Rok 2016
Na początku nie miałam pojęcia, gdzie jestem. Gdy byłam pewna, że pod moimi stopami znajduje się stały grunt, otworzyłam oczy. Pozwoliłam sobie rozejrzeć się dookoła, ale dostrzegłam jedynie kilka samolotów, duże budynki i przyjaciół w swoich strojach do walki. Dopiero po chwili zorientowałam się, że ubrana w asgardzki strój stoję na środku lotniska, a po obu moich stronach przygotowani do walki, podzieleni na grupy Avengersi. Przyjaciele mierzyli we mnie swoją bronią.
- Widzę, że sporo mnie ominęło. Dużo się spóźniłam? - uniosłam brwi, oceniając zniszczenia i wypaloną linię w asfalcie, na której stałam. Równo pomiędzy drużynami Starka a Rogersa. - Naprawdę chcecie tak po prostu zniszczyć to wszystko, co razem zbudowaliście? - popatrzyłam po twarzach zebranych, a widząc kilka nowych robiłam wszystko, aby powstrzymać łzy, jednak byłam już za bardzo poszarpana emocjonalnie. - Wymazać te wszystkie chwile razem?
- Ola?! Co ty tu robisz?! Gdzieś ty była do cholery?! - zły Iron Man przyleciał do mnie i zamknął w żelaznym uścisku, nie zwracając uwagi na pozostałych gapiów, którzy opuścili broń.
Nie odpowiedziałam tylko odepchnęłam od siebie Starka i patrzyłam na niego smutno, a pierwsze łzy popłynęły po moich policzkach.
- Bannera już tu nie ma. Przerwij to. Proszę. - wyszeptałam ze łzami w oczach. - Nie chcę was stracić.
- Jesteś jedną z nas. Jesteś Mścicielem. Musisz stanąć po czyjejś stronie, Ola. Dokonaj wyboru. - Tony zbył mnie i wrócił na swoje miejsce.
- Nie będę wybierać! Avengers to drużyna! - przypomniałam, ocierając łzy z twarzy. - Mamy walczyć razem, a nie przeciwko sobie.
- Już nie. - odezwał się Steve.
Choć przez Starka przebijała złość, w głosie Rogersa usłyszałam smutek. Nie wiedziałam, czym kierowali się inni. Może bali się prawa, a może po prostu stanęli po stronie przyjaciela. Ale jak można wybrać, którego przyjaciela ceni się bardziej?
- Proszę, Steve. - popatrzyłam błagalnie na Kapitana. - Przerwijcie to. Nie musicie walczyć.
- Nic nie rozumiesz! - wtrącił Stark. - Tak trzeba.
- Naprawdę? Chcecie to wszystko zniszczyć? Rodzina, którą tworzymy nie może się rozpaść! Może jestem samolubna, ale mam tylko was! - przeniosłam wzrok na Starka. Byłam taka zła, smutna i bezsilna.
- To koniec Avengers, Ola! Koniec przez niego! - krzyknął Tony, wskazując Steva. - Bo musi bronić przyjaciela! Przestępcę! - zrobił krok w stronę Kapitana.
- Nie prawda! - krzyknęłam i wyciągnęłam przed siebie ręce, tworząc na środku lodową ścianę oddzielającą pokłóconych przyjaciół.
W drużynie Steva był Sam, Clint, Wanda, Bucky i jeszcze jakiś mężczyzna ubrany w czerwonoszary kostium. Natomiast po stronie Tonyego stali Natasha, Vision, James, mężczyzna w czarnym kostiumie kota i chłopak w czerwono niebieskim stroju z pająkiem na piersi.
- Niezła jest. - odezwał się z podziwem czerwonoszary, jednak nie miałam czasu, aby zwrócić na niego więcej uwagi.
- Tworzysz lód? - usłyszałam głos nastolatka, który wydobywał się spod postaci w czerwonym stroju z pająkiem na piersi. - Nieźle.
- Proszę... - wyszeptałam, podchodząc do ojca i ignorując tym samym wypowiedzi mężczyzn. - Nie mogę stracić też was.
- A co miałoby się stać? - zirytował się Stark, rozkładając ręce na boki. - Nic nikomu się nie stanie.
CZYTASZ
Tetralogia Zakochana w Kłamcy
FanfictionSamotność boli, gdy miłość zostanie odebrana tak nagle. Wyrwana z serca siłą. A rozstanie zdecydowanie nie jest tym, o czym marzy każda dziewczyna. Ale to nie koniec. Przecież nigdy nie wiadomo, kiedy on nastąpi, zwłaszcza gdy ma się za chłopaka Kła...