Rozdział 24. Wieczór, który odmienił nasze życie

1.2K 43 6
                                    

Pora wrócić do przeszłości...

___________

CADEN

2 lata wcześniej

Siedziałem w areszcie przez dwa tygodnie. Nie rozmawiałem z nikim, rodziną, przyjaciółmi czy ze swoim adwokatem. Spędziłem ten czas w samotności, próbując poskładać myśli w jedną całość. Większość czasu leżałem na łóżku i wpatrywałem się w biały sufit. Sam nie wiedziałem, kiedy nastawała noc, a kiedy budził się nowy dzień. Czułem się, jak trup w żywym ciele. Nie miałem ochoty już funkcjonować w tym świecie. Moje życie się skończyło. Wiedziałem o tym jeszcze zanim zapadł ostateczny wyrok. Moje grzechy mieli postawione czarno na białym. Sam nie mogłem wygrzebać się z tego gówna. A wszystkie osoby, które mogłyby w jakiś sposób mi pomóc, zostawiły mnie.

Ojciec spierdolił do jebanego Meksyku, mój braciszek wyjechał nie wiadomo gdzie. Sylvie zniknęła, nie przyszła do mnie ani razu, w przeciwieństwe do swojego brata, który był tu codziennie próbując przekonać mnie do rozmowy. A Emily, ona złożyła zeznania przeciwko mnie. Z jej winy tutaj trafiłem, to przez nią groziło mi więzienie. Tyle lat pozostawałem nieuchwytny, ale w końcu popełniłem błąd, kosztujący mnie najwyższą z możliwych cen.

Pozwoliłem sobie na porzucenie obojętności przy jedynej osobie, do której kiedykolwiek coś poczułem.

Kłamałem mówiąc innym, że ona nic nie znaczyła. Tak chyba było mi łatwiej oszukiwać siebie samego. Ojciec nie mógł się dowiedzieć prawdy, bo wtedy znowu wysłałby mnie do Europy z zadaniem, którego nie chciałem wykonywać. Za każdy popełniony błąd otrzymywałem karę, jeszcze gorszą od poprzedniej. Chciałem się odciąć, lecz nie posiadałem w sobie na tyle odwagi, którą za to miał mój młodszy brat. Mimo bycia jeszcze nastolatkiem, zaczął chodzić swoimi ścieżkami i przestał być zabawką w rękach starego Diaza. Po tylu latach ciągłego poniżania, krytyki i braku empatii ze strony najważniejszych ludzi, jakich człowiek miał w swoim życiu, nie poddał się, za co go ceniłem. Nigdy mu tego nie powiedziałem, ale czułem dumę, tylko byłem zbyt dużym skurwielem, żeby się do tego przyznać. Wolałem, aby mnie nienawidził, niż widział we mnie wsparcie.

Cela się otworzyła. Do środka wszedł Miguel z moimi adwokatem, panem Mikkelsenem. Usiedli na przeciwko mnie, a ja obdarowałem ich pustym spojrzeniem. Miałem wyjebane w ich słowa. Nie było mi potrzebne pocieszenie. Chciałem wrócić do domu i żyć swoim życiem dalej, inny wariant nie wchodził w ogóle w grę.

– Caden, dziś po południu odbędzie się rozprawa w twojej sprawie – poinformował prawnik, podając mi teczkę pełną jakiś papierów. – Twoje akta i spis oskarżeń. Przeczytaj to i przygotuj się do obrony wyznaczonych przez nich argumentów działających na twoją niekorzyść.

– Ustaliliśmy też wspólną wersję dla całej twojej linii obrony. Wystarczy, że wszyscy będziemy mówić to samo. Sąd weźmie pod uwagę przejrzystość i równość w zeznaniach – dodał Miguel, klepiąc mnie delikatnie w ramię. – Będzie dobrze, stary. Nikt ci nic nie zrobi.

Miałem to gdzieś. Tutaj chodziło o coś zupełnie innego. Dziś po południu miałem się dowiedzieć kto był moim sojusznikiem i darzył mnie lojalnością, a kim byli zdrajcy, wrogowie chcący mojego upadku.

– Znaleźliście Sylvie? – spytałem bawiąc się piłką od tenisa, którą przyniósł mi przyjaciel kilka dni temu. – Jeśli ktoś ma mi pomóc, to tylko ona i dobrze o tym wiecie, więc nie czarujcie mnie pięknymi słówkami, tylko dajcie konkrety.

Cierpliwość to cecha, której nie posiadałem. Byłem chujem, chcącym mieć wszystko podane na jebanym talerzu, zapominając przy tym o świecie otaczającym mnie zewsząd. Żyłem z przekonaniem, że wszystko mi się należało, a każdy miał tańczyć w sposób, jaki im zagram. Przerażać mogło coś innego, mianowicie mój brak sumienia. Krzywdząc innych nie czułem się winny. Dla mnie moje ofiary to zwykły zlepek ludzkich mas, nie zasługujących na wydobywanie z siebie tchnienia. Tacy, jak oni zatruwali innym powietrze.

THE DARKSIDE OF DEATH & BLOOD [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz