TOM II: Rozdział 13. Grzech Fredericka Diaza

716 33 4
                                    

Dajcie znać co sądzicie ;)

-----

CADEN

Teraźniejszość

Elegancko ozdobiona posiadłość niemal krzyczała obrzydliwym bogactwem, ogłaszając w ten sposób ważną nowinę o tym, co miało się wydarzyć dzisiejszego wieczoru. Służba pracowała od najwcześniejszych godzin, aby wszystko zostało przygotowane na czas. Koszenie trawników, szorowanie podłóg, gotowanie i pieczenie różnorodnych potraw, które zamierzano podać przybyłym gościom. Nie zabrakło wystawy alkoholi, szampanów, whiskey oraz czerwonego wina. To ostatnie było szczególną tradycją zapoczątkowaną przez moją matkę. Ivory Diaz uwielbiała smak słodkiego, czerwonego wina, zwłaszcza z rocznika nie większego, niż pięć lat wstecz. W naszym domu znajdowała się osobna piwniczka, gdzie zebrała się całkiem pokaźna kolekcja.

Całe szaleństwo trwało odkąd otworzyłem oczy, aż do teraz. Zegar wskazywał już piątą, a więc tylko trzy godziny dzieliły mnie od najgorszej nocy każdego roku. Musiałem włożyć niewygodny smoking, który miał specjalną szatę graficzną naszego rodu o kolorze nieskazitelnej czerwieni. Każda z rodzin założycieli organizacji takową posiadała, lecz to nasza była na samym szczycie tej hierarchii, ponieważ jako pierwsi podjęliśmy się działania, aby coś stworzyć.

Moje włosy lśniły z daleka. Wtarłem w nie sporą ilość żelu, które ustabilizowały ich strukturę na kolejne godziny. Taki bynajmniej miałem cel, więc liczyłem, że nic się nie spieprzy po drodzę. Ojciec wpajał mi od małego, że ten bal był sprawą bardzo poważną i miałem tak właśnie go traktować. Nienaganny wygląd, wzorowe zachowanie i pokazanie się ze strony godnego dziedzica tak wielkiej fortuny to jedynie zalążek tego teatrzyku, jaki wszyscy wzajemnie odgrywaliśmy.

Środowisko w jakim miałem spędzić ten czas było zwyczajnie zakłamane. Rodziny zajmujące się handlem narkotyków, bronią albo zabijaniem na zlecenia. Każdy sprawiał pozory bycia normalnym, jednak rzeczywistość okazywała się być zbyt okrutna dla zwyczajnego, szarego obywatela.

Byliśmy złymi ludźmi żyjącymi w beznadziejnie surowym świecie, gdzie wszelkie normy traciły na swojej wartości, a grzeszne czyny stawały się tymi chętnie praktykowanymi.

Kiedy skończyłem się ubierać, do mojego pokoju wszedł Miguel. Przyjaciel miał na sobie granatowy garnitur z krawatem ozdobionym czarną wstęgą. Jego posępny wyraz twarzy nie zwiastował dobrych wiadomości.

– Nasze matki nie pojawią się na balu – oznajmił nie czekając na moje pytanie. Zacisnąłem wargi, otwierając szerzej oczy. – Otrzymałem informację od Marco. Powodem jest bezpieczeństwo, a według twojego i mojego starego przekroczenie granicy byłoby nierozsądne w momencie, gdzie zespół FBI depcze nam po piętach.

Cudowna wymówka, lepszej kurwa nie było.

– Nie wierzę im, Miguel. Bezpieczeństwo naszych matek nie byłoby priorytetem dla tych starych skurwieli. Wiesz, jak się zachowują, gdy nie ma ich w pobliżu. Udają troskliwych mężów, jednocześnie zdradzając je po kątach różnych klubów. – Poluzowałem krawat, który był dla mnie nieco za ciasny. – Wkurwia mnie to wszystko. Kiedy w końcu przejmie rządy, skończę z tym całym gównem, w jakie wpakowali się nasi ojcowie. Nigdy nie podobała mi się perspektywa bycia na czele tych interesów, ale uważam, że Frederick doprowadzi do upadku, upadku nas wszystkich.

– Próbowałem się dodzwonić do matki, ale włącza się poczta. Twoja też jest poza zasięgiem. – Usiadł na łóżku i bezradnie rozłożył ręce. – I trzeba się zająć Grotem w piwnicy. Frederick kazał zrobić to jeszcze przed balem.

Kurwa mać, chyba go pokręciło do końca.

– W smokingu? Czemu mi do cholery tego nie powiedział zanim to na siebie założyłem? Ja pierdolę! Poplamię się krwią, on się wkurzy jeszcze bardziej, niż zwykle i będę miał przejebane po całości. A nie mogę sobie teraz na to pozwolić. – Z wściekłości szarpnąłem za swój krawat i zerwałem go z siebie, rzucając na podłogę. – Pierdolić to! Idę do piwnicy. Najwyżej zmienię strój, wyjdzie mi to na rękę. – Zebrałem się do wyjścia, ale zanim wyszedłem, zwróciłem się jeszcze do przyjaciela. – Idziesz ze mną. Jesteś mi potrzebny. Ściągnij mi też Sifa, przyda się do tortur. Spotkamy się na dole za kilka minut.

THE DARKSIDE OF DEATH & BLOOD [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz