12. Powtórka

11 2 1
                                    

Wraz z rodziną Starków, Lokim, Stevem, Brucem, Wandą i Visionem, a także Strangem i Scottem siedziałam na kanapach z boku sali. Reszta przyjaciół tańczyła, rozmawiała, bądź piła w innym towarzystwie, ale wszyscy czuliśmy się tutaj, jak w domu. Rozmawialiśmy o wszystkim, żartowaliśmy i śmialiśmy się. Było wesoło i naprawdę przyjemnie. Dopiero teraz poczułam, jak bardzo przez te pięć lat brakowało mi mojej szalonej rodziny. Każdej osoby, bo tylko razem tworzyliśmy tak świetny klimat.

- Nie powiedzieliśmy ci, jak wróciłaś do życia. - odezwała się Wanda, przekrzykując głośną muzykę.

- Loki wszystko mi powiedział. - uśmiechnęłam się, ściskając rękę ukochanego. - Bardzo wam za to dziękuję. - powiedziałam szczerze. - Dziękuję za wszystko.

- To my ci dziękujemy, Ola. Dałaś nam drugą szansę na przeżycie życia. - odezwał się Vision.

- A wy daliście ją mi.

- Nie mogliśmy pozwolić, żebyś odeszła. Nie po tym wszystkim, co zrobiłaś. - wtrącił Loki.

Źle się czułam z tym, że teraz wszyscy uważali mnie za superbohaterkę, która ocaliła świat. Nie miałam tego zrobić, ale nie chodzi o to, że nie chciałam ich wszystkich uratować. Sęk w tym, że to nie ja uratowałam świat, a oni - Avengersi. Ja tylko zdążyłam im pomóc w walce, ale doskonale wiedziałam, że i beze mnie daliby sobie radę. Ale nie potrafiłam pozwolić Tony'emu umrzeć. 

- Zatańczysz ze mną, wasza wysokość? - zmieniłam temat, z lekkim uśmiechem wyciągając dłoń w stronę Morgan.

- Tak! - wykrzyknęła dziewczynka i złapała mnie za rękę.

Odeszłyśmy troszkę na bok, aby nie przeszkadzać reszcie. Wzięłam dziewczynkę na ręce i obróciłam się dookoła siebie.

- Ola, nie powinnaś. Jesteś...

- Spokojnie, tato. Mam dużo siły z bezczynnego, długiego leżenia. - odparłam z uśmiechem, puszczając oczko Starkowi, który nie odrywał od nas oczu. 

Zupełnie jakby mi nie ufał, choć wiedziałam, że po prostu się o mnie martwił. Chciał wiedzieć, gdyby coś stało się mi albo Morgan. Odepchnęłam od siebie te myśli, bo przecież tutaj byłyśmy bezpieczne, a ja naprawdę dobrze się czułam. Skupiłam się więc na piosenkach i siostrze, z którą już po chwili lawirowałyśmy pośród wielu innych par. Bez żadnej przerwy przetańczyłyśmy kilka wesołych piosenek. To dziecko miało w sobie tyle energii, że ledwo za nią nadążałam.

- Pójdziemy się napić? - spytałam więc w chwili przerwy, gdy skończyła się kolejna piosenka.

Na całe szczęście dziewczynka pokiwała głową, a ja wzięłam ją z powrotem na ręce. Bałam się, że mogłaby się zgubić w tym tłumie i nie chciałam do tego dopuścić, mimo że byli tu sami znajomi.

- Proszę bardzo. - podałam Morgan szklankę. - Sok pomarańczowy dla mojej księżniczki.

- Dziękuję. - odpowiedziała siostra, pijąc zawartość szklanki.

Ja również wypiłam szklankę soku. Nie chciałam pić alkoholu już na początku przyjęcia i to w towarzystwie dziecka.

- Może dołączymy do rodziców, co? Jeszcze pomyślą, że cię porwałam. - zażartowałam, a gdy pięciolatka uśmiechnęła się i pokiwała twierdząco głową razem ruszyłyśmy na poszukiwanie naszych rodziców. 

Już od dawna traktowałam Pepper jak mamę, bo ta troszczyła się o mnie równie mocno co Tony. Nie mogłam być im bardziej wdzięczna za to, że zostali moją nową rodziną. Kochałam ich za to jeszcze mocniej.

Tetralogia Zakochana w KłamcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz