Tak, jak zawsze, stałam przed sklepem i czekałam na dobrze mi znane wydarzenia.
Czekałam, aż przyjedzie moja kochana rodzina, a gdy cztery osoby opuściły szary samochód, ruszyłam za nimi.
Chodziłam po sklepie za rodziną, dokładnie obserwując każdy ich ruch, który i tak znałam już na pamięć.
Po zapłaceniu i spakowaniu do toreb zakupów, wyszliśmy ze sklepu, ruszając w kierunku samochodu.
Osiem ciemnych postaci zmierzało ku nam od strony drogi.
Szłam przed rodziną, aby spróbować ich obronić. Byłam odwrócona twarzą do terrorystów i plecami do pleców nieświadomych nic, bliskich mi osób.
- Nie! - krzyknęłam, dobrze wiedząc, że nikt mnie nie usłyszy. - Nie! Proszę...
Mordercy strzelili, a pociski z ogromną siłą przelecieły przeze mnie, docierając do ludzi których próbowałam przed nimi zasłonić.
- Nie! - płakałam, wiedząc, że za mną leżą martwe ciała rodziny i starszego małżeństwa.
Cholernie okropne było to, iż mimo tego, że byłam duchem, czułam ból, gdy cztery kule przeleciały przez moje ciało. Spojrzałam w dół, gdzie krew wypływała ze mnie, a przez cztery otwory przelatywało światło.
Mimo tego żyłam.
Bo czy martwa dusza może umrzeć?
- Nie, nie, nie, nie, nie, nie... - powtarzałam histerycznie, klękając przy trupach w morzu krwi.
Terroryści weszli do sklepu, zabili resztę ludzi przebywających w budynku, by na końcu pozbawić życia siebie nawzajem.
A ja płakałam nad ciałami mamy, taty, siostry i brata.
Byłam wściekła, zrozpaczona, roztrzęsiona, żałosna i beznadziejna.
Byłam nikim, bo nie potrafiłam im pomóc.
Byłam sama, bo oni odeszli.
Jestem sama.I zawsze będę, bo gdy jedyni ludzie, których naprawdę kochałam umarli, zabrali ze sobą wszystko, co najlepsze w człowieku. Zabrali część mnie, której nikt nigdy nie przywróci.
Już nie umiem kochać.
Boję się kochać.
Boję się uczuć.
I boję się miłości.Nienawidziłam tego koszmaru i kochałam jednocześnie.
Przeklinałam go, bo musiałam patrzeć na śmierć ukochanych mi osób i nie mogłam temu zapobiec.
Kochałam, bo koszmary były jedynym momentem, w którym jeszcze widziałam ich żywych.
Widziałam ich we śnie, nie na zdjęciach czy nagraniach. Było to najbardziej żywe pokazanie ich postaci, bo mogłam ich dotknąć, przytulić, mimo że oni nic nie czuli i nie mogli odwzajemnić mojego gestu.
- Chciałabym się już obudzić. - wyszeptałam, patrząc na uśmiechnięte twarze, niczego nie świadomych, bliskich mi ludzi.
Stracili życie z uśmiechem na ustach. Odeszli beze mnie.
Położyłam się na ziemi obok ich martwych ciał i zamknęłam oczy, wciąż płacząc. Nie przejmowałam się krwią, która wsiąkała w moje ubrania.
Byłam z nimi.
Byłam z nimi, tak jak wtedy, gdy pierwszy raz zobaczyłam ich martwe ciała.- Nie zostawiajcie mnie! Proszę... Nie odchodźcie... Zostańcie... Nie chcę być sama! - krzyczałam zrozpaczona, przytulając ich zakrwawione, coraz zimniejsze ciała. - Nie, nie, nie ... Wróćcie do mnie. Proszę! Nie!
CZYTASZ
Tetralogia Zakochana w Kłamcy
FanfictionSamotność boli, gdy miłość zostanie odebrana tak nagle. Wyrwana z serca siłą. A rozstanie zdecydowanie nie jest tym, o czym marzy każda dziewczyna. Ale to nie koniec. Przecież nigdy nie wiadomo, kiedy on nastąpi, zwłaszcza gdy ma się za chłopaka Kła...