Rozdział 35. Strata to nieodłączna część naszego życia

1.1K 40 17
                                    

Rozdział trochę spokojnieszy? Może i tak, ale w następnym wracamy do gry ;)

MAŁE INFO: ROZDZIAŁ 36 BĘDZIE W NIEDZIELĘ, NIE W PIĄTEK! Muszę poświęcić na niego więcej czasu i chce, aby był dopracowany <33

-----

EMILY

Teraźniejszość

Ona już nie wróci.

Słowa odbijały się w mojej głowie niczym piłeczka od pinponga. Siedziałam na zimnej ziemi, opierając się o niewygodną cegłę. Wypalałam kolejnego papierosa z rządu, próbując się uspokoić, ale gówno mi to wychodziło. Moją twarz pokrywały resztki makijażu, głównie rozmazanego tuszu, który rozlał się po całych oczach i policzkach. Nawet się nie starałam, aby to zetrzeć, nie miałam już sił. Założyłam kaptur na głowę, a w uszach miałam słuchawki. Piosenki Ruelle pomagały mi w trudnych chwilach, teraz nie było inaczej. Mogłam wtopić się w świat jej muzyki, dając sobie wewnętrzny upust, na zewnątrz nadal pozostając twardą. Chciałabym móc się rozpłakać, wtulić w czyjeś ciepłe ciało i tak trwać dopóki mój ból nie zostanie zabrany. Płakanie bez żadnych konsekwencji, rozpadnięcie się na kawałki z gwarancją późniejszego złożenia w jedną całość. Zrobienie tego z kimś u boku, kto nie będzie oceniał, lecz po prostu będzie trwać.

Hałas spowodowany syrenami karetki pogotowia, która właśnie przybyła pod szpital, nie robiła na mnie już żadnego wrażenia. W mojej głowie wciąż rozbrzmiewał tylko ten jeden, kiedy taki sam pojazd przywiózł tutaj moją przyjaciółkę i jej...właśnie, tutaj pojawiło się wiele pytań, a na odpowiedzi trzeba jeszcze chwile poczekać. Teraz nie było to już takie istotne, bo ona nie mogła mi tego wyjaśnić.

Siedziałam tak od kilku godzin i zamierzałam kolejne tyle jeszcze wysiedzieć. Nawet już zapomniałam, co się działo przed naszym przybyciem. Jak przez mgłę pamiętałam bieg przez zawiłe korytarze, setki schodów, omal się o nie nie potykając i wreszcie wpadnięcie prosto na lekarza, który ich przyjął. Przez natłok emocji, nie zwróciłam uwagi na ludzi Diaza i niego samego, którzy również tam się znaleźli. Kłamałam, jak z nut, podając się za siostrę poszkodowanych, aby tylko wydrzeć od mężczyzny ważne dla mnie informację. Właściwie tę jedną, a ona w ostateczności rozdarła moje serce na kawałki.

– Co z nimi doktorze? Czy moja siostra żyje? A jej chłopak???

Tyle pytań, a jego milczenie przeciągało się coraz bardziej. W myślach błagałam o wsparcie diabła, stojącego kilka kroków przede mną. Potrzebowałam tego, żeby ktoś się za mną wstawił. Walczyłam, niczym lwica, ale to nie wystarczało. Przydałby się ktoś jeszcze, a wyboru zbyt wielkiego to nie miałam.

– Mów, doktorku. Nie chcesz, abym musiał cię do tego zmusić – warknął na niego Diaz, co trochę wystraszyło medyka. – Ściany są białe, ale za chwilę mogą zostać pokryte czerwonym barwnikiem, który wydobędę z ciebie naturalnie.

Normalnie nie pochwalam jego metod, lecz w takiej kryzysowej sytuacji nie zwracałam uwagi na słowa, które wychodziły z jego ust. Mój cel był jasny i chciałam go sięgnąć mimo wszystko.

– Too...to..to niedopuszczalne! Jak się pan nie uspokoi, to wezwę ochronę! – Lekarz wyraźnie się zdenerwował, a Caden spiął, ale jakiś chłopak stojący za nim, złapał go za rękę i w porę odciągnął.

– Nie ma potrzeby – powiedział, wychodząc przed Diaza. – Jesteśmy rodziną, mamy prawo znać szczegóły, albo to my zaraz zgłosimy brak kompetencji personelu.

Doktor uniósł dłonie w uspokajającym geście.

– Przepraszam, proszę tego nie zgłaszać, to przez nerwy – oznajmił, kiwając na swoją asystentkę. – Chloe, idź przygotować mój gabinet – wydał polecenie.

THE DARKSIDE OF DEATH & BLOOD [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz