rozdział, który być może rozgrzeje was troszeczkę bardziej ;)
----
CADEN
Teraźniejszość
Adrenalina pomaga nam w sytuacjach kryzysowych, podczas których nasze skupienie musi być maksymalne, całkowicie skoncentrowane na jednym punkcie i precyzyjne. Gdy gra toczyła się o ludzkie życie, nie było miejsca na błędy. Zaciągnięcie swojej ofiary do ślepego zaułku, należało do kroku koniecznego, aby móc praktycznie ją zastraszyć i dopełnić zlecenia. Moim ulubionym sposobem ku temu były podchody i celowe zdezorientowanie ofiary, żeby poczuła się niczym mała owca w zagrodzie pełnych wilków. Miała zostać całkowicie odcięta od ścieżek prowadzących do wolności. Ucieczka nie wchodziła w grę, mogła próbować, ale oprawca stale był kilka kroków przed nią. Każdy raz kończył się tak samo, wygrywał silniejszy, zawsze.
Stałem na pustym chodniku, wypalając resztki papierosa. Nikotyna spływającą przez moje drogi oddechowe do płuc, dawała mi uczucie ulgi i spokoju, jakiego cholernie potrzebowałem. Ostatnie kilka dni przeżyłem z samymi nerwami. Wypadek Miguela zapoczątkował coś czego nie mogłem zignorować. Frederick i Marco wdrożyli wszelkie środki, aby znaleźć ludzi odpowiedzialnych za śmierć Esther i próbę zabójstwa Hughesa. Nie czekałem na ich rezultaty. Zacząłem szukać na własną rękę, w końcu w tym byłem zajebisty. Wiedziałem, że Moratti za tym stał, ale skurwysyn zbyt dobrze się krył, abym mógł go teraz dopaść. Byłem zmuszony zacząć od jego pachołków, wybijając ich jeden po drugim.
Moi ludzie stali już w gotowości. Czekałem, aż te chuje wyjdą z burdelu. Grzecznie pozwoliłem im na ostatnie ruchanie przed zdechnięciem. Łaskawość to moje piąte imię. Buzowały we mnie tak duże emocje, że współczułem każdej osobie, jaka wpadnie w moje ręce. Łaknąłem rozlewu krwi ludzi, którzy prawie zabili mi przyjaciela. Rozbiła ich prędkość, ale to ci ludzie byli główną przyczyną przekroczenia licznika. Normalnie Miguel starał się jeździć zgodnie z przepisami, o ile sytuacja nie wymagała złamania zasad.
Traktowałem to jako zwykłą przystawkę przed zmierzeniem się z ich szefem, którego głowa śniła mi się po nocach.
Głowa Morattiego, która spoczywała spokojnie w mojej gablocie, wśród innych trofeów.
– Xander napisał, że wychodzą – poinformował mnie Christian, jeden z moich żołnierzy.
– Na pozycję, macie być kurwa gotowi – wydałem polecenie niezbyt przyjemnym tonem.
W tym świecie nie było miejsca na wzajemne uprzejmości. Każdy z nich musiał znać swoje miejsce w szeregu. Ja byłem szefem i mieli wykonywać polecenia. Żadna relacja prywatna między nami nie mogła wpłynąć na nasze obowiązki. Dlatego nas wszystkich uczono, jak wyzbyć się uczuć i odczuwanych emocji względem innych ludzi. Praca miała największe znaczenie, nie było nic ważniejszego w mniemaniu mojego ojca i wujka.
Wreszcie ich ujrzałem, całą dwunastkę. Przeładowałem broń, czekając aż podejdą bliżej. Zadbałem o to, aby nikt z cywilów tamtędy nie przechodził. Każdy w tym mieście mnie znał i bał się konsekwencji za nieposłuszeństwo. Słusznie, albo stoisz po mojej stronie i wykonujesz swoje obowiązki, albo się nie wpierdalasz i omijasz moje działania szerokim łukiem.
Kiedy weszli na parking, ruszyłem do przodu, wychodząc z ukrycia. Strzeliłem w niebo, aby zwrócić ich uwagę. Desperacko zaczęli sięgać po broń, a część z nich chciała uciec do wewnątrz pojazdów. Moi odcięli im drogę, kolejno dziurawiąc ich klatki piersiowe. Padło trzech, pozostali zdążyli się już zabezpieczyć. Rozpoczęła się strzelanina. Strzały leciały zewsząd. Pilnowałem, aby nikt z moich nie dostał. Wziąłem ze sobą najmocniejszą ekipę, której doświadczenie sięgało wielu lat, więc byli przygotowani na każdą ewentualność.
CZYTASZ
THE DARKSIDE OF DEATH & BLOOD [18+]
Gizem / GerilimOn zgrzeszył, ona zabłądziła. Emily Rose po przeprowadzce chciała rozpocząć nowe życie, paląc za sobą wszystkie złe mosty. Skupiła się na wymarzonych studiach i relacjach z innymi ludźmi. Przez dwa lata udało się jej zapomnieć o horrorze, który prze...