10. Bilchsteim i współpraca?

37 4 0
                                    

Loki zamknięty był w okrągłej, szklanej celi, a obok jakiegoś panelu stał czarnoskóry mężczyzna z przepaską na oku.

Nick Fury.

- Wyjaśnię zasady. - odezwał się mężczyzna z przepaską. - Jeśli spróbujesz uciec, czy choćby zadrapać szkło... - usłyszeliśmy szum.

Coś otworzyło się pod celą, ukazując powietrze i dziurę, a daleko na dole ocean.

- Polecisz dziewięć kilometrów w dół w stalowej puszce. Kapujesz? - pirat przekrzyczał szum i zamknął otwór.

- Mrówka. - wskazał na Lokiego. - I but. - wskazał panel sterowania.

Loki zaśmiał się kpiąco, lekceważąc słowa mężczyzny.

- Wspaniał klatka. - pochwalił, chodząc po celi. - Lecz chyba nie dla mnie.

- Dla czegoś silniejszego. - zgodził się z nim Fury.

- Wiem. - Loki spojrzał na kamerę i przez sekundę miałam wrażenie, że patrzy wprost na mnie. - Bezmyślnej bestii, która uważa się za człowieka. Musisz być zdesperowany, skoro wzywasz na pomoc takie istoty.

- Zdesperowany? - spytał Nick. - Zagroziłeś nam wojną i ukradłeś coś, nad czym nie panujesz. Mówisz o pokoju i zabijasz dla zabawy - podszedł do celi. - To ty jesteś przyczyną mojej desperacji. Choć zapewne żałujesz.

- Uuu. Byłeś tak blisko. - zaszydził Kłamca. - Miałeś tesseract. Jego moc. Nieskończoną moc. Po co wam ona? - uśmiechnął się, wracając spojrzeniem do mężczyzny. - To nie jest światełko dla ludzkości. Przekonasz się, czym jest prawdziwa moc.

Nick uśmiechnął się niezauważalne i oddalił od klatki.

- Daj znać, jeśli prawdziwa moc zechce poczytać gazetkę. - powiedział Fury i wyszedł z pomieszczenia.

Loki został sam, więc wszyscy odwrócili wzrok od komputerów, ale ja wciąż go obserwowałam. Widziałam, jak usiadł na pryczy, ponownie patrząc wprost w kamerę, dlatego właśnie odwróciłam od niej wzrok.

- Przyjemniaczek... - uśmiechnął się Banner.

- Loki nas zwodzi. Więc... - stwierdził Kapitan Ameryka. - Czego on chce, Thorze?

- Chitauri dali mu armię. Nie pochodzą ze znanych nam światów. Poprowadzi ich na was. Podbiją dla niego Ziemię, a on odda im tesseract. - wytłumaczył gromowładny.

- Poważnie? Armia z kosmosu? - zapytał Steve.

- Czyli buduje portal. - zauważył Banner. - Po to mu Selvig.

- Selvig? - spytał Odinson.

- Słynny astrofizyk. - wytłumaczył Bruce.

- Przyjaciel. - westchnął ze smutkiem bóg.

- Loki rzucił na niego zaklęcie i na jednego z naszych. - dodała Natasha.

- Czemu dał się schwytać? Jak poprowadzi armię? - nie rozumiał Rogers.

- Zostawmy go. Gość ma nierówno pod sufitem. To słychać. - zaproponował doktor.

- Uważaj, co mówisz. - zagroził Thor. - Loki postępuje nierozważnie, ale to As. I mój brat.

- W dwa dni zabił osiemdziesiąt osób. - zauważyła Romanoff.

- Adoptowany. - dodał bóg.

- Skupmy się na portalu. Po co im iryt? - zastanawiał się Bruce.

- Do ustabilizowania portalu. - odezwał się Stark, który wszedł z jakimś agentem. Nawet nie zauważyłam, kiedy, podczas rozmowy Lokiego z Furym, wyszedł. - Polecę z tobą do Portland. O miłość trzeba dbać. - zwrócił się do agenta, który wyszedł z pomieszczenia. - Żeby nie implodował, jak w waszej bazie. - kontynuował i podszedł do Thora. - Nie gniewam się, pączusiu. Umiesz przyłożyć. - poklepał go po ramieniu i szedł dalej. - Dzięki temu portal zostanie otwarty, na tak długo jak trzeba. - podszedł do paneli sterujących statku. - Podnieść monitory. Klibrować żagle. - rozkazał, a agenci popatrzyli się na niego, jak na jakiegoś wariata.

Tetralogia Zakochana w KłamcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz