Oparłam się plecami o zamknięte drzwi i usiadłam na podłodze, pozwalając, aby płacz zawładnął moim ciałem i umysłem.
Byłam wściekła na bożka, który uważał się za najwspanialszego, najmądrzejszego i najlepszego we wszystkim.
Dupek, wiedział o mnie wszystko, a zadawał tak bolesne pytania.
Dlaczego mnie tak ranił skoro wyczytał z moich myśli moją przeszłość?
Tak bardzo mnie nienawidzi?Pieprzony egoista.
Wszystko ma być tak, jak on chce, a innych ma w dupie.
Po co ja jestem mu potrzebna?
Przecież na pewno poradziłby sobie beze mnie.Podniosłam się z podłogi i podeszłam do zlewu, o który się oparłam, patrząc w lustro. Wyglądałam okropnie.
Rozczochrane po nocy włosy, czerwone od płaczu oczy i policzki, po których wciąż spływały słone łzy.- No i po co, takie coś jak ja, dalej żyje na tym cholernym, pełnym bólu świecie? - spytałam swojego odbicia.
Chęć odebrania sobie życia wzrosła, dlatego, nie myśląc wiele przeszukałam szafkę pod i nad zlewem.
Uśmiechnęłam się przez łzy, gdy na jednej półce znalazłam żyletkę opakowaną w niewielki papierek.
Rozpakowałam ją, wyjęłam ostrożnie z żółtego materiału, i patrzyłam przez chwilkę.
Przecież i tak miałam umrzeć.
Ponownie spojrzałam na siebie w lustrze i przyłożyłam ostry przedmiot do skóry na lewym nadgarstku.
Pewnym ruchem rozcięłam jasną skórę, wykrzywiając twarz w grymasie, gdy przez chwilę poczułam nieprzyjemny ból. Ani on, ani kapiąca szybko na białe płytki krew nie powstrzymała mnie jednak przed ponownym przyłożeniem żyletki do skóry.
Nie zdążyłam jednak po raz drugi przeciąć skóry, bo zimna, silna dłoń złapała mój zdrowy nadgarstek.
Właściciel zimnej ręki, szarpnięciem odwrócił mnie twarzą do siebie i mocniej ścisnął moją dłoń, sprawiając, że wypuściłam żyletkę, która upadła na płytki z głuchy dźwiękiem.
- Jak się obrażasz to zaraz chcesz się zabić? Jesteś głupsza niż mi się wydawało, śmiertelniczko. - wysyczał wściekle Loki, nie puszczając mojej ręki.
- Nie obrażam się. - warknęłam, próbując uwolnić dłoń z jego uścisku.
- Jasne. - prychnął z sarkazmem. - Bez powodu zaczynasz ryczeć, zamykasz się w łazience i się tniesz!
- Dlaczego myśli pan, że bez powodu? - zapytałam, patrząc mu dumnie w oczy.
Nie przejmowałam się, że na mojej twarzy były łzy, a z ręki wciąż kapała krew.
Poddałam się w walce o wydostaniu się spod jego dotyku i patrzyłam na niego odważnie.
- To do cholerny jasnej, jaki masz powód?! - spytał zły.
Nie, był wściekły.
Nie wiem jednak, dlaczego.Moja śmierć przeszkodziłaby mu w planie czy aż tak bardzo sam chciał się nade mną poznęcać, by później zabić?
Nienawidzi mnie, więc wszystko może być możliwe.
- Nie chcę o tym mówić. Zresztą nie powinno to pana interesować. - ponowiłam próbę wyrwania ręki z jego uścisku, ale on wcale nie ustępował.
- Powiedz! Nie mam zamiaru być twoim aniołem stróżem i pilnować cię na każdym kroku, żebyś nie zrobiła czegoś głupiego!
- To niech pan nie będzie. Nie musi mnie pan pilnować. Jestem nikim. Głupią śmiertelniczką. Co kogokolwiek obchodzi mój los? - spytałam, patrząc mu w oczy, ale po chwili spuściłam wzrok na nasze ręce.
CZYTASZ
Tetralogia Zakochana w Kłamcy
FanfictionSamotność boli, gdy miłość zostanie odebrana tak nagle. Wyrwana z serca siłą. A rozstanie zdecydowanie nie jest tym, o czym marzy każda dziewczyna. Ale to nie koniec. Przecież nigdy nie wiadomo, kiedy on nastąpi, zwłaszcza gdy ma się za chłopaka Kła...