TOM II: Rozdział 14. Kopciuszek...wersja współczesna

737 37 8
                                    

Mały komentarz do rozdziału: Caden w II TOMIE bardziej się otwiera i to on jest tym bardziej pchającym relację z Emily ku lepszemu, chociaż nie wolno zapominać kim on jest i co zrobił i nadal robi. Po prostu tutaj bardziej go poznajemy. Ta postać jednak nie zmieni swojego  stylu bycia, może jedynie się polepszyć dla ludzi, których uzna za tego wartych ;0

-----------------

EMILY

Teraźniejszość

Limuzyna wynajęta przez Jaydena przywiozła nas pod samą posiadłość rodziny Diaz. Gdy tylko koła pojazdu przestały się kręcić, mój żołądek ścisnął się w ciasny supeł. Popatrzyłam na rozciągający się za oknami widok pokaźnej budowli, która nie była mi wcale taka obca. Wszystkie moje poprzednie odwiedziny wspominałam w niezbyt kolorowych barwach. Tego wieczoru znalazłam się tam z zupełnie innego powodu, lecz świadomość o zaproszonych gościach przyprawiała o gęsią skórkę. Najgorsi przestępcy świata, ci najbardziej nieuchwytni i igrający z prawem, osoby pokroju Cadena czy Aarona, ale w znacznie gorszej wersji. Liczyłam na to, że nikt nie znał mojego ojca, ani w żaden sposób mnie z nim nie powiąże. Byłoby kiepsko delikatnie mówiąc, w końcu córka prokuratora narodowego nie była raczej mile widziana w towarzystwie ludzi przez niego ściganych.

Oficjalnie byłam sierotą, więc może istniały minimalne szansę na zachowanie anonimowości.

– Denerwujesz się? – Aria szturchnęła mnie w ramię.

Spojrzałam na nią, z trudem przełykając potężną gulę w gardle.

– Zaraz wejdziemy do domu, w którym przebywają ludzie z jakimi nigdy nie powinniśmy mieć styczności. W dodatku jestem córką człowieka, który marzy o zamknięciu ich za kratami, a najlepiej wybiciu wszystkich po kolei – powiedziałam na jednym wdechu, przez co miałam poczucie duszności i nie mogłam złapać tchu. Dusiłam się, kaszlałam i najzwyczajniej w świecie panikowałam. – Bal założycieli. Nic nam do tego, cholera. Jakim cudem daliśmy się w to wkręcić? Przecież my nie należymy do tego świata, a sami pchamy się w ich ramiona. – Bezradnie uniosłam dłoń, sięgając klamki, ale uprzedził mnie kierowca, który otworzył drzwi, pomagając wysiąść. Natychmiast złapałam świeże powietrze do płuc, normując swój oddech.

Sukienka, jaką wybrałam sięgała ziemi, dlatego musiałam bardzo uważać, aby nigdzie się nie zahaczyć i za każdym razem, jak szłam trzymałam kawałek materiału w górze, aby jej nie pobrudzić, a co gorsze rozerwać. I sam dekolt sprawiał mi mały problem, więc musiałam co jakiś czas go poprawiać. Nigdy wcześniej nie miałam na sobie, aż tak eleganckiej i odważnej kreacji.

Nigdy wcześniej nie zaproszono cię na bal i nie miałaś takiej potrzeby, logiczne droga, Emilio.

Aria złapała mnie za ramiona, dodając otuchy.

– Mamy znajomości. Aaron i Sylvie nie zostawią nas na pastwę losu obcych gości i jestem pewna, że dopilnują, aby nikt się do nas zbyt bardzo nie zbliżał. Myślę, że nawet Caden i Miguel będą trzymać nas na dystans od swoich rodzin i wspólników, nie sądzę, aby chcieli nas ze sobą poznawać. Sama się zastanawiam, po co nas zaproszono, ale niegrzecznie byłoby nie przyjść. Lepiej nie robić sobie wrogów z tego towarzystwa.

Ari miała rację. Musiałam wyluzować. Powód naszej obecności na balu nie był nam znany, ale mogło go równie dobrze nie być, a ja niepotrzebnie siałam panikę.

Jay podszedł do nas, uprzednie omawiając coś z kierowcą.

– Będzie po nas koło drugiej. Musimy wytrzymać sześć godzin i będzie po wszystkim – oznajmił, oferując nam swoje ramię. – Panię pozwolą, że zaprowadzę was do środka. – Uśmiechnął się czarująco ze skinieniem głowy. – Pora rozpocząć ten wieczór. Mimo okoliczności, liczy się dobre pierwsze wrażenie.

THE DARKSIDE OF DEATH & BLOOD [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz