Wykrzywiłam twarz w grymasie, gdy moje plecy uderzyły mocno o ścianę, a szyja bolała od uścisku zimnych palców.

- Jesteś nikim, więc mogę zabić cię nawet teraz. - warknął, a z jego twarz i głosu bił jedynie przerażający chłód. - Znajdę kolejnego tak naiwnego i głupiego midgardczyka jakim jesteś. Ba! Cała wasza rasa jest głupia i naiwna, więc mam w czym wybierać. Nie jesteś mi potrzebna. - nie oderwał ode mnie wzroku, ani nie odsunął się.

Zaczynało brakować mi powietrza, ale starałam się, nie pokazywać oznak słabości, więc patrzyłam mu odważnie prosto w oczy.

Przecież tego właśnie chciałam.
Śmierci.

Wiedziałam, że jeszcze pare sekund bez tlenu i będzie po mnie.

Loki wpatrywał się w moje oczy z wyższością i pewnością siebie, a ja oddawałam mu to spojrzenie.

Przynajmniej się starałam, ale chyba półmartwej osobie dobrze to nie wyszło.

Nie bałam się Laufeysona, mimo że moje życie wisiało na cienkim włosku. Dusił mnie, ale ja nie odrywałam spojrzenia od jego oczu.

Tetralogia Zakochana w KłamcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz