18. Nieszczęsny spacer

26 3 0
                                    

Mimo, że tym razem nie miałam koszmarów, mój sen nie trwał długo. Kilku godzinna drzemka wystarczyła, abym odzyskała siły i spokój.

Zegar nad drzwiami wskazywał godzinę dziewiętnastą czterdzieści, a nie chciałam reszty wieczoru spędzić w pokoju.

Wstałam więc z łóżka, zabrałam telefon i skierowałam swe kroki do salonu. Niestety nikogo tam nie zastałam. Kuchnia i jadalnia też były puste.

Napiłam się soku i usiadłam na kanapie. Nie wiedziałam, co robić, żeby się nie nudzić.

- Jarvis? - odezwałam się po chwili, przypominając sobie o sztucznej inteligencji.

- Tak, panienko? - odpowiedział mi głos.

- Czy mogę odwiedzić Lokiego?

- Pan Stark zabronił panience odwiedzać więźnia.

- Och... - westchnęłam. - A wiesz może gdzie są Avengersi?

- Na spotkaniu.

Dostałam krótką odpowiedź, więc zapewne Jarvis nie udzieli mi więcej odpowiedzi dotyczących tego spotkania.

- Kiedy wrócą? - spytałam tylko.

- Nie posiadam dokładnej informacji, panienko. - odpowiedział mi meczaniczny głos.

- Dobrze. Dziękuję. - westchnęłam zawiedziona. - To w takim razie pójdę pozwiedzać Nowy Jork. - oznajmiłam i nie słysząc sprzeciwu sztucznej inteligencji, wróciłam do swojego pokoju.

Podniosłam z fotela czarną bluzę i ubrałam ją na siebie, upewniając się, że w kieszeni mam słuchawki. Włożyłam telefon do drugiej kieszeni i wyszłam z pokoju, po czym zjechałam windą na parter.

- Jarvis? - odezwałam się, zatrzymując przed drzwiami wyjściowymi.

- Tak, panienko? - odezwał się ten sam męski głos.

- Idę na spacer. Mógłbyś powiedzieć Avengersom, jak wrócą, a mnie nie będzie, gdzie jestem? - poprosiłam. - Nie chcę, żeby się o mnie martwili.

- Oczywiście. - zgodził się Jarvis. - Nowy Jork nocą jest niebezpieczny, panienko. - ostrzegł.

- Nic mi nie będzie. Poradzę sobie. - zapewniłam i chciałam wyjść. - A i jeszcze jedno. - zatrzymałam się z lekkim uśmiechem. - Mógłbyś mówić mi po imieniu, a nie panienko?

- Oczywiście, Aleksandro. - zgodził się SI.

- Wystarczy Ola. - poprawiłam go. - Do zobaczenia.

- Do zobaczenia, Olu. - odpowiedział mi Jarvis, a ja wyszłam z budynku.

Nie wiedziałam, gdzie iść, ale sam powiew świeżego powietrza zachęcał mnie do spaceru.

Wyjęłam smartfon z kieszeni i podłączyłam do niego słuchawki.

Była godzina dwudziesta, przez co na dworze było już ciemno. Gdyby nie liczne latarnie, neonowe napisy na budynkach, czy światła przejeżdżających samochodów, panowałaby ciemność.

Włączyłam utwór Christiny Perri "The Lonely" i ruszyłam przed siebie, wkładając ręce do kieszeni bluzy.
Słowa piosenki znałam już na pamięć, dlatego nuciłam je cicho pod nosem, bo tak bardzo do mnie pasowały. Opisywały moje życie. Mnie.

Jak na późną porę, na ulicach był duży ruch. Pełno ludzi kierowało się w różne strony. Na ulicy stały w korkach samochody, albo mijały się szybko na horyzoncie.

Hałas, gwar i zamieszanie.
W końcu taki jest Nowy Jork. Tętniący życiem o każdej porze dnia i nocy.

Nagle przeraziła mnie myśl, że ludzie w tym mieście nie śpią.
Ale przecież w Marvelu nie występowały żadne wampiry, prawda?

Tetralogia Zakochana w KłamcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz