- Ja nigdy w życiu nie uczyłam się walczyć, a co dopiero walczyć z kimś. Nie wiem, co mam robić. - przyznałam, gdy Avengersi znaleźli sobie miejsce w sali i rozgrzewali się.
- Po to tu jesteś, żeby się nauczyć. - pocieszyła mnie Natasha. - Ze mną ćwiczysz jako pierwsza. Zawsze zaczynamy od małej rozgrzewki. - poinformowała i zaczęła wykonywać różne ćwiczenia, a ja robiłam to, co ona.
- Jezu... - wysapałam zmęczona po kilku okrążeniach sali.
- To dopiero rozgrzewka. - zaśmiała się Natasha, po której nie było widać zmęczenia.
- Dobrze wiedzieć... - dyszałam.
Nie miałam złej kondycji, ale bieganie nigdy nie należało do czegoś, co lubiłam wykonywać.
Po króciótkiej przerwie agentka pokazywała mi różne pozycje i ruchy obronne, które starałam się naśladować. Chyba wychodziło mi to jako tako, chociaż dużo śmiałyśmy się, gdy przyjęłam jakąś dziwną pozę.
- Dobra, obronę już znasz. Będziemy ją doskonalić w następnych dniach. A teraz atak. - powiedziała Natasha.
Pokazała mi jak wyprowadzać cios i jak go przyjmować oraz gdzie uderzać, aby najbardziej bolało, a także jak kopać i jak unikać ciosów. Po treningu z Natashą zrobiłyśmy sobie przerwę.
Miałam wrażenie, że upłynęło kilka dni, a tak naprawdę spędziliśmy tutaj kilka godzin.
- To co? Jutro kolejny trening? - spytała agentka.
- Tak. Było super, chociaż teraz ledwo żyję. - przyznałam z uśmiechem i wzięłam duży łyk wody.
W tym czasie podeszli do nas chłopcy, wcale nie zmęczeni dwu godzinnym treningiem.
- To skoro ledwo żyjesz, to poćwiczysz jeszcze ze mną. - zarządził Clint, a ja popatrzyłam na niego jak na mordercę, czym wywołałam śmiech grupy. - Nauka celnośći nie jest tak męcząca, jak nauka walki. - uśmiechnął się łucznik.
- Dobra. - chwyciłam wyciągniętą w moją stronę dłoń Bartona i podniosłam się z podłogi.
Podeszliśmy do strzelnic, gdzie Clint podał mi łuk, a sam wziął swój.
- Umieść strzałę. O tak. - pokazał, a ja wykonałam polecenie. - Świetnie. Teraz naciągnij cięciwę. - naśladowałam jego ruchy. - Wyceluj i strzel. - łucznik trafił w sam środek tarczy.
Spróbowałam strzelić tak, jak on, ale nie zbyt się to udało. Ledwo trafiłam w tarczę.
- Jak na pierwszy raz, nie jest źle. Przynajmniej trafiłaś w tarczę. - pochwalił mnie Barton.
- To my idziemy! - wykrzyczał Tony i razem z resztą drużyny zniknął w windzie, zostawiając mnie samą z Hawekeyem.
- Spróbuj jeszcze raz. - powiedział Clint.
Strzelałam dużo razy. Każdy strzał był coraz bliżej środka. Barton czasami poprawiał moją postawę, odpowiednie ustawienie i naciągnięcie łuku.
- Udało się! - podskoczyłam z radości, gdy po pół godzinie strzelania udało mi się trafić w sam środek.
- No widzisz. - uśmiechnął się dumny. - To teraz noże. - Clint wziął ode mnie łuk, a podał nóż. - Musisz nim trafić w sam środek. - rzucił ostrzem w środek tarczy. - Teraz ty.
Popatrzyłam na nóż, wycelowałam, rzuciłam i trafiłam w sam środek tarczy.
- Wow! - wykrzyknął Clint. - To już wiemy czym będziesz walczyć! - ucieszył się. - Starczy na dzisiaj. Jeśli chcesz to jutro też możemy poćwiczyć celność. - zaoferował.
CZYTASZ
Tetralogia Zakochana w Kłamcy
FanfictionSamotność boli, gdy miłość zostanie odebrana tak nagle. Wyrwana z serca siłą. A rozstanie zdecydowanie nie jest tym, o czym marzy każda dziewczyna. Ale to nie koniec. Przecież nigdy nie wiadomo, kiedy on nastąpi, zwłaszcza gdy ma się za chłopaka Kła...