Wszystkie karty powoli się odkrywają....
XXX
Teraźniejszość
San Francisco było miastem, które lubiłem najbardziej ze wszystkich, w których miałem okazję mieszkać. I wcale nie chodziło o piękną panoramę, zabytkowe miejsca czy możliwości, jakie otwierały się na zwykłych mieszkańców. Stworzyłem w nim imperium, dałem tym ludziom rozrywkę, o której wcześniej nawet nie śnili. Dawniej była ona tylko dla tych gotowych zapłacić za nią tysiące dolarów, teraz zmieniłem preferencje i dałam szansę tym z niższych sfer.
Nie byłem takim potworem, za jakiego wielu mnie uważało. Wiele spraw zleciało na moją głową zupełnie niespodziewanie. Czasami nasze czyny wyglądały na te złe, ale wcale nimi nie były. Starałem się chronić swoją rodzinę mimo, że ta szczerze darzyła mnie nienawiścią, co w pełni rozumiałem. Życie stawiało nas przed ciężkimi wyborami, które prowadziły do sukcesów, lecz po drodzę zbierały swoje żniwa.
Moim największym była utrata wsparcia ze strony własnych dzieci. Robili wszystko, aby mnie powstrzymać, chcieli nawet zabić, bo nadal nie rozumieli, po co to wszystko robiłem. Miałem wątpliwości czy kiedykolwiek to do nich dotrze.
Ona była zagrożeniem, podobnie jak jej ojciec, skurwysyn Jeffrey Rose, były alfons, który zjebał tak wiele naszych transakcji, że zadłużył się u mnie do swojej usranej śmierci. Długo na niego czekałem, byłem cierpliwy, jak nigdy wcześniej ze względu na szacunek, którym go darzyłem. Minęło cholernych pięć lat i nadal nic nie wpłynęło na moje konto, on sam się do mnie nie odzywał. Zniknął na kilka lat, sprzedał wszystkie swoje udziały i pozamykał kluby należące do niego, a także dwa nasze wspólne, bez mojej pisemnej zgody. Stał się panem prokuratorem, zajął jedno z najwyższych stanowisk w mieście.
Nic go jednak nie ochroni przede mną. Kiedy nadejdzie odpowiedni moment, dopadnę go i jego córeczkę, a on zginie na jej oczach, bo za to co zrobił zasłużył już tylko na śmierć.
Dawałem ostrzeżenia.
Dawałem mu szansę, dostał ich już zbyt wiele.
Wybrał, niestety źle.
Stałem z boku, w cieniu, nie zwracając niczyjej uwagi. Cztery walki już się odbyły, nadszedł czas na te, o których wiedzieli jedynie wtajemniczeni. Istny spektakl śmierci, moi zabójcy przeciwko naszym dłużnikom. Właściwie czysta, jednostronna rzeź, ale tym razem szanse były równe.
Wystawiłem najlepszego z najlepszych przeciwko jego mroczniejszej wersji.
– Walka się rozpoczęła, szefie – powiadomił mnie Diego, jeden z moich najlepiej wyszkolonych ludzi. – Zgodnie z twoimi rozkazami, dziewczyna znajduje się na trybunach wśród przyjaciół. Jestem pewien, że nikt nic nie podejrzewa.
– Po zakończeniu pierwszej rundy, wyłączcie wszystkie światła. Eric ma się ustawić z April obok nich. Ona niech się zajmie jej znajomymi, a on ma jej wstrzyknąć środek nasenny.
– Przekazałem im, będą gotowi na czas. Nie zawiedziemy, szefie.
Przytaknąłem.
– Na to liczę, Diego.
Runda pierwsza, zgodnie z moimi przewidywaniami, rozpoczęła się widoczną przewagą Cadena. Wystarczyło go trochę podburzyć przed wyjściem na ring, a od razu zaczął walczyć, jak na prawdziwego zabójcę przystało. Takiego poziomu oczekiwałem. Nie zamierzałem pozwolić na splamienie hańbą naszego dziedzictwa głupimi wybrykami tego gówniarza, którym wciąż gdzieś tam był. Szkoliłem go na żelaznego żołnierza, ale pewnych barier nawet ja nie zdołałem przeskoczyć.
CZYTASZ
THE DARKSIDE OF DEATH & BLOOD [18+]
Misteri / ThrillerOn zgrzeszył, ona zabłądziła. Emily Rose po przeprowadzce chciała rozpocząć nowe życie, paląc za sobą wszystkie złe mosty. Skupiła się na wymarzonych studiach i relacjach z innymi ludźmi. Przez dwa lata udało się jej zapomnieć o horrorze, który prze...