8. Hydra

29 2 0
                                    

- Nie!

- Ola! Obudź się! Ola! Już wszystko dobrze! - czułam dotyk czyichś rąk, ale nie potrafiłam zdefiniować ich właściciela.

Odruchowo w mojej dłoni pojawił się lodowy sztylet, który przyłożyłam do szyi sprawcy, siadając na nim okrakiem. Oddychałam bardzo szybko i nierówno przez koszmar, jak i tę niepewną sytuację, w której się znalazłam. Ale osoba pode mną również była niespokojna. Mimo to nie wykonała żadnego ruchu, jedynie wpatrując się w moją twarz z troską.

- Ola, to tylko ja, Loki. - cichy głos mężczyzny wyrwał mnie z koszmaru, dziejącego się w mojej głowie.

Przez chwilę wpatrywałam się jedynie te piękne, szmaragdowe oczy, chcąc mieć pewność, że to naprawdę nie jest tylko nic nieznaczącym snem. Pozbyć się mojej broni, ale nie uwolniłam bożka spod swojego ciała. Bez słowa przytuliłam się do niego, pozwalając, aby łzy wypłynęły z moich oczu.

- Przepraszam. - wyszeptałam cicho.

Loki objął mnie ramionami, masując delikatnie moje plecy. Zimno bijące od niego było ukojeniem dla mojego zmęczonego umysłu.

- Nic się nie stało, kochanie. Już wszystko dobrze. To tylko zły sen. - próbował mnie zapewnić, ale przecież to nie było takie proste.

- Sen, który nawiedza co noc i nie chce się skończyć. - zauważyłam, mocząc łzami jego koszulkę nocną.

- Spróbuj zasnąć. Jest środek nocy.

- Nie dam rady.

- Pomogę ci. - Loki otarł łzy z mojej twarzy, po czym dotknął mojego czoła, a ja wróciłam do krainy koszmarów.

***

- Twój ojciec i jego szef już od dawna wiedzą, czego chcemy za twoje życie, a jakoś nie szczególnie spieszy im się, aby cię uratować. - powiedział Rumlov trzynastego dnia mojego pobytu w Hydrze.

Próbowałam uciec już trzy razy. Za pierwszym zostałam złapana praktycznie od razu, w drugim przypalili mi ramię ogniem. Potrzebowałam wtedy nieco więcej czasu, aby odzyskać siły. Do tego ta sprawa z berłem. Nie słyszałam już głosu, ale w mojej piersi utknął kawałeczek Kamienia Nieskończoności z berła. Utrudnieniem było to, że nie wiedziałam, dlaczego tak się stało i po co. Dzisiaj natomiast podczas kolejnej próby ucieczki pokonałam czterech agentów, nie zabijając ich, ale i tak inni mnie złapali.

- Najwyraźniej doszli do wniosku, że moje życie nie jest warte poświęcenia ich życia. - powiedziałam obojętnie. - I mają rację. Jestem nikim. - zbyt długie przebywanie w tych obrzydliwych lochach optymizm zamieniało na pesymizm. Stark będzie zawiedziony.

- Nareszcie mówisz, jak człowiek! Dostałaś rozumu! - zaśmiał się Brock. - Jesteś nikim! Nic nie wartym, malutkim człowiekiem!

- Właśnie. - zgodziłam się z nim obojętnie. - Więc naprawdę nie rozumiem, dlaczego mnie nie zabijecie. Wreszcie byś się ode mnie uwolnił. Podobno bardzo cię irytuję.

- Niesamowicie. - zgodził się ze mną. - Ale widzisz, dzięki temu nie jest nudno, czyż nie? Przynajmniej masz kogo wkurzać.

- Twój kiepski pomysł na rozmowę ze mną ci nie pomoże, bo i tak nie dam ci tego, czego pragniesz. - ciągnęłam tę jakże kiepską grę.

- Doprawdy? - Brock uniósł brwi. - Więc wiesz, czego żądam?

- To, że chcesz poznać sekrety T.A.R.C.Z.Y. nie jest żadną tajemnicą, ale prócz tego pragniesz władzy, potęgi i uznania, którego ode mnie nie dostaniesz. - uśmiechnęłam się lekko. - Nie dostaniesz ich od nikogo.

Tetralogia Zakochana w KłamcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz