TOM II: Rozdział 1. Nie czas umierać

1.1K 46 6
                                    

Witam was w II TOMIE DYLOGII <33

Na początek troszkę krótszy rozdział, wyjaśniający co nieco ;)

Widzimy się jeszcze w środę na 2 rozdziale, a przez maj rozdziały będą nieregularne z racji moich matur ;)

Przyjemnej niedzieli i lektury <33

---------

EMILY

Rok wcześniej

Strzały pojawiały się jeden za drugim.

Aaron pociągnął mnie w kierunku wyjścia z pokoju. Kiedy wybiegliśmy z piwnicy, chłopak przycisnął mnie do ściany, dając znak, abym się nie odzywała. Zacisnęłam usta, starając się oddychać jedynie nosem. Słyszałam czyjś głos, który nie brzmiał przyjaźnie. Strzały nie ustępowały, były coraz częstsze i bardziej słyszalne. Nie byłam pewna ile osób znajdowało się wewnątrz budynku, ale wiedziałam na pewno, że nie mogliśmy pojawić się im na widoku.

– Kurwa. – Głośne przekleństwo dotarło do naszych uszu.

Spojrzałam na chłopaka, który trzymał mnie z całej siły, nie pozwalając ruszyć się choćby na półkroku. Przełknęłam ślinę, próbując się uspokoić. On miał pojęcie, co robić w takich sytuacjach. Znał się na tym, w końcu był jednym z najlepszych zabójców w całej Ameryce. Dla niego była to pestka, gorzej ze mną. Nie chciałam przyznać na głos, że się bałam, ale właśnie tak było. Gdybym nie miała zamkniętych ust, dałoby się usłyszeć mój przyspieszony oddech. Wolałam nie myśleć, o tym wszystkim, co mogłoby mieć miejsce, gdyby ci ludzie nas znaleźli. Wierzyłam w Aarona i błagałam w myślach, żeby tylko miał jakiś plan.

– Zrobimy tak, ty na mój znak biegniesz w stronę głównego holu i opuszczasz ten budynek, a ja zajmę się nieproszonymi gośćmi – wyszeptał do mojego ucha, przybliżając się do mnie na maksymalną bliskość. – Dorzucę jedno, lub kilka ciał do kolekcji. – Puścił mi oczko, na co się skrzywiłam.

– Zły czas i miejsce na takie żarty, Aaron – odparłam, kręcąc głową z trwogą.

– Racja, wybacz – rzucił szybko, odchrząkując. – Przygotuj się i pamiętaj, na mój znak biegniesz i nie oglądasz się za siebie.

– Skąd masz pewność, że nie natknę się na kogoś? – spytałam przerażona taką wizją.

– Po prostu wiem, Emily. Musisz mi zaufać, mimo wszystko i zrobić, co powiedziałem. Bez zadawania zbędnych pytań, bo to tylko nam utrudnia bezpieczne opuszczenie tego miejsca.

Słowo ufać znajdowało się na kiepskiej pozycji w słowniku rodziny Diaz. Na nikim spośród jej członków nie można było polegać, bo szansę na doznanie nieprzyjemnego skutku takiej inicjatywy były wysokie, a ja odczułam to już zbyt wiele razy, aby móc przyjąć kolejne wielkie rozczarowanie.

– Wy wciąż powtarzacie, aby wam ufać, a i tak wychodzi to samo. – Chłopak westchnął, obejmując wzrokiem moją skupioną twarz. – Dobra, nie ważne. Idź, zrobię co trzeba, słowo. – Popchnęłam go lekko, aby zachęcić do wykonania jakiegoś ruchu.

– Jesteś pewna? Przed chwilą brnęłaś w swój wywód i nie wydawałaś się być przychylna do wykonywania poleceń. – Spojrzał na mnie uważnie, wyczytując emocję z mojej twarzy.

Uśmiechnęłam się nieznacznie, cmokając.

– Nie słucham poleceń, to po pierwsze. – Nachyliłam się, dotykając jego barku. – Nie ufam ci jeszcze całkowicie, ewentualnie w czterdziestu procentach. – Przewrócił oczami, również przybierając uśmiech. – Ale wiem, że umiesz się wykręcać z takich sytuacji, więc w tym wypadku muszę polegać na tobie i twoim planie. I nie zamierzam zginąć w tak młodym wieku, także radzę ci, idź już i postaraj się nie dać zabić.

THE DARKSIDE OF DEATH & BLOOD [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz