18. Asgard

42 3 2
                                    

Rok 2015

Tony spędził noc w moim domu, a następnego dnia po południu byliśmy z powrotem w Nowym Jorku. Nawet nie zwracałam uwagi na to, jak inaczej biegnie tutaj czas. Ja starzałam się według czasu z mojego świata, a tam był już rok dwa tysiące piętnasty, choć ostatnim razem byłam tam w dwa tysiące trzynastym.

Jednak był to zabieg, który tylko ja tak odbierałam. Tak naprawdę czas w obu światach, jak i Wszechświecie, biegł tak samo, ale ja trafiałam do czasu, gdzie pragnęłam być i gdzie powinnam być. To nie tak, że nie chciałam uczestniczyć w innych wydarzeniach. Tylko coś wrzucało mnie w ramiona tej dziwnej przestrzeni według własnych zasad, które omijały prawa czasu, mieszając go do potęgi. To było zbyt trudne do analizowania przez moją śmiertelną głowę.

- Będzie dobrze, tak? - Tony szturchnął mnie ramieniem, gdy drzwi windy otworzyły się po zatrzymaniu na głównym piętrze wieży. Trwała przeprowadzka do innej bazy, więc wszędzie można było spotkać wiele pudeł.

- Oczywiście. - mruknęłam, wchodząc za tatą do wielkiego pomieszczenia.

Nie miałam ze sobą żadnych walizek, a Atenę zostawiłam pod opieką wujka w Polsce. Nie wiedziałam, jak pies przetrwałby podróż między rzeczywistościami.

- Tęskniliście? - uśmiechnął się Tony do osób, siedzących na kanapie.

Natasha przewróciła oczami i podeszła do mnie, przytulając mnie bez słowa. Odwzajemniłam jej uścisk po raz kolejny powstrzymując łzy. Wyglądałam koszmarnie z rozczochranymi włosami, fioletowymi sińcami pod oczami, które były wynikiem nieprzespania nocy i płaczu oraz w za dużym czarnym swetrze i potarganych czarnych jeansach. Ubiór, który opisywał moje samopoczucie tego dnia.

- Dobrze, że jesteś. Stark potrzebuje kogoś, kto postawi go do pionu. - czarnoskóry mężczyzna wstał od stołu i uśmiechnął się delikatnie.

- Pan James Rhodey? - odwzajemniłam jego uśmiech, gdy Natasha odsunęła się ode mnie.

- Po prostu James. - wyciągnął do mnie rękę.

- Ola. - uścisnęłam jego dłoń. - Wątpię, abym była w stanie wpłynąć pozytywnie na Tonyego. Tak potrafi chyba tylko Pepper. Ja jedynie mogę popaść w jego uzależnienia.

- Po moim trupie! - krzyknął Stark, wracając do nas z kuchni ze szklanką whisky w ręce. - Pić zaczniesz dopiero po osiemnastce.

- Znalazł się strażnik prawa. - Natasha przewróciła oczami.

- Nie myślałam, że spotkam cię jeszcze żywą. - kasztanowo włosa dziewczyna wstała z kanapy, podchodząc do mnie wraz z androidem.

- Ciebie również miło widzieć, Wando. - uśmiechnęłam się lekko. - I przykro mi...

Maximoff pokręciła głową, odganiając łzy. Złapałam ostrożnie jej dłoń i ścisnęłam lekko, chcąc dodać otuchy.

- Zawsze możemy porozmawiać. Łączy nas więcej, niż to konieczne. - mruknęłam. - A ty, który odgapiłeś pelerynę od Thora... - przeniosłam wzrok na androida, wywołując lekki uśmiech na twarzy dziewczyny, jak i reszty zebranych. - Vision, prawda?

- Tak. - mężczyzna o czerwonej skórze skinął głową. - Wyczuwam w tobie bardzo podobną energię do mojej i Wandy. Czy również posiadasz umiejętności, które zyskałaś dzięki temu? - dotknął żółtego kamienia, który tkwił w jego czole.

- Od Kamienia Umysłu. - skinęłam głową. - Tak jak ty mam jego cząstkę w sobie. - odsunęłam lekko materiał swetra, ukazując kamień tkwiący w mojej skórze.

Tetralogia Zakochana w KłamcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz