Obudziłam się przez promienie słoneczne, wpadające do pokoju przez okno. Nie otwierałam oczu, rozkoszując się ciepłem rannego słońca i zimnem ciała Lokiego, w które byłam wtulona. Słyszałam równy rytm serca pod piersią, która unosiła się równo pod moim policzkiem.
- Długo się tak patrzysz? - spytałam sennie z uśmiechem, czując na twarzy wzrok narzeczonego.
- Dłuuugo... - zaśmiał się cicho Kłamca i pocałował mnie w czubek głowy.
- Mogłeś mnie obudzić. - zauważyłam cicho w dalszym ciągu nie odrywając się od niego.
- Po co? - Loki masował delikatnie moje plecy. - Masz wakacje. Odpoczywaj. Poza tym wygodnie mi i nie chcę wychodzić z tego łóżka. - usłyszałam w jego głosie rozbawienie.
Mruknęłam cicho na wspomnienie nocy. Na nas, zaplątanych w swoich objęciach, na tych wszystkich czułych pocałunkach, zapewnieniach o miłości i naszych ciałach, tak idealnie do siebie pasujących.
- Loki! - odsunęłam się nagle od bruneta, uświadamiając sobie pewną bardzo ważną kwestię.
Zakręciło mi się w głowie przez nagły ruch, a w oczy uderzyły promienie słońca. Mimo to patrzyłam uważnie na Laufeysona nieco przestraszona, trzymając kołdrę przy piersiach.
- Co się stało, kochanie? - czarnowłosy przyglądał mi się z niepokojem.
- Przecież my się nie zabe...
Przerwał mi głośny śmiech bożka. Zmrużyłam oczy, nie rozumiejąc jego reakcji.
- To cię śmieszy? - nie chciałam dziecka. Nie teraz.
- Spokojnie skarbie. Nie zajdziesz w ciążę. - zapewnił Loki, kładąc zimną dłoń na moim policzku.
- Jesteś tego taki pewien? - uniosłam brew, nie do końca w to wierząc.
- Wszechświat jest magicznym miejscem, a Asgard i Jotunheim wcale nie przypominają Midgardu.
- To znaczy? - dopytywałam, opierając się na jego torsie i tym samym nie spuszczając wzroku z jego oczu.
- W tych dwóch krainach kobieta w ciążę może zajść tylko i wyłącznie po ślubie, a my takowego jeszcze nie mieliśmy. - uśmiechnął się pocieszająco Loki.
- Dlaczego dopiero teraz mi o tym mówisz? - westchnęłam, choć naprawdę chciałam zapytać jakim cudem jest to w ogóle możliwe. Obawiałam się jednak, że i tak nie zrozumiałabym zasad magii, panujących we Wszechświecie.
- Wcześniej nie pytałaś. - zauważył bożek, a ja pokręciłam na niego głową, z powrotem układając się na jego piersi.
Błądziłam palcem po jego nagim torsie pokrytym bliznami. Po ramionach, dłoniach i szyi. Maleńkie czy większe, długie lub krótkie, w różnych kształtach... Tak wiele tych niezmywalnych znaków przeszłości szpeciło jego boskie ciało. Plecy całe pokryte były bliznami od tortur czy walki. Ale mimo to kochałam go całego. Kochałam go z tymi wszystkimi bliznami i wiedziałam, że będzie miał ich jeszcze więcej, bo Loki przyciągał kłopoty, jak magnez metal i uwielbiał się w nie wpakowywać.
Lecz czy ja byłam lepsza? Czy romans z tysiącletnim bogiem z kosmosu nie był kłopotem?
- Nie zepsułbym ci życia, kochanie. - dodał po chwili Kłamca, wyrywając mnie z moich rozmyślań.
- Ty upiększasz moje życie. - podniosłam lekko głowę, aby spojrzeć w oczy narzeczonego.
- Yhy... - westchnął mężczyzna. - I dodaję do niego ból i cierpienie.
CZYTASZ
Tetralogia Zakochana w Kłamcy
FanfictionSamotność boli, gdy miłość zostanie odebrana tak nagle. Wyrwana z serca siłą. A rozstanie zdecydowanie nie jest tym, o czym marzy każda dziewczyna. Ale to nie koniec. Przecież nigdy nie wiadomo, kiedy on nastąpi, zwłaszcza gdy ma się za chłopaka Kła...