- Co się stało? - spytałam, siadając na kanapie. W pokoju byli wszyscy oprócz Lokiego.
- Gdzieś ty była?! - zaczął Tony.
- W Nowym Jorku. - odpowiedziałam.
- Nie mogliśmy się do ciebie dodzwonić. - wyjaśniła Natasha.
- Co? Jak to? Nie dzwoniliście... - pokazałam telefon.
- Chyba coś ci się popsuło. - wtrącił Clint.
- Nie, niemożliwe. Telefon dobrze działa. - broniłam urządzenia. - Padła bateria. - westchnęłam.
- Dobrze. Gdzie byłaś? - spytał spokojniej Tony.
- Na spacerze.
- Zmieniłaś fryzurę. - zauważył Thor.
- Tak. Potrzebowałam zmiany. - potwierdziłam.
- Ładnie ci tak. - skomplementował mnie z uśmiechem Thor.
- Dziękuję. - odwzajemniłam uśmiech.
- A co masz w tej reklamówce? - Natasha wskazała trzymany przeze mnie worek.
- Włosy.
- Co? Na co ci włosy? - spytał Steve.
- Z paru kilogramów długich, ściętych blond włosów można zrobić porządną perukę. - wyjaśniłam.
- Po co ci peruka z twoich własnych włosów? - odezwał się Bruce.
- Nie mi. Moja koleżanka w Polsce choruje na raka. Przez chemię straciła włosy. Oddam swoje, aby miała perukę. - wytłumaczyłam.
- Wspaniały czyn. - pochwalił Steve.
- Dzięki. To co? Koniec kazania? - dopytałam.
- Kupię ci nowy telefon. - postanowił Stark.
- Nie chcę nowego. Ten jest dobry. Tylko bateria padła.
- Nie mogliśmy się do ciebie dodzwonić.
- Idę odnieść włosy. - zignorowałam Starka i poszłam do swojego pokoju, w którym zostawiłam reklamówkę oraz słuchawki, a także podpięłam telefon do ładowarki.
Teraz miała mnie czekać kolejna rozmowa, może mniej przyjemna niż ta z Avengersami.
Tym razem bez pukania weszłam do pokoju Lokiego.
Bożek siedział na łóżku i czytał książkę. Zamknęłam za sobą drzwi i odwróciłam się w stronę Kłamcy, który patrzył na mnie obojętnie.- Pukaj, jeśli łaska. - westchnął zirytowany i wrócił do czytania lektury.
- Przepraszam. - odezwałam się.
- Następnym razem pukaj, to nie będziesz musiała przepraszać. - nie odrywał wzroku od książki.
- Przepraszam. - powtórzyłam. - Za moje zachowanie. - dodałam, czym znowu zwróciłam na siebie uwagę zaskoczonego Lokiego.
- Co? - nie zrozumiał, jednak szybko przybrał znów obojętny wyraz twarzy.
- Przesadziłam. Wiem, że muszę pogodzić się ze śmiercią rodziców i rodzeństwa. Tego nie da się zapomnieć. Ktoś zawsze będzie mi o nich przypominał. Zresztą ja nie chcę zapomnieć. - wyznałam, nie ruszając się od drzwi. - Tylko... Po prostu za mało czasu minęło od ich śmierci. - kontynuowałam. - Gdy pokazałeś mi mój koszmar. Oni byli tacy realni, żywi... Zobaczenie ich takich było... - powstrzymałam łzy, które nagle pojawiły się w moich oczach. - To było okropne. Wszystkie wspomnienia, które ukrywałam, wróciły tak mocno. - wyznałam, ocierając łzę. - Mało ludzi wie, o tym co się naprawdę przydarzyło mojej rodzinie. Jeszcze nigdy nie powiedziałam tego nieznajomemu. Nie chciałam litości ani współczucia. Miałam chęć przyłożyć osobie, której było mnie żal. Nic się nie zmieniło. - nie odwróciłam od niego wzroku. - Ty byłeś pierwszą osobą, której powiedziałam prawdę. - wyznałam. - Byłam na ciebie zła, bo wykorzystałeś przeciwko mnie mój największy strach. - dodałam ciszej. - I zastanawiałam się, dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz?
CZYTASZ
Tetralogia Zakochana w Kłamcy
FanfictionSamotność boli, gdy miłość zostanie odebrana tak nagle. Wyrwana z serca siłą. A rozstanie zdecydowanie nie jest tym, o czym marzy każda dziewczyna. Ale to nie koniec. Przecież nigdy nie wiadomo, kiedy on nastąpi, zwłaszcza gdy ma się za chłopaka Kła...