Jakże wielkie było moje zaskoczenie, gdy z windy wybiegł zdyszany Stark. Nie wierzyłam, że Loki naprawdę mi pomoże, a tu proszę, jaka niespodzianka.
- Ola, co ci jest? - zapytał przestraszony miliarder.
- Nie wiem. Czuję się jakbym stała w ogniu. - odpowiedziałam.
Przestałam płakać, bo łzy były niepotrzebne. Gdy spadały na rany, te bolały jeszcze bardziej.
- Dasz radę wstać?
- Nie wiem, ale każdy ruch boli. - wyznałam.
- Chodź. Pomogę ci. - Tony pomógł mi wstać.
Udało się, ale gdyby nie jego asekuracja, upadłabym z powrotem.
Kręciło mi się w głowie, a obraz rozmazywał się przed oczami. Czułam, że nogi mam, jak z waty, nie zdolne do utrzymania mojego ciężaru.
- Nie dam rady iść. - wyszeptałam.
Tony wziął mnie na ręce i ruszył do windy, którą zjechaliśmy na któreś z niższych pięter.
Trzymając mnie na rękach wyszedł z windy na poziom, który okazał się laboratoriami. Pomieszczenie to przypominało salę szpitalną z wieloma przeróżnymi narzędziami, maszynami. W różnych częściach pokoju, koło niektórych maszyn znajdowały się łóżka i krzesła. Tony położył mnie na jednym z łóżek.
Najpierw zmierzył mi ciśnienie. Chyba miałam dobre, bo nic nie powiedział. Później porozcinał rękawy sukni i podwinął ją tak, aby wszystkie rany na rękach i nogach były widoczne.
- Cholera... - westchnął z przerażeniem miliarder, gdy zobaczył wszystkie niebieskie rany, z których wciąż leciała płomienna krew.
Zaczął je opatrywać. Starał się zatamować krwawienie, ale było to bardzo trudne. Miałam wrażenie, że krew, która wypływa z ran nie była moją krwią. Nie tylko z powodu koloru.
Gdy człowiek traci krew, wraz z nią traci również siły. Słabnie. A ja nie traciłam sił. Oprócz bólu wywołanego przez rany, nie czułam się słaba, wręcz przeciwnie.
Stark zrezygnował z tamowania krwawień i zamierzał zszyć moje rany.
- Tylko spokojnie, Ola. Chcę ci pomóc, ale to może boleć. - ostrzegł, a ja pokiwałam głową, że rozumiem.
Najpierw dożylnie podał mi jakiś mocny lek przeciwbólowy, a po kilku minutach wbił przygotowaną igłę z nicią obok rany na moim prawym nadgarstku.
Krzyknęłam z bólu i chciałam wyszarpać rękę z jego uścisku, ale Tony mocno ją trzymał.- Nie możesz się ruszać, jeśli mam ci zszyć te rany. - mówił spokojnie, ze smutkiem. - Wiem, że to boli, ale nie mogę pozwolić, żebyś się nam tu wykrwawiła.
Łzy pociekły po moich policzkach, gdy kontynuował zszywanie, tej jednej, małej rany.
Odwróciłam wzrok od krwi i dostrzegłam Lokiego, który stał w drzwiach za Starkiem.
- On ci nie pomoże. - powiedział bóg w mojej głowie, patrząc na liczne rany na moim ciele.
- A ty tak? - spytałam w myślach.
- Dlaczego miałbym to zrobić? - zakpił.
- Nie wiem. Bo twierdzisz, że Tony mi nie pomoże. - odpowiedziałam mu. - Bo to przez ciebie mam te rany, a nie umarłam.
- Przeze mnie? Chciałem cię zabić. - warknął.
- Coś ci nie wyszło. - zauważyłam z sarkazmem.
CZYTASZ
Tetralogia Zakochana w Kłamcy
FanfictionSamotność boli, gdy miłość zostanie odebrana tak nagle. Wyrwana z serca siłą. A rozstanie zdecydowanie nie jest tym, o czym marzy każda dziewczyna. Ale to nie koniec. Przecież nigdy nie wiadomo, kiedy on nastąpi, zwłaszcza gdy ma się za chłopaka Kła...