8. Przeprosiny

6 2 0
                                    

- No chodź. Nie daj się prosić, Loki. Proszę. - jęczał Tony, nie poddając się.

Od dwóch godzin próbował namówić Lokiego na wspólne wyjście do klubu, jednak Laufeyson uparcie stał przy swoim, a ja wraz z Pepper, Morgan i moimi dzieciakami słuchałyśmy jego prób.

- Nie. - Loki wszedł do pokoju naszych dzieci i popatrzył na nas z miną męczennika.

Nie dało się ukryć uśmiechu mojego, jak i Pepper, gdy widziałyśmy upartość naszych mężów. Bawiłam się z dziećmi i siostrą na podłodze, a Potts siedziała w bujanym fotelu z ręką na zaokrąglonym brzuchu. To był już siódmy miesiąc. Nie mogłam się doczekać narodzin małego Starka.

- Ola! Przekonaj swojego Jelenia do mojego wspaniałego pomysłu! - zwrócił się do mnie oburzony Stark. - Kiedy on był ostatni raz gdzieś poza domem?

- Nie twój interes. - warknął w jego stronę Loki.

- Ola! - jęczał Stark. - Pepper pozwoliła mi wyjść, a twój pajac siedzi w tym domu niczym kret. - zakryłam usta ręką, powstrzymując śmiech, który wywołały we mnie słowa taty.

Loki popatrzył na mnie karcąco, ale nie przejęłam się tym zbytnio, spoglądając na dzieci. Nie przejmowały się zachowaniem swoich ojców.

- Mam cię dość, Tony. Dlatego możesz wyjść, właściwie w tym momencie. - westchnęła Pepper, chociaż na jej twarzy błąkał się uśmiech.

- Słyszysz, Rogasiu? - Tony szturchnął go łokciem w ramię.

- Nigdzie z tobą nie idę. - wysyczał Loki.

- Oj, no trochę zaufania! Ola sobie poradzi. Poza tym nie będzie sama. A ty chodź ze mną! - rozkazał Stark.

- Nie!

- Właściwie Tony i Pepper mają rację. - odezwałam się w końcu z lekkim uśmiechem. - Dam sobie radę, a tobie przyda się chwila wytchnienia. - przyznałam, a bożek nie ukrywał zdziwienia ani wściekłości.

Ja natomiast byłam zaskoczona, że moje słowa po ostatnim tygodniu wywołały w nim jakąkolwiek reakcję. Równie dobrze mógł mnie całkowicie zignorować, jak robił to w ostatnim czasie.

- No nie wierzę... - westchnął zły.

- Świetnie! - Stark zaklaskał ucieszony. - Ubieraj buty i idziemy! Ja prowadzę! - krzyknął, zbiegając po schodach na dół.

Widziałam, jak Loki zaciska pieści, po czym powoli wypuszcza nosem powietrze. Nim wyszedł z pokoju posłał w moją stronę ostatnie pełne złości spojrzenie.

- Chyba właśnie go zawiodłam. - wyszeptałam do Pepper już bez wcześniejszego optymizmu. - Znowu.

- No coś ty, te kilka godzin dobrze mu zrobi. - pocieszyła mnie rudowłosa. - Miłej zabawy! - wykrzyknęła, zanim usłyszałyśmy odgłos trzaskających drzwi.

* * *

Uśpiłam Kylie, Jasona i Chloe. Morgan także już spała, a Pepper właśnie brała kąpiel. Ja natomiast chodziłam nerwowo po pokoju. 

Była już dwudziesta druga. Puściłam Lokiego do klubu z Tonym. Z Tonym! Boże, co ja zrobiłam? Przecież on ma tak głupie pomysły, zwłaszcza pijany. Chryste, a jak się wygada? 

- Uspokój się, Ola. - poczułam na ramieniu uścisk. Nawet nie zauważyłam, kiedy Pepper wyszła z łazienki przebrana w luźną kremową koszulę nocną, sięgającą pod kolana. - Są dorośli. Poradzą sobie. Przecież pojechali tylko do klubu. - przypomniała z lekkim uśmiechem.

- Tak... - westchnęłam, pozwalając by słowa Pepper osiadły na moim sercu. - Zawsze mu wybaczasz. - zauważyłam.

- Jak się kogoś tak bardzo kocha i jest się świadomym tego, jak blisko tej ukochanej osoby była śmierć... Nie potrafię się na niego złościć, Ola. - westchnęła. - Chyba wiesz to najlepiej, prawda?

Tetralogia Zakochana w KłamcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz